Jan Wójcik
Duże poruszenie wywołuje ostatnio Polityczna Deklaracja z Marrakeszu 2018. Według jej zdecydowanych przeciwników ma się ona przyczynić do nasilenia migracji i jest dowodem na to, że „PiS oszukał Polaków”.
Co więcej, dowodem na to ma być wycofanie się z podpisania dokumentu przez rząd Węgier, właśnie pod zarzutem ryzyka wywołania kolejnej fali migracyjnej.
Deklaracja została podpisana w ramach Procesu z Rabatu, rozpoczętego w roku 2006, którego zasadniczym celem jest powstrzymanie imigracji z Afryki do Europy, stworzenie legalnych ścieżek dla osób wykwalifikowanych oraz wspieranie rozwoju Afryki, co ma zredukować potrzebę migracji. Warto tu wtrącić, że według badań – tego nigdy dosyć – poprawa zamożności obywateli państw afrykańskich bez poprawy systemów prawnych i instytucjonalnych w jakich funkcjonują, do pewnej wysokości PKB per capita, będzie działać odwrotnie i przyczyniać się do zwiększonej ich migracji. Jednak co do samego Procesu podniesiono zarzut, że wraz z tegoroczną deklaracją przyjął on charakter odmienny, a nawet wprost przeciwny do idei, jaka towarzyszyła jego tworzeniu.
Zdaniem ministra spraw zagranicznych i handlu Węgier Pétera Szijjártó „deklaracja przyjęta na spotkaniu mówi, że migracja jest pozytywnym procesem, który musi być wspierany, i w związku z tym nowe migracyjne kanały muszą zostać otwarte, a migracja nie może być rozróżniana ze względu na jej prawny status”. Trudno jednak znaleźć potwierdzenie tych stwierdzeń w treści deklaracji.
Co prawda, strony zgadzają się, żeby nie rozróżniać imigrantów ze względu na ich status, ale chodzi tu nie o kwestię zarządzania migracją, a o zapewnienie ludziom podstawowych praw człowieka (punkt 1 Action Plan str. 2 Deklaracji). Jeżeli zaś chodzi o to, że „migracja jest pozytywnym procesem”, występuje to zawsze w połączeniu z migracją regularną, czytaj legalną – innymi słowy taką, jaką akceptują państwa zgadzające się na pobyt obcokrajowców w charakterze ekonomicznym czy naukowym (Cel 1: Maksymalizowanie pozytywnych dla rozwoju skutków regularnej migracji).
W tym celu mówi się o trzech punktach – podzieleniu się dobrymi praktykami i wiedzą co do diaspor oraz ich lepszej adaptacji; obniżeniu kosztów przesyłania pieniędzy do krajów pochodzenia (co ważne jest też dla kontroli nieformalnych systemów transferu pieniędzy); promowaniu przedsiębiorczości wśród imigranckiej młodzieży, by dzięki temu wpływała na rozwój w krajach pochodzenia.
Druga domena Deklaracji mówi o promowaniu regularnej (legalnej) migracji dla przedsiębiorców, młodych profesjonalistów czy badaczy. Trzecia o wspieraniu uchodźców, ale także ich integracji – z naciskiem na obowiązki i prawa w kraju przyjmującym. Podkreślane są także zasady obowiązujące już teraz, bez tego dokumentu – takie, jak zasada nie zawracania osoby, której odmówiono prawa azylu, do państwa, gdzie groziłyby jej tortury i prześladowania. Mowa jest jednocześnie o rozwijaniu systemów powrotów dla nieregularnych (nielegalnych) imigrantów. Dokument wzywa też państwa do zwalczania przemytników i handlu ludźmi. Czy to wygląda tak strasznie, jak maluje to minister spraw zagranicznych Węgier?
I teraz, co jest najistotniejsze. Nawet jeżeli treść tego dokumentu wydaje się komuś podejrzana lub się nie podoba, to nie ma istotnej liczbowo migracji z państw afrykańskich do Polski. I deklaracja nie ma żadnego związku z procedurą relokacji uchodźców, więc jeżeli osoby uznane za uchodźców będą trafiały do Europy, to nie do Polski.
W dalszym ciągu obowiązują porozumienia dublińskie, pozwalające taką osobę zawrócić do pierwszego kraju, do którego dostała się na teren Unii Europejskiej. Tak, jak to robią na przykład Niemcy z obywatelami Federacji Rosyjskiej, Czeczenami, wydalanymi do Polski. I ostatnia już uwaga: Deklaracja Polityczna Marrakesz 2018 to deklaracja (jak nazwa wskazuje) polityczna – to nie jest żaden prawnie obowiązujący dokument.