Różne ugrupowania dżihadystyczne ukrywające się w północnej Syrii pod ochroną Turcji stają się siłami proxy, zastępczą armią nowych Otomanów.
Turcję i dżihadystów łączą ideologiczne i sektariańskie więzi oraz cele, wsparcie logistyczne i finansowe, a także bliskość geograficzna. Wspólne im jest zamiłowanie do awanturniczych działań w odległych krajach, szczególnie w służbie temu, co uważają za świętą sprawę.
Raport przygotowany przez Analytical Support and Sanctions Monitoring Team przedłożony Radzie Bezpieczeństwa ONZ dotyczący ISIS (Państwa Islamskiego), Al-Kaidy oraz powiązanych osób i jednostek, podsumowuje że Irak i Syria pozostają kluczowym obszarem dla ISIS, a region Idlib, gdzie Al-Kaida również ma filie, stanowi szczególne źródło niepokoju.
Pojęcie „region Idlib” odnosi się do północno-zachodniego wierzchołka Syrii sąsiadującego z Turcją, ostatniego rebelianckiego bastionu w tym rozdartym wojną kraju. Idlib de facto stał się turecką prowincją. Lira, turecka waluta, jest tam środkiem wymiany a tureckie agencje rządowe zapewniają takie usługi, jak edukacja, mieszkania i bezpieczeństwo publiczne. Od początku roku 2020 wojsko tureckie kontroluje ten obszar pod pretekstem ochrony tureckich punktów obserwacyjnych przed syryjską ofensywą militarną oraz tworzenia bezpiecznej strefy dla uchodźców.
Raport Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych mówi:
„Strefa deeskalacji w Idlibie pozostaje ważna dla ISIS jako ograniczona bezpieczna przystań. Hay’at Tahrir al-Sham (HTS) regularnie dokonuje aresztowań bojówkarzy ISIS. Jednakże niektórzy liderzy ISIS ciągle pozostają w tym regionie i jest on docelowym punktem dla wielu byłych bojówkarzy ISIS oraz ich rodzin jako najbezpieczniejsze miejsce wjazdu do Turcji.
HTS wciąż jest dominującym ugrupowaniem wojskowym na północnym zachodzie Syryjskiej Republiki Arabskiej, z około 10 000 żołnierzami, w większości Syryjczykami. HTS chciałoby bardziej skonsolidować swoją kontrolę nad strefą deeskalacji Idlib i naciska, żeby lokalni liderzy zaakceptowali jej zwierzchność, co zapewniłoby przestrzeganie przez ludność jej wersji prawa szariatu.
Poza opodatkowaniem lokalnych biznesów, HTS utrzymuje monopol na import benzyny i ropy. Zyski ugrupowania z handlu paliwem i energią są szacowane na milion dolarów miesięcznie. Podobno HTS również kontroluje pomoc humanitarną poprzez jednostkę znaną jako Maktab Sho’oun Al-Munathamat, która ogranicza bezpośrednią dystrybucję dóbr wśród lokalnej ludności przez organizacje humanitarne. Konfiskuje także część tych dóbr, żeby wzmacniać sieci patronackie HTS.
Inną dużą filią Al-Kaidy w rejonie Idlib jest Hurras al-Din (HAD), z 2 – 2,5 tysiącem bojówkarzy. Został on osłabiony znaczącą utratą przywódców w 2020 roku i przyćmiony przez HTS, z którym konkuruje o rekrutów i reputację wśród lokalnej ludności.
Rejon Idlib pozostaje bazą dla innych, zależnych od HTS, ugrupowań terrorystycznych, składających się głównie z kontyngentów zagranicznych dżihadystów. Te ugrupowania obejmują Khattab Al-Shishani Brigade (bojówkarzy czeczeńskich), Katiba al-Tawhid wal-Jihad (z Centralnej Azji) oraz Eastern Turkistan Islamic Movement, znaną także jako Turkistan Islamic Party (Islamska Partia Turkiestanu). Ta ostatnia podobno składa się z 3 – 4,5 tysiąca członków.”
Tak wyglądał Idlib pod koniec 2020 roku. Walczącym ugrupowaniem, będącym parasolem dla ugrupowań dżihadystycznych, jest Free Syrian Army (FSA), oficjalny sojusznik Turcji i siła walcząca w Syrii, która w 2019 przyjęła nazwę Syrian National Army (SNA). SNA jest szkolona i wyposażana przez tureckie wojsko od 2016 roku.
Lojaliści tureccy sunnicko-arabskiego pochodzenia zostali oskarżeni o sianie zamętu w północnej Syrii, wysiedlanie setek tysięcy osób i są podejrzani o popełnianie zbrodni wojennych każdego dnia. Dowodzone z Ankary oddziały milicji ponoszą większość winy za wiele okrucieństw wobec lokalnych Kurdów, w tym egzekucje, porwania, gwałty, kradzieże i inne zbrodnie.
SNA, nowa marka dżihadystów FSA, poszła za tym przykładem. Według raportu z 15 października 2019 roku, działający z tureckiego nadania pełnomocnicy „przysięgali zabić ‘świnie’ i ‘niewiernych’, nagrywali swoich kurdyjskich jeńców i w jednym brutalnym wideo wystrzeliwali kilka serii do człowieka leżącego na poboczu autostrady z rękami skrępowanymi na plecach”.
