Jak bumerang powraca dyskusja o związkach islamu z obrzezaniem kobiet (FGM). Pozytywnym jej aspektem jest to, że sprawa jest dla muzułmanów wstydliwa i nawet wielcy islamscy uczeni zmieniają swe opinie prawne.
Rzadko odnosimy się tutaj do zjawisk ze sfery mediów społecznościowych, ale na grupie Facebooka „Muzułmanie i krytycy islamu” rozwinęła się dyskusja, czy islam ma jakieś związki z tzw. obrzezaniem kobiet, czy też poprawniej: okaleczaniem kobiecych narządów płciowych, z angielska w skrócie zwanym FGM (Female Genital Mutilation).
FGM od niedawna zakazane
Nie da się zaprzeczyć, że w świecie muzułmańskim ma miejsce postęp w tej kwestii, głównie pod naciskiem międzynarodowych organizacji praw kobiet czy Światowej Organizacji Zdrowia. Opinię negatywną w sprawie tej praktyki wydał uniwersytet Al-Azhar w Kairze, rząd egipski zakazał jej prawnie.
Nawet duchowy lider islamistów szejk Jusuf Al-Karadawi zmienił swoje stanowisko w tej sprawie. Wcześniej uważał to za czyn, który nie jest nakazany, ale jednak dozwolony i… szlachetny (makroma – czyn dozwolony i wartościowy). Obecnie, opierając się na analizie tych hadisów, które są uznane za słabe i mniej wiarygodne oraz analizie medycznej Karadawi uważa, że skoro coś nie stanowi z racji prawa muzułmańskiego czynu nakazanego, a jedynie dozwolony, a informacje medyczne wskazują, że jest to szkodliwe dla kobiet, to powinno być zakazane.
Te zmiany cieszą, podobnie jak wysiłek odcięcia tej praktyki od samej religii, ponieważ ułatwia to taką reformę wśród osób wierzących – a ostatecznie chodzi o dobro kobiet – żeby ta praktyka zanikła. Jednocześnie trudno żywić przekonanie, że zmienianie historii i udawanie, że FGM nigdy nie miało żadnego związku z islamem, jest drogą właściwą. Postępu nie da się bowiem osiągnąć zakopując trupa w szafie. Stąd dwa głosy w dyskusji na Facebooku wymagają konfrontacji.
Krótka pamięć Ligi Muzułmańskiej w kwestii FGM
Pierwszy głos doktora politologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i prezesa krakowskiego oddziału Ligi Muzułmańskiej w RP, Hayssama Obeidata, jasno stwierdza: „Nie ma w islamie obrzezania kobiet. Islam zrobił wiele do zwalczania tego zwyczaju (…)”. Mocne słowa jak na jednego liderów religijnej formacji, która w 2005 roku w swoim czasopiśmie „As Salam” przedstawiała uzasadnienia prawne dla tego czynu.
Upowszechnienie się w Azji Południowo-Wschodniej okaleczania kobiet wiąże się z rozpowszechnieniem szkoły szafickiej, jednej z czterech głównych szkół prawa islamskiego, która uznaje ten czyn za obowiązkowy.
Kolega Obeidata, swojego czasu prezes Ligi Muzułmańskiej RP, pediatra Samir Ismail, przedstawił w artykule „Obrzezanie w prawie muzułmańskim” opinię Al-Karadawiego, jeszcze sprzed czasu zmiany zdania przez tego guru islamistów: „Podsumowując opinie uczonych i powyższe okoliczności, można powiedzieć, że rodzice, którzy uważają iż obrzezanie jest dobre dla ich córki, mogą go dokonać pod warunkiem, że zabieg będzie wykonany częściowo, jak zalecał Prorok Muhammad, nie zaś radykalnie. Jeśli rodzice nie wykonają tego, to nie mają grzechu, gdyż w stosunku do dziewczynek stanowi ono makroma, czyli czyn zalecany, a nie obowiązkowy, wadżib, jak w stosunku do chłopców”.
Również Uniwersytet Al-Azhar cytowany w tym artykule nie mógł się jeszcze 15 lat temu jasno określić jako przeciwnik okaleczania kobiecych narządów płciowych. „Podsumowując, nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że obrzezanie dziewczynek jest zakazane, co najwyżej uznać, iż mieści się ono między wadżib a nadb, czyli między obowiązkiem a czynem dobrowolnym” – twierdził były przewodniczący Komitetu Fatw Al-Azhar, Ateiah Saqer.
