Meczet położony na wulkanicznej wyspie Reunion, stanowiącej zamorskie terytorium Republiki Francuskiej, może stać się wzorem dla muzułmańskich świątyń we Francji. To miejsce kultu urzeczywistnia ideał islamu zintegrowanego z francuskim państwem i społeczeństwem. Modlitwy odprawiane są tam w dwóch językach – po francusku i arabsku.
W oknach meczetu Noor-e-Islam można zobaczyć witraże w kolorach francuskiej flagi. Symbolizują one związek lokalnej społeczności muzułmańskiej z Francją. Założyciele meczetu w ten sposób chcieli wyrazić wdzięczność francuskim władzom, które pod koniec XIX wieku zgodziły się na budowę domu modlitwy. Teraz z tej świątyni Emanuel Macron zamierza uczynić symbol islamu, który wyrzeka się separatyzmu, afirmuje francuskie państwo oraz odrzuca polityczne ambicje, stojące w sprzeczności ze świeckimi ideałami.
W tym odległym o ponad 9000 kilometrów od Paryża zamorskim regionie Francji, położonym na Oceanie Indyjskim, zbudowano najstarszy na francuskim terytorium meczet. Duchowni w czasie obrzędów religijnych posługują się językiem francuskim i arabskim. Meczet nie jest zasilany żadnymi zagranicznymi funduszami. Roczne koszty utrzymania, które wynoszą ok. 1,3 miliona euro, pokrywane są z darowizn oraz dochodów własnych gminy muzułmańskiej, pochodzących głównie z wynajmu nieruchomości pod sklepy i punkty usługowe. Imam odpowiada jedynie za sprawy związane ze sprawowaniem kultu religijnego; sprawami administracyjnymi zajmuje się natomiast komitet, którego członkowie wybierani są na trzyletnią kadencję.
Lokalny imam As-ad Mogalia chwali to rozwiązanie, które – jak mówi – pozwala mu „skupić się na głównym celu, czyli sprawowaniu kultu religijnego”. Jak podkreśla, dzięki temu może być bardziej dostępny dla wiernych.
„To bardzo dobry przykład na to, że meczet, szkoła oraz religijny instytut mogą doskonale współgrać z republiką francuską i jej wartościami – mówi Chantal Manes-Bonnisseau, dyrektorka ds. edukacji Reunion. – Jest to jeden z bardzo niewielu takich przykładów we Francji; imamowie są rekrutowani i szkoleni przez lokalną społeczność islamską. Liderzy tej społeczności pilnują własnej niezależności i chcą być niezależni od zagranicznego finansowania”.
Manes-Bonnisseau przyznaje, że zamożność wielu członków społeczności islamskiej na Reunionie, w tym przedsiębiorców z długą tradycją prowadzenia biznesu, kontrastuje z życiem większości muzułmanów we Francji kontynentalnej. Zaznacza jednak, że nie da się sprowadzić islamskiego separatyzmu jedynie do kwestii ekonomicznych. Jej zdaniem, bycie w zgodzie z „duchem Republiki” nie jest uzależnione od bogactwa.