Czy są kraje, które skutecznie integrują imigrantów? To dzisiaj jedno z najważniejszych europejskich pytań, bo integracja imigrantów to kwestia cywilizacyjna dla polityki wewnętrznej krajów Europy Zachodniej.
W nowym artykule Claudia Cajvan, doradczyni polityczna European People’s Party (centro-prawicowe ugrupowanie, największe w Parlamencie Europejskim), porównuje działania Francji, Niemiec, Szwecji i Danii w tej dziedzinie.
Imigranci mają obowiązki
Porównanie skuteczności działań integrujących imigrantów w Europie jest bardzo trudne, pisze Cajvan, ponieważ polityka integracyjna należy do kompetencji państw narodowych, a nie Unii Europejskiej. Dlatego nie ma jednej, wspólnej definicji pojęcia „integracja”: każde państwo określa po swojemu to, co uważa za integrację – jeśli w ogóle określa.
Komisja Europejska w 2016 roku określiła ogólnie integrację jako „dynamiczny proces dwutorowy, co oznacza, że oczekuje się nie tylko, iż imigranci przyjmą podstawowe wartości unijne i nauczą się języka nowego kraju, ale również, że kraje przyjmujące imigrantów dadzą im realne możliwości włączenia się do gospodarki i społeczeństw tych krajów”.
Imigranci mają zatem obowiązki, uważa autorka: powinni przestrzegać europejskich praw, szanować europejskie wartości, nasz model społeczny, system podatkowy i instytucje polityczne.
Dania daje radę
W jakim stopniu udaje się ten respekt dla naszych praw, wartości i instytucji przekazać? Ponieważ nie ma jednej definicji „integracji” więc nie można bezpośrednio ze sobą porównywać różnych krajów. Autorka uważa, że najlepiej sytuacja wygląda w Danii, a znacznie gorzej w pozostałych trzech krajach.
Różnica polega na tym, uważa Claudia Cajvan, że Dania stosuje obecnie bardzo aktywne podejście do integracji imigrantów – głównie tych muzułmańskich, co jest wynikiem poprzednich, niedobrych doświadczeń.
Po pierwsze, buduje osiedla nowych imigrantów w całym kraju, starając się nie dopuścić do tworzenia gett. Po drugie, aktywnie uczy imigrantów języka, jeszcze nawet zanim otrzymają prawo pobytu. Po trzecie, aktywnie stara się włączyć ich w rynek pracy, przez ocenę ich umiejętności, szkolenia i przypisanie każdemu imigrantowi miejscowej osoby, która pomaga mu w życiu prywatnym i zawodowym. Po czwarte – ogranicza zasiłki dla imigrantów poniżej zasiłków dla własnych obywateli, zgodnie z zasadą, że na zasiłek też trzeba zapracować.
Głównym skutkiem takiej polityki jest lepsze włączenie imigrantów do gospodarki, czyli integracja przez podjęcie pracy zarobkowej. Autorka nie przytacza konkretnych liczb, dlatego dokonałem porównania czterech omawianych przez nią krajów, jeśli chodzi o stopień zatrudnienia imigrantów.
Porównanie obejmuje stan sprzed kryzysu imigracyjnego w roku 2014 i aktualnie, w IV kwartale 2019 roku. Dla stanu aktualnego porównać możemy zatrudnienie imigrantów i osób z obywatelstwem danego kraju.
Dania nie tylko ma największy odsetek pracujących imigrantów, ale w okresie od 2014 roku zrobiła też największy krok w stronę ich aktywizacji zawodowej, a różnica pomiędzy odsetkami pracujących obywateli i imigrantów jest najmniejsza.
Aktywność zawodowa imigrantów jest dlatego tak istotna, że, jak pisze cytowany przez autorkę ekonomista Philip Collier, „im więcej interakcji ma imigrant z ludnością miejscową, tym szybciej się w nią włącza. Ważną konsekwencją tego jest fakt, że im większa jest diaspora, tym wolniejszy jest ten proces”.
Niektórych zintegrować się nie da
Jednym ze skutków zwiększania się zbiorowości imigrantów i ich osiedlania się w gettach są szkoły, w których większość uczniów ma korzenie imigracyjne, więc możliwości poznawania miejscowych wartości i integrowania się do dominującej kultury są bardzo ograniczone.
Zaś diaspory nie tylko stają się coraz większe – współczesna technika umożliwia imigrantom stały kontakt z krajem ojczystym i jego zwyczajami. Niektóre grupy mają tak odległe od zachodnich systemy wartości, że ich integracja jest raczej niemożliwa.
Dlatego, według Trevora Philipsa, pochodzącego z Jamajki brytyjskiego polityka, który badał muzułmańskich imigrantów, politycy nie mogą spodziewać się, że ta zbiorowość sama się zintegruje, tak jak działo się z innymi zbiorowościami imigrantów w Wielkiej Brytanii.
Efekty analiz Philipsa potwierdził holenderski socjolog Ruud Koopmans, który badał w 2008 roku imigrantów z Turcji w kilku krajach europejskich. Stwierdził, że fundamentalizm religijny jest znacznie silniejszy w grupie imigrantów tureckich i ich potomków niż w zbiorowości miejscowych mieszkańców, deklarujących się jako chrześcijanie.
Ogromna większość badanych imigrantów i osób pochodzenia imigracyjnego uważała, że prawo religijne powinno mieć pierwszeństwo przed prawem państwowym (65%) i że muzułmanie powinni powrócić do religijnych korzeni wiary (60%).
Daleka droga do dobrej koegzystencji
„Nasze społeczeństwa oparte są na judeo-chrześcijańskiej tradycji religijnej, na rządach prawa i podstawowych wartościach, takich jak wolność słowa, równość praw kobiet i mężczyzn i dialog między społecznościami religijnymi. Znaczna większość imigrantów ma odmienną tożsamość religijną i kulturową”, pisze Cajvan, dlatego „absolutnie podstawową rzeczą jest dowiedzenie się, z jakimi wartościami ludzie przybywają do Europy i czy jesteśmy w stanie zapewnić dobrą koegzystencję różnych grup kulturowych i politycznych”.
Przykłady francuskich przedmieść z ich zamieszkami i paleniem samochodów, niemieckich szkół z przewagą imigranckich uczniów, czy z połową imigrantów nie podejmujących pracy w Szwecji pokazują, jak daleko od takiej sytuacji jesteśmy.
Przykład Danii pokazuje jednak, że dużym wysiłkiem i dobrze przemyślaną polityką można osiągnąć niezły poziom bezpieczeństwa – nie ma masowych zamachów terrorystycznych przeprowadzanych przez miejscowych muzułmanów – i włączyć imigrantów przynajmniej do życia zawodowego.
Grzegorz Lindenberg
Źródła: Claudia Cajvan „Lessons From Migrant Integration Into European Societies”, Eurostat