Douglas Murray, brytyjski intelektualista i intrygujący myśliciel wydaje właśnie nową książkę. Jeszcze w tym miesiącu czytelnicy będą mogli sięgnąć po „The War on the West” (Wojna z Zachodem).
„Obecnie modne jest celebrowanie kultur niezachodnich i lekceważenie zachodnich – czytamy w recenzyjnej zapowiedzi wydawniczej. – Niektóre z tych działań są bardzo potrzebne, ale wiele z nich z fatalnym skutkiem podważa to, co stworzyło najwspanialszą i najbardziej humanitarną cywilizację na świecie. W Wojnie z Zachodem Douglas Murray pokazuje, jak wielu ludzi o dobrych intencjach dało się nabrać na pełną hipokryzji i niespójną retorykę antyzachodnią. W końcu, jeśli musimy odrzucić idee Kanta, Hume’a i Milla ze względu na ich poglądy na temat rasy, czyż nie powinniśmy odrzucić Marksa, którego prace są pełne rasistowskich wyzwisk i antysemityzmu? Pożar rasizmu w Ameryce trzeba wciąż gasić, ale co z szalejącym rasistowskim piekłem na Bliskim Wschodzie i w Azji?
Z tego intelektualnego oszustwa korzystają nie tylko nieuczciwi naukowcy, ale także wrogie narody i osoby łamiące prawa człowieka, które w ten sposób chcą odwrócić uwagę od swoich własnych niegodziwości. Dyktatorzy, którzy dokonują rzezi własnych obywateli, z radością wznoszą okrzyki „Ameryka to rasistowski kraj” i imitują język ruchów antyrasistowskich i opowiadających się za sprawiedliwością społeczną, by uczynić z niego chwyt wizerunkowy uzasadniający autorytarne podboje.
Jeśli Zachód ma przetrwać, to trzeba go bronić. Wojna z Zachodem to nie tylko przenikliwe zdemaskowanie niemądrych argumentów antyzachodnich, ale także nowa, zdecydowana apologetyka samej cywilizacji”.
Z okazji wydania książki autor w sposób esencjonalny wyłożył swój pogląd na rozpowszechnione na Zachodzie postawy, które przybierając pozę autokrytyki w istocie są świadectwem autodestrukcji.
Angielski publicysta zauważa, że Wielka Brytania, czy – szerzej Zachód – nie są już przestrzenią, w której dominuje chrześcijaństwo. Religia ta w swojej tradycyjnej formie na Starym Kontynencie słabnie. Nie oznacza to jednak jej definitywnego końca – uległa bowiem przepoczwarzeniu. „Nasze społeczeństwo jest głęboko religijne. Jest ono po prostu religijne w odniesieniu do pojęć, które różnią się od naszego wcześniejszego systemu wierzeń, choć często się z niego wywodzą. Na przykład priorytetowe traktowanie przez współczesne państwo brytyjskie „tolerancji” i „odmienności” jest echem ideału chrześcijańskiego. W szczególności ideału równości w oczach Boga” – argumentuje Murray.
Ta nowa religia ma także swoje dogmaty i rytuały. Służy też do moralnej i społecznej oceny członków społeczeństwa. Niepisanym, choć świętym obowiązkiem, jest dziś udowodnienie, że jest się gorliwym wyznawcą ideałów społecznej równości, że wciela się w życie szlachetne idee tolerancji, że – w końcu – nie podważa się fundamentów nowego porządku społecznego. Regułom tym, jak przekonuje pisarz, podporządkował się również Kościół Anglikański, który swoje nauki próbuje uzgodnić z tzw. wymaganiami nowoczesności.
Jeśli jednak u kogoś pojawiają się wątpliwości związane z przesadną i nieuzasadnioną afirmacją mniejszości – przede wszystkim tych, które nie mają zamiaru same podporządkować się nakazowi tolerancji lub wręcz posuwają się do niehumanitarnych działań – osoba taka obsadzana jest w roli heretyka. Sytuacja ta nasuwa skojarzenia z czasami społecznych napięć wywołanych reformacją.
Nowa religia ma także swoje tabu – jest nim chociażby obecność islamizmu, który zebrał swoje krwawe żniwo w postaci politycznego morderstwa brytyjskiego parlamentarzysty Sir Davida Amessa. Po jego zabójstwie, jawnie motywowanym politycznym islamem, elity polityczne nie rozpoczęły żadnej dyskusji na temat zwalczania tego niebezpiecznego ruchu.
„Nie wyciągnięto żadnych wniosków. Wygląda na to, że Sir David został 'zamrożony w pamięci’. Podobnie było po tym, jak Khairi Saadallah zabił trzech gejów w parku w Reading w 2020 roku. Prawie nikt – nawet w prasie gejowskiej – nie chciał spekulować na temat motywów zabójcy, który powiedział, że popełnił swoje zbrodnie w imię fundamentalizmu islamskiego” – przypomina Murray.
Fetyszyzacja „różnorodności” jest – zdaniem brytyjskiego intelektualisty – niebezpieczna ze względu na swoją irracjonalność, przejawiającą się w odmowie akceptacji pewnej oczywistości: społeczeństwo wielokulturowe ma swoje wady i zalety. Uparte odmawianie uznania rzeczywistości w jej złożonym wymiarze prowadzi do tego, że „otaczają nas dogmatycy i tyrani (zawsze w przebraniu ofiary), żądający, byśmy podporządkowali się ich wierze, niezależnie od tego, czy w nią wierzymy, czy nie”.
〉 Opinie Douglasa Murray’a publikowaliśmy wielokrotnie.