Nie tylko Europa zaniepokojona jest dżihadystami ISIS, którzy wracają do swoich krajów. Podobne niepokoje wyrażają też władze w większości muzułmańskiej Indonezji.
Jednym z wracających do Indonezji jest Heru Kurnia, który dołączył do Państwa Islamskiego jednak dzisiaj uważa ich za sadystów. Opisuje jak dzieci w Rakce grały w piłkę głową mężczyzny świeżo po jego egzekucji. Kunia, jak twierdzi, uciekł z Państwa Islamskiego, a został zwabiony wizją idealnego muzułmańskiego społeczeństwa.
Inny z powracających twierdzi, że rekruterzy obiecywali mu darmowe szkoły dla córki, ale zaraz po przyjeździe okazało się, że chcą ją wydać za mąż. „Ciągle pytali się czy już dostałą miesiączkę”.
Obydwaj należą do osiemnastu dżihadystów, którzy wrócili w sierpniu do Indonezji i występują w rządowym filmie mającym obnażyć kłamstwa ISIS jakich używają do zwabienia ludzi do udziału w dżihadzie.
W Syrii wciąż pozostaje jednak około pięciuset Indonezyjczyków zaangażowanych w terroryzm. Eksperci obawiają się, że wracający będą posiadali większe umiejętności bojowe i terrorystyczne, a jednocześnie będą otoczeni nimbem ludzi, którzy brali udział w prawdziwym dżihadzie. Z drugiej strony wywiad uważa, że Indonezyjczycy, którzy nie są wysoko w hierarchii ISIS często przyjeżdżają rozczarowani tym, że sprzątali toalety czy pracowali w kuchni. To nie znajduje potwierdzenia na czatach szyfrowanego Telegramu, gdzie rzadko spotyka się narzekania na terrorystyczną organizację.
Powrotu indonezyjskich dżihadystów obawia się też sąsiednia Australia, która pamięta zamachy z 2002 roku na Bali, gdzie zginęło 88 Australijczyków. (j)
Źródło: Sydney Morning Herald