Co może zmienić „normalnego, uśmiechniętego duńskiego nastolatka” w islamistę sprzeciwiającego się „własnemu społeczeństwu, a nawet wspólnocie muzułmańskiej”? Na to właśnie pytanie odpowiedzi szukają duńskie władze.
Położone na przedmieściach Kopenhagi Norrebro zamieszkują głównie muzułmanie. Na ulicy spotykam dwóch młodych Duńczyków wyznających islam – nasza rozmowa dotyczy konfliktu toczącego się setki kilometrów od Danii – w Syrii. Mimo tej odległości, krwawy konflikt stał się problemem zarówno w kwestii bezpieczeństwa, jak i integracji w tym liberalnym państwie skandynawskim, jakim jest Dania. Jeden z chłopców, z którymi rozmawiałem nie zgodził się na nagrywanie, drugi natomiast stanowczo stwierdził, że dżihad (święta wojna) w Syrii był obowiązkiem każdego muzułmanina i jedynym sposobem na dowiedzenie swojego męstwa.
Materiał nakręcony w Syrii promujący walkę europejskich dżihadystów po stronie opozycjonistów coraz bardziej niepokoi władze, ponieważ wracający do Europy bojownicy stanowią zagrożenie. Niektórzy z nich nazywani są „al-Denmarki” albo „Duńczykami”. Anna Mee Allerslev, odpowiedzialna za integrację i zatrudnienie w Kopenhadze, powiedziała BBC, że władze traktują to zagrożenie bardzo poważnie. Szacuje, że około sto osób wyjechało do Syrii, z czego dziesięć już wróciło. Biorąc pod uwagę, że muzułmanie stanowią w Danii około 4% z pięć i półmilionowej populacji, stu dżihadystów to dużo.
Dania ze swoją liczbą dżihadystów plasuje się zaraz za Belgią, biorąc pod uwagę odsetek muzułmanów w całej populacji – podaje International Centre for the Study of Radicalisation and Political Violence przy London’s King’s College. Według najnowszych danych najliczniejszą, bo przekraczającą liczbę trzystupiećdziesięciu, grupę bojowników stanowią Brytyjczycy. Aby rozwiązać palący problem, władze Danii postanowiły przeznaczyć milion koron (£109,000; $184,000) na zapobieganie radykalizacji młodzieży muzułmańskiej na terenie kraju.
Nowe fundusze przeznaczone będą na program odwrócenia skutków radykalizacji, którego celem w pierwszej kolejności jest zapobieganie radykalizacji młodych duńskich muzułmanów oraz rehabilitacja weteranów z Syrii. Podobne programy zostały wprowadzone również w innych krajach europejskich, między innymi w Wielkiej Brytanii. Brytyjskie służby antyterrorystyczne zdecydowały się na bezprecedensowy apel do muzułmanek, by te odwodziły swoich krewnych od pomysłu wyjazdu do Syrii. Apel poprzedziła śmierć kilku Brytyjczyków, którzy brali udział w syryjskich walkach. Liderem duńskiego programu integracji jest Muhammed Hee, który przed laty przeszedł na islam. Powiedział BBC, że program oparty jest na komunikacji z rodzinami muzułmanów, którzy wyjechali by walczyć w Syrii oraz z rodzicami, którzy uważają, że ich dzieci nabierają ekstremistycznych poglądów.
BBC usiłowało porozmawiać z rodzinami bojowników, żadna jednak nie zgodziła się argumentując, że media zawsze przedstawiają ich w negatywnym świetle. Sąsiedzi jednak chętnie wypowiedzieli się na temat bojowników.
Zranione uczucia
Jehad al-Fara, lider wspólnoty muzułmańskiej, opowiedział BBC o 16-letnim synu swojego kolegi, chirurga. Chłopak planował podróż do Syrii. Jego ojcu, z pomocą władz, udało się zatrzymać go w ostatniej chwili. Inny muzułmanin, z pochodzenia Syryjczyk, przyznał, że jego syn, świadomy sytuacji w Syrii, chciał tam wyjechać, by bronić kraju. Po powrocie do zwykłego życia w Danii, kiedy zrozumiał, że ludzie tacy jak on przedstawiani są jako zagrożenie, było mu bardzo przykro, ponieważ – jak mówi – nie chce stanowić dla nikogo zagrożenia.