Przy ponad 200 000 wysiedlonych (według danych ONZ), wielu uchodźców twierdzi, że siły tureckie planują wysiedlenie Kurdów i zastąpienie ich Arabami lojalnymi w stosunku do Ankary. Zwalczają także syryjskie, kurdyjskie milicje, będące głównym wojskowym celem Turcji. Taka zła sława jest czymś niezwykłym dla sojusznika działającego w imieniu kraju członkowskiego NATO.
Według artykułu opublikowanego w Huffington Post 31 grudnia 2012 roku:
„[FSA] ostatnio zrabowało rezerwy pszenicy przeznaczone dla mieszkańców Aleppo i sprzedało je prywatnym tureckim handlarzom zboża, skonfiskowało zapasy leków i wymusiło ich ponowny zakup przez właścicieli, plądrowało szkoły. (…) Na przedmieściach Aleppo wprowadziło siły policyjne wymuszające przestrzeganie prawa szariatu, będące repliką policji wahhabistycznej w Arabii Saudyjskiej (…)”.
Libańskie gazety, takie jak Al-Akhbar i Assafir, opublikowały zatrważające wideo pokazujące dwunastoletnie dziecko zmuszone prawdopodobnie przez FSA do ucięcia głowy oficerowi syryjskiego wojska. FSA bierze także na cel infrastrukturę kraju. Jedna z głównych elektrowni w Damaszku została w ubiegłym tygodniu zniszczona, co dotknęło 40% mieszkańców miasta.
Amnesty International zebrała dowody na zbrodnie wojenne popełnione przez siły tureckie oraz wspierane przez Turcję syryjskie ugrupowania zbrojne podczas tej ofensywy. W oparciu o zeznania świadków z 12-16 października 2019 roku, AI donosi, „jak tureckie siły lekceważyły życie cywili, włącznie z masowymi zabójstwami i nieuprawnionymi atakami, w których zginęli lub zostali ranni cywile. Informacja zawiera obciążające dowody ataków nie uwzględniających mieszkalnego charakteru okolicy — z atakami na dom, piekarnię i szkołę włącznie – przeprowadzone przez tureckie i sprzymierzone z nimi syryjskie ugrupowania zbrojne.”
Gdy neootomańskie ambicje Turcji pchnęły ten kraj do udziału w libijskiej wojnie domowej, Ankara uruchomiła półoficjalną armię działającą w jej imieniu na nowej arenie wojennej. Według inspektora generalnego Pentagonu, Turcja wysłała do Libii w pierwszych trzech miesiącach 2020 roku między 3500 a 3800 opłacanych przez nią syryjskich bojówkarzy. To pierwszy raport Departamentu Obrony podający szczegóły tureckich działań w celu zmiany przebiegu libijskiej wojny. Raport kwartalny wewnętrznej kontroli w Pentagonie o działaniach antyterrorystycznych w Afryce mówi o tym, że Turcja płaciła i oferowała obywatelstwo tysiącom najemników walczących ramię w ramię z milicjami stacjonującymi w Trypolisie przeciwko oddziałom Khalify Haftera ze wchodniej Libii.
Później w 2020 roku, Turcja wprowadziła własne siły sprzymierzonych dżihadystów do konfliktu trwającego z dala od jej granic, w kraju, o którym wielu ledwie co słyszało kilka miesięcy wcześniej. W październiku ciała ponad 50 Syryjczyków poległych w wojnie armeńsko – azerskiej powróciły do kraju w celu pochówku. Byli oni członkami milicji walczących w imieniu Turcji w spornym regionie Górskiego Karabachu. I znowu prezydent Erdoğan był pierwszym światowym liderem, który rzucił się do walki, gdy tlący się od dawna konflikt na południowym Kaukazie zmienił się w otwartą wojnę. Turcja również dostarczała do Azerbejdżanu broń, szczególnie uzbrojone drony, a także zapewniała szkolenia.
Według raportu Observer Research Foundation:
„Wielu z tych, którzy znajdują drogę na inne teatry wojenne, takie jak Libia, a teraz Azerbejdżan, niekonieczne wywodzi się z tych samych sił milicji, bojówkarzy, islamistów i tak dalej. Natomiast walczący w Libii w imieniu Turcji najpewniej są członkami zaprawionych w boju milicji, uważającymi wizerunek prezydenta Erdoğana jako samozwańczego sunnickiego lidera za możliwy do przyjęcia i popierają geopolityczne manewry Ankary w regionie. Natomiast walczący w Azerbejdżanie zostali podobno wynajęci przez prywatnych kontrahentów, byli w większości ludźmi cierpiącymi ekonomiczny niedostatek w kraju pochodzenia i postrzegali obcy teatr wojenny jako płatne zajęcie.”
„Pomimo czasu, jaki to pochłonęło i kosztów, które Turcja poniosła, decydenci w Ankarze stali się bardziej skłonni posłużyć się wojskami zastępczymi (proxy), co sugeruje zmianę w psychologii i percepcji, stanowiącą znaczne odejście od historycznej tureckiej polityki opierania się na siłach konwencjonalnych. – mówi Osman Sert, dyrektor ds. badań w Ankara Institute. – Obce siły działające w imieniu Turcji są obecnie postrzegane jako znaczący komponent tureckich interesów bezpieczeństwa w regionie, a nie po prostu jako środek, który można wykorzystać w operacjach niebezpośrednio, poprzez innych sponsorów takich wojsk zastępczych w regionie.”
Burak Bekdil
Tłumaczenie Grażyna Jackowska na podst.: https://www.meforum.org/62179/jihadis-are-turkeys-permanent-proxy-force