Jest też opinia przeciwstawna, szejka Mahmuda Szaltuta, Wielkiego Imama Al-Azhar z czasów naserowskich, który uważa, że czyn ten, bolesny dla kobiet i nie dający żadnego pożytku, powinien być zakazany.
〉Przeczytaj o delegalizacji FGM w Sudanie
Dzisiaj mamy już inną sytuację i zarówno Al-Azhar, jak i Karadawi potępiają FGM. Jednak 15 lat, wobec trwającej przedtem 14 wieków tradycji, to trochę mało, żeby twierdzić, że islam z FGM nie ma nic wspólnego. Po drugie, stan ten nie jest stabilny, bo w 2012 roku pojawiły się doniesienia, że Bractwo Muzułmańskie na swojej drodze do władzy oferowało Egipcjanom przystępne finansowo zabiegi obrzezania kobiet.
Niemuzułmańskie FGM wraz z islamem dotarło do Azji
Drugi głos to zdanie doktora Bogusława Zagórskiego, wykładającego Cywilizację Islamu na Collegium Civitas. Prawdą jest, że propagowanie i obrona tego zabobonu to wstyd, jak zauważa, i że nie jest to tradycja wymyślona przez islam, lecz spadek po czasach przedmuzułmańskich. I oczywiście zwyczaj jest rozpowszechniony wśród ludów afrykańskich, a także chrześcijan i animistów. „Nie należy propagować i bronić tego zabobonu jako zwyczaju muzułmańskiego, to fałsz zniekształcający obraz naszego społeczeństwa muzułmańskiego w oczach świata” – pisze Zagórski.
Czego nie zauważa Zagórski we wpisie, to tego, że FGM jest także powszechne w Malezji i Indonezji. W największym kraju muzułmańskim, Indonezji prawie połowa dziewcząt poniżej 14 roku życia (dane UNICEF) przechodzi ten zabieg, a do dorosłości przechodzi go 90% kobiet. W Malezji według danych z różnych badań, tę barbarzyńską praktykę przeszło ponad 90% muzułmanek, a wiele z nich utożsamia ją z obowiązkiem bądź zaleceniem religijnym.
〉 Czy wiesz, że liczba okaleczonych kobiet w Niemczech wzrosła do 68 tysięcy?
Tu nie da się obronić twierdzenia, że obrzezanie jest spowodowane spadkiem po lokalnych kulturach, a rozpowszechniło się z taką akurat interpretacją islamu. Co więcej, w 2013 roku Indonezyjska Rada Ulemów wydała opinię, że chce, żeby ten proceder kontynuować, ponieważ jest uznawany przez nich za szlachetny. Gorzej jest w Malezji – tam w 2009 roku Krajowa Rada Fatw uznała FGM za obowiązkowe. W Indonezji praktyka się utrzymuje, chociaż rząd uznaje wszystkie rodzaje FGM za przestępstwo.
Upowszechnienie się w tych krajach okaleczania kobiet wiąże się z rozpowszechnieniem szkoły szafickiej, jednej z czterech głównych szkół prawa islamskiego, która uznaje ten czyn za obowiązkowy. Pozostałe trzy szkoły, zaznaczając, że część prawników miała zdanie odmienne, uważały FGM za czyn dopuszczalny lub nawet szlachetny. Wielu uczonych zastrzegało, że powinien być to typ zabiegu, który jest najmniej szkodliwy dla kobiet.
W ostatnich latach społeczność międzynarodowa nabrała przekonania, że nie można walczyć z religią, by wygrać walkę z barbarzyńską praktyką obrzezania narządów płciowych u kobiet. Łatwiej będzie osiągnąć ten rezultat poprzez współpracę z wpływowymi środowiskami religijnymi, czego dowodem są zmiany nastawienia Al-Azhar, Al-Karadawiego i innych.
Dlatego też obydwa głosy muzułmanów, do których się tu odnoszę, zdecydowanie odcinające się od tej praktyki, mają swoją pozytywną wartość. Niemniej jednak uczciwsze byłoby przyznanie się do błędu i wskazanie, w którym miejscu powstał, niż zamiatanie tych związków pod dywan.
Twierdzenie zamiast tego, że obrzezanie kobiet jest praktykowane także wśród chrześcijan, bez przypomnienia, że nie ma w tej społecznoci już żadnej podstawy w tekstach religijnych, to raczej taktyka z rodzaju „a u was Murzynów biją” i budowania pozytywnego wizerunku, niż chęć rozwiązania problemu.