Arabski książę potępia islamizm

Daniel Pipes

książe

Salman bin Hamad Al.-Chalifa, następca tronu Bahrajnu, dyskutujący o tożsamości wroga

W niezwykłym, jak dotąd niezauważonym wystąpieniu, Salman bin Hamad Al-Chalifa, następca tronu Bahrajnu, przeanalizował islamistycznego wroga i wskazał ważne sposoby walki z nim.

Książę może wiele nauczyć ludzi Zachodu (poczynając od jego nieudolnego odpowiednika w Wielkiej Brytanii, księcia Karola), jeśli tylko będą go słuchać. Tak, niektórzy zachodni przywódcy mówią o konfrontacji z islamistyczną ideologią, jednak większość unika tej kwestii i ucieka się do eufemizmów, niejasności i tchórzostwa.

Najbardziej frustrujący są ci przywódcy (jak Tony Blair), którzy wygłaszają gorące przemowy, z których nic nie wynika.

Książę Salman, który liczy sobie 45 lat, jest powszechnie uważany za głównego reformatora w rodzinie królewskiej w Bahrajnie. Swoje wystąpienie rozpoczął od kilku uwag na temat nieścisłości określenia „wojna z terrorem”. Nadszedł czas, by „pozbyć się” określenia, które wywodzi się od 11 września. „Jest ono nieco mylące. Nie opisuje ono całości i totalności naszego konfliktu”, lecz jest jedynie „narzędziem” i taktyką.

Następnie, w perfekcyjnym angielskim, książę umieszcza obecny konflikt w historycznym kontekście. „Jeśli spojrzymy na ostatnie stulecie, to mierzymy się z zupełnie innym wrogiem. Mierzyliśmy się z komunizmem i stanęliśmy przeciw niemu razem. Jednak, gdy walczyliśmy z komunizmem, rozumieliśmy, że jest to ideologia. Terroryzm nie jest ideologią”.

Zaznacza, że „nie walczymy tylko z terrorystami, walczymy z teokratami”. W rozumieniu Salmana teokraci to ludzie „znajdujący się na szczycie religijnej ideologii, którzy mają władzę, by poprzez ukaz religijny pozbawić kogoś […] jego przyszłości – i używają [władzy religijnej] dla zysków politycznych”. Są oni także tyranami, izolacjonistami i mizoginami, z którymi trzeba walczyć „bardzo długo”. Oskarża ich o bycie „w stylu siedemnastego wieku” i że „nie ma dla nich miejsca w dwudziestym pierwszym” wieku.

Wzywa do „porzucenia terminu 'wojna z terrorem’ i skupienia się na prawdziwym zagrożeniu, jakim jest wzrost siły złych teokracji”; w tym celu proponuje zastąpienie terminu „wojna z terrorem” określeniem „wojna z teokratami”. Koncept ten, ma on nadzieję, umożliwi „ustanowienie militarnej, społecznej i politycznej – a może nawet i ekonomicznej – koncepcji walki w sposób podobny, jak to zrobiliśmy w walce z komunizmem”. W być może najlepszym fragmencie swojej przemowy stwierdza, że „walczyć należy z ideologią. Trzeba ją nazwać, trzeba ją zawstydzić, trzeba ją ograniczyć, a ostatecznie trzeba ją pokonać”.

Jak na razie – doskonale. Jednak Salman unika tej gorzkiej realności, że „pokręcona” i „barbarzyńska” ideologia, którą opisuje, jest islamistyczna i wszyscy teokraci to muzułmanie: „wojna, w której walczymy, nie może być wojną z islamem, […] chrześcijaństwem, […] judaizmem, […] buddyzmem”.

Tak więc, kiedy Salman nazywa ideologię, to kluczy i uogólnia. Proponuje nieszczególnie zręczny neologizm („teo-kryzm”), a następnie sięga do II wojny światowej i używa terminu „faszystowska teokracja”. Odrzuca „islamizm”, mówiąc, że nie chce „rozmawiać o określonych partiach politycznych, niezależnie, czy są islamistyczne, czy nie”.

Twierdzę, że terminem, którego szuka książę, jest właśnie islamizm; i jesteśmy w trakcie „wojny z islamizmem”. Salman bardzo dobrze rozumie ten problem – transformację islamu w ideologię totalitarną. Jednak szuka ucieczki [od niego] w stwierdzeniu, że chrześcijaństwo, judaizm i buddyzm też muszą mierzyć się z tym problemem. Lepiej by było, gdyby on – i inni muzułmanie – zrozumieli, że niestety tylko islam zawiera w sobie możliwość takiej totalitarnej drogi.

Jednak myślmy pozytywnie. Uwagi Salmana wpisują się w rosnący trend wśród muzułmańskich polityków, by bezpośrednio walczyć z islamistycznym zagrożeniem. Dwa niedawne przykłady:

W ważnym, konceptualnym przełomie, rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich uznał CAIR i wiele innych grup nie stosujących przemocy za organizacje terrorystyczne, argumentując, że zachęcają one do terroryzmu i finansują go.

Rząd Egiptu wysłał międzynarodowy list gończy za Jusufem al-Qaradawim, lat 88, wielce wpływowym duchowym przywódcą Bractwa Muzułmańskiego, za „wzywanie i współudział w morderstwie, pomoc […] w ucieczce więźniów, podpaleniach, wandalizmie i kradzieży”.

Karadawi

Egipski rząd nakazał aresztowanie ideologa Bractwa Muzułmańskiego, Jusufa al-Qaradawiego.

Ta nowa tendencja jest niezwykle ważna. Jak często powtarzam, radykalny islam jest problemem, a rozwiązaniem jest umiarkowany islam. Teraz możemy dodać do listy muzułmanów, którzy starają się znaleźć rozwiązanie, kolejnego wpływowego przywódcę, następcę tronu Bahrajnu.

Tłumaczył: Mateusz J. Fafiński
Źródło: www.pl.danielpipes.org

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Widmo terroryzmu wisi nad olimpiadą

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem