Mimo, że Wielka Brytania opuściła Unię Europejską, ciągle zmaga się z kryzysem imigracyjnym na Kanale La Manche (Angielskim), pisze magazyn „Politico”.
Dziennikarka Cristina Galardo cytuje poniedziałkową wypowiedź minister spraw wewnętrznych Suelli Braverman: „System jest zepsuty. Nielegalna imigracja jest poza kontrolą”. Te lakoniczne słowa opisują przepełnione centra azylowe i wzrost liczby nielegalnych przekroczeń łodziami – 8400 w 2020 roku, 28500 w 2021 oraz szacowane 40 tysięcy w tym roku.
Oxfordzkie Obserwatorium Migracji ma wyjaśnienie tego fenomenu – jest to efekt sukcesu działań blokujących nielegalną imigrację ciężarówkami z Francji. „Jeżeli zamkniesz jedną drogę, tworzysz presję, żeby ludzie próbowali nowych opcji”, twierdzi dyrektorka ośrodka Madeleine Sumption. To bardzo logiczne, ale jednocześnie nie daje żadnej odpowiedzi, a nawet zdaje się sugerować, żeby nie podejmować działań przeszkadzających imigracji, bo stworzy się problemy.
Nie zadziałał program push-backów na morzu przeprowadzany przez poprzednią minister spraw wewnętrznych Priti Patel. Musiała go wycofać jako niepraktyczny. Dziennikarka zauważa, że także rządowy program przenoszenia szukających azylu do Rwandy, wprowadzany przez Patel, nie jest skuteczny. Winą rządu jest tu jednak to, że aktywiści, działacze humanitarni i ich prawnicy zakopali program w pozwach sądowych.
Jak przekonuje Politico, wobec prób porozumienia z europejskimi stolicami, które niechętne są odbierać od Wielkiej Brytanii imigrantów, którzy przeszli wcześniej przez ich terytorium, jedyną nadzieją pozostaje umowa z Francją.
Niestety z artykułu możemy dowiedzieć się jedynie, na ile beznadziejna jest sytuacja Wielkiej Brytanii. I jeszcze, jak beznadziejni są brytyjscy konserwatyści. Jednak w lutym, w raczej konserwatywnym think tanku Policy Exchange powstał „Plan B” dla rozwiązania problemu migracji przez Kanał.