W wyborach prezydenckich 2022 Francja pokazała się jako niechętna wobec islamizmu i masowej migracji, a lewica zagarnęła głosy muzułmanów.
Wybory wygrał rządzący prezydent Emmanuel Macron, łatwo pokonując kontrkandydatkę Marine Le Pen z 58% głosów, chociaż sondaże w pewnym momencie kampanii dawały jej szanse na zwycięstwo. Niemniej jednak szefowa Zjednoczenia Narodowego osiągnęła niespotykany dotąd rezultat dla swojej frakcji. Co oznacza, że postulaty jej organizacji silnie rezonują w społeczeństwie, jeżeli wziąć pod uwagę „zjednoczenie” jej przeciwników, którzy nie chcieli dopuścić do urzędu skrajnie prawicowej, eurosceptycznej i postrzeganej jako związana z Kremlem Le Pen.
Jedną z zasadniczych kwestii, wokół których kręciła się kampania wyborcza, włączywszy to Érica Zemmoura, była polityka wobec fenomenu islamizmu, tak przemocowego jak i politycznego. To też przekładało się poparcie wyborcze dla poszczególnych kandydatów – nie tylko ze strony większości społeczeństwa, ale także ze strony mniejszości muzułmańskiej zaniepokojonej zdecydowanymi propozycjami kandydatów.
W pierwszej turze, jak podają sondaże powyborcze, muzułmanie poparli w zdecydowanej większości (69%) Jean-Luca Mélenchona, kandydata populistycznej lewicy, podobnie jak Le Pen eurosceptycznego, zwolennika wyjścia Francji z NATO i prorosyjskiego, różniącego się jednocześnie od niej w podejściu do imigracji, krytykującego francuską wojnę z terroryzmem i proponującego łagodne podejście do terrorystów. Melenchon w wywiadzie dla francuskiej stacji BFMTV mówił, że jest „wściekły, widząc jak muzułmanie są traktowani w naszym kraju”.
Pojawiły się też komentarze, że wyznawcy żadnej innej religii nie przenieśli swoich sympatii tak zdecydowanie na jednego kandydata. To prawda, ale też widać było zdecydowane przyciągnięcie głosów chrześcijan do Macrona powyżej 30%.
W drugiej turze, mając do wyboru wyraźnie antymuzułmańską Le Pen, ale z drugiej też strony Macrona, który oskarżany był wielokrotnie o „islamofobię” w światowych mediach, zwłaszcza muzułmańskich, wyznawcy islamu zagłosowali w stosunku 85% do 15%, co tutaj było bezprecedensowym poparciem dla jednego kandydata.
Głosujący we Francji muzułmanie wybrali coś co postrzegali ze swojej perspektywy jako „mniejsze zło”
Na tle walki z „islamistycznym separatyzmem” prezydenta Macrona jego przeciwniczka rysowała się jako Macron+. Nie tak radykalna w planach jak Zemmour, ale proponująca takie przepisy, jak zakaz propagowania islamizmu, czy odbieranie obywatelstwa muzułmanom propagującym swoją wiarę. Również w kwestiach imigracji Le Pen przebijała Macrona.
Prezydent chciał przyspieszyć procedury deportacji i zwiększyć nacisk na integrację, natomiast Le Pen domagała się zakazu łączenie rodzin jako procedury używanej do wywoływania sztucznej migracji oraz proponowała ograniczenie zasiłków dla imigrantów, wypłacanych dopiero po przepracowaniu pięciu lat. W efekcie głosujący muzułmanie wybrali coś, co postrzegali ze swojej perspektywy jako „mniejsze zło”.
Wygrana Macrona uspokaja nie tylko muzułmanów. Również część osób krytycznych wobec rozwoju islamizmu na kontynencie europejskim obawiała się dojścia do władzy Zemmoura lub Le Pen, których ostra antymuzułmańska polityka wywołałaby z pewnością reakcje, które mogłyby z kolei doprowadzić do zatrzymania jakichkolwiek działań wobec islamizmu. Ostrzegano nawet, że ich działania ucieszyłyby ekstremistów, którzy mieliby powód do rekrutacji i wszczynania walk na ulicach francuskich miast.
Gdyby jednak popatrzeć na głosy w pierwszej turze, to kandydaci z piątki najbardziej liczących się pretendentów, deklarujący jakąś formę walki z islamizmem i terroryzmem, oraz opowiadający się za ograniczeniem imigracji (Macron, Le Pen, Zemmour, Pecresse) osiągnęli łącznie 63% głosów, a stojący po drugiej stronie Melenchon 22%. Oznacza to, że problem jest istotny dla społeczeństwa.
Z drugiej strony oddanie tak zdecydowanych głosów na kandydata lewicy może być zapowiedzią wizji przedstawionej w książce Michela Houellebecqa „Uległość”, w której poparcie muzułmanów i uległość wobec nich staje się metodą na politykę i robienie kariery. Jak widać, obecnie nie mają oni takiego wpływu i to frakcja sceptyczna wobec rozrostu politycznego islamu czy ciągłej migracji wygrywa w polityce.
Jako prezydent w swojej ostatniej kadencji, który jednak reprezentuje też określoną formację polityczną, Macron będzie musiał się liczyć z tymi głosami i kontynuować swoją politykę walki z „islamistycznym separatyzmem”. Zwłaszcza, że pod uwagę należy wziąć możliwe dobre rezultaty innych ugrupowań w nadchodzących wyborach parlamentarnych w czerwcu, gdzie spodziewane są straty jego liberalnej formacji La République en marche.
Dane dotyczące poglądów kandydatów pochodzą z raportu INE