Wygląda to jak normalny obóz zimowy, pisze szwajcarski dziennikarz Fabian Eberhard, ale jest miejscem indoktrynacji prowadzonej przez tureckich imamów przysłanych z Turcji.
Eberhard przypomina, że prezydent Turcji Erdogan zacytował ponad 30 lat temu wiersz, gdzie meczety nazwał „naszymi koszarami”, minarety „naszymi bagnetami”, a wiernych „naszymi żołnierzami”.
Teraz szkolenie „żołnierzy” zaczyna się od dziecka, na wyjeździe w trakcie świąt Bożego Narodzenia. W otoczeniu gór, na sankach, z bilardem i zabawami w łucznictwo, ale także z intensywnymi lekcjami Koranu, wspólnymi modlitwami do Allaha i przestrzeganiem ścisłych zasad segregacji płciowej, z umacnianiem tureckiej kultury, z kilkuletnimi dziewczynkami opatulonymi hidżabami.
Organizatorem jest Fundacja Turecko-Islamska w Szwajcarii, a tak naprawdę Diyanet, ministerstwo ds. religijnych Turcji, którego budżet przerasta budżety innych ministerstw. Na działania strategiczne do 2023 roku Diyanet przeznaczy 11 miliardów dolarów.
Uczestnikami szkoleń były dzieci ze szkoły podstawowej, pochodzenia tureckiego. Nie ma informacji co do treści przekazywanych na wyjeździe, ale przykładowo obecny tam imam z Neuchâtel, który przyjechał z południowej Turcji, wyraża w sieciach społecznościowych skrajne poglądy. Eberhard wymienia tu wzywanie do walki z Izraelem, wychwalanie Bractwa Muzułmańskiego, negatywne nastawianie muzułmanów przeciwko homoseksualistom.
Szwajcarsko-tureckie obozy zimowe to tradycja, jednak sama społeczność mniejszości tureckiej zaniepokojona jest coraz większym zaangażowaniem Diyanetu. „Coraz więcej imamów przysyłanych z kraju nad Bosforem mówi bardzo słabo po niemiecku i jest bezwarunkowo oddanych kursowi obranemu przez Erdogana”, pisze szwajcarski dziennikarz.
Prezydent Turcji podczas swoich wizyt jasno sie przeciwstawia asymilacji mniejszości tureckich za granicą. (j)
źródło: Blick