Nowa koalicja niemieckiego rządu tworzy politykę, która przyciągnie nieregularnych imigrantów do Niemiec, twierdzi ekspert ds. migracji, profesor Ruud Koopmans.
Rząd nazywany „koalicją świateł drogowych” (czerwono-żółto-zielona SPD/FDP/Zieoni) deklaruje wzmacnianie polityki legalnej migracji zamiast nielegalnego przekraczania granic. Proponowane przez niego zmiany będą jednak wzmacniać, zdaniem Koopmansa, tzw. „pull-factors”, czyli czynniki przyciągające nielegalną imigrację do Niemiec.
Niemcy planują na przykład znieść konieczność przedstawiania dokumentów identyfikacyjnych w celu potwierdzenia tożsamości, a zastąpić je oświadczeniem pod przysięgą. Badacz migracji w wywiadzie dla niemieckiego magazynu „Cicero”, eufemistycznie nazywa to „brakiem równowagi” w polityce migracyjnej. Zauważa też, że deklaracje koalicji, które są tylko powieleniem ogólnikowych stwierdzeń wszystkich rządów, w rzeczywistości mogą odnieść odwrotny skutek. „Wszyscy mówili: Musimy walczyć z nieregularną migracją. Musimy zwiększać deportacje”, przypomina Koopmans, a diabeł tkwi w szczegółach.
Dla przykładu Berlin mówi teraz nawet o „ofensywie repatriacyjnej”, a tymczasem daje możliwość poszczególnym landom wstrzymania powrotów do określonych krajów i to w oderwaniu od decyzji federalnej.
Rząd tłumaczy, że kładzie nacisk na dobrowolne powroty, ale „w większości przypadków to nie zadziała – twierdzi Koopmans. – Większość tych ludzi nie chce wracać”. To, czego oczekują ich rodziny w krajach pochodzenia, wyjaśnia profesor, to przesyłanie pieniędzy, tworzenie możliwości migracyjnych dla następnych krewnych czy aranżowanie małżeństw.
Innym przykładem jest pomysł rządu, żeby migranci, którzy dotarli nielegalnie do Niemiec, a jednocześnie ich wnioski o azyl zostały odrzucone, mogli dostać prawo pobytu jeżeli znajdą staż lub pracę. Oznaczałoby to zdaniem Koopmansa zwiększenie liczby chętnych do imigracji nawet z tych krajów, z których niewiele osób otrzymuje azyl; będą przyjeżdżać pomimo tego i próbować szczęścia.