W 2019 roku zostałem obywatelem Austrii. Podczas ceremonii naturalizacji w Nowym Jorku poprosiłem urzędników o materiał, który poinformuje mnie o moich obowiązkach jako nowego obywatela. Odpowiedzieli, że żaden taki materiał nie jest dostępny.
Uprzejmie i z szacunkiem powiedziałem im, że powinien zostać przygotowany i wręczany każdemu nowemu Austriakowi.
Kilka lat wcześniej przemawiałem na spotkaniu funkcjonariuszy Komisji Europejskiej w Brukseli w sprawach imigracji, integracji i tożsamości. Namawiałem słuchaczy, by patrzyli na stosunek między państwami – gospodarzami a nowoprzybyłymi jako rodzaj kontraktu społecznego.
Jak wiem z doświadczeń własnej rodziny, jest to dwustronne zobowiązanie. Nie, to nie jest tylko kwestia odpowiedzialności państwa, by dostarczyć bezpiecznego schronienia, nauki języka i szkolenia zawodowego, opieki zdrowotnej i dachu nad głową, choć oczywiście te kwestie są bardzo ważne.
Jest to także kwestia odpowiedzialności nowoprzybyłego, by zrozumieć i respektować wartości kraju, a w przypadku państw członkowskich UE, demokracji, równości płci, wolności wyznania (i braku wyznania) oraz pluralizmu.
Tak, jest aż nadto wyraźne, że te wartości nie zawsze są bronione, także w procesie integracji, który przebiega nierówno w Europie, jak ostatnio pokazały śmiertelne ataki terrorystów mieszkających we Francji i w Austrii.
Szeregowców dżihadystycznych wojen być może czasem motywuje bieda i wyobcowanie, ale przywódców motywuje ideologiczny fanatyzm.
Co należy zrobić, kiedy Europa stoi przed brutalną rzeczywistością, że nie wszystko jest dobrze i że sam upływ czasu ani też pobożne życzenia nie zapewnią pomyślnej integracji i nie zredukują zagrożenia przemocą?
Po pierwsze, kraje europejskie powinny otwarcie i zdecydowanie bronić swoich podstawowych, demokratycznych wartości i przekonań, włącznie, w wypadku Francji, z laicité czyli sekularyzmem.
Po drugie, powinny stworzyć programy wychowujące do rzeczywistego poczucia integracji. Na poziomie społecznym trzeba usunąć bariery do pełnego uczestnictwa i walczyć z każdym rodzajem dyskryminacji lub stygmatyzacji.
Po trzecie, należy zrobić wszystko, co możliwe, by zniechęcić do tworzenia równoległych społeczeństw, które tylko tworzą wielopokoleniowe urazy i poczucie społeczno – politycznego oderwania.
Po czwarte, należy uświadomić sobie fakt, że szeregowców dżihadystycznych wojen być może czasem motywuje bieda i wyobcowanie, ale przywódców motywuje ideologiczny fanatyzm.
Po piąte, należy położyć kres zagranicznemu finansowaniu, które pochodzi z wrogich źródeł, od przywódców religijnych i instytucji, które głoszą ekstremizm i przemoc. W przypadku Niemiec, na przykład, może to obejmować Iran, Turcję, Katar i inne sieci Bractwa Muzułmańskiego.
Po szóste, należy baczniej uważać na religijnych kapłanów, którzy odwiedzają więzienia i doradzają więźniom. Zbyt często w przeszłości prowadziło to do procesu rekrutacji i radykalizacji.
Po siódme, należy szybciej zakazywać działania organizacji o terrorystycznym charakterze. Jest skandalem, że UE stworzyła i sztucznie utrzymywała podział Hezbollahu, uznając tylko tak zwane “militarne skrzydło” za grupę terrorystyczną. Na szczęście, pięć państw członkowskich UE – Estonia, Niemcy, Łotwa, Litwa i Holandia – działało samodzielnie. Tymczasem Francja podejmuje teraz działania przeciwko Szarym Wilkom, inspirowanemu przez Turcję faszystowskiemu ruchowi. Czy pozostali, włącznie z samą Unią, zrobią to samo? I czy Niemcy wreszcie podejmą działania przeciwko proirańskiemu Ośrodkowi Islamskiemu w Hamburgu?
Po ósme, mówiąc o Turcji, najwyższa pora, żeby zająć ostrzejsze stanowisko wobec bezczelnej i wielokrotnej ingerencji prezydenta Erdogana w sprawy europejskie, włącznie z jego staraniami zorganizowania i monitorowania tureckich społeczności od Austrii po Holandię, od Belgii po Niemcy.
Po dziewiąte, zabrało Unii zbyt wiele lat uzgodnienie, a następnie wprowadzenie w życie antyterrorystycznego programu o nazwie PNR (Passenger Name Record), który pozwala na przekazywanie informacji o podróżnych. Niektóre kraje widziały to jako naruszenie praw o ochronie informacji osobistej, kiedy w rzeczywistości chodziło o pilne potrzeby bezpieczeństwa. Kiedy podjęcie takich decyzji trwa latami, konsekwencje w międzyczasie mogą być fatalne.
I po dziesiąte, narzędzia terroryzmu dzisiaj są często ponadpaństwowe. Dotyczą państw i organizacji niepaństwowych, cyberprzestrzeni, migracji, prania pieniędzy, zorganizowanej przestępczości, politycznego przenikania, grup i firm stanowiących przykrywkę nielegalnej działalności itd.
Im bardziej Europa dzieli się informacjami i najlepszymi praktykami w ramach swoich granic oraz z innymi, podobnymi do siebie państwami, włącznie ze Stanami Zjednoczonymi, Izraelem i z umiarkowanymi krajami arabskimi, tym większe prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu w udaremnianiu rekrutacji i ataków oraz wzmocnieniu gotowości i narodowej odporności.
Europa, włącznie z Francją i Austrią, nie styka się po raz pierwszy z dżihadystycznym niebezpieczeństwem. Najnowsze śmiertelne zamachy w Paryżu, Nicei i Wiedniu są kolejnym bolesnym przypomnieniem, że groźba jest realna, że żaden kraj nie jest odporny i że, niestety, nie ma szybkich rozwiązań z dnia na dzień.
David Harris
Dyrektor wykonawczy American Jewish Committee (AJC)
Artykuł opublikowany na www.ajc.org
Źródło tekstu polskiego: listyznaszegosadu.pl
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska