Organizacje pozarządowe działające na rzecz masowego przyjmowania imigrantów i uchodźców, a także dziennikarze reprezentujący podobne poglądy próbują narzucić język debaty o kryzysie imigracyjnym. Akurat tego wyrażenia – „kryzys imigracyjny” – też chcieliby, żebyśmy nie używali.
W mediach społecznościowych dziennikarz portalu gazeta.pl Patryk Strzałkowski kolportuje zasady mówienia o imigracji, które pochodzą m.in. ze strony promującej migrację – uchodzcy.info. Pod pretekstem, że szerzą dehumanizację, niektóre słowa są deprecjonowane po to, żeby sterować dyskusją i odebrać innym możliwość opisywania sytuacji w inny sposób, niż pożądany przez zwolenników przyjmowania imigrantów. I tak wzywa się, żeby nie używać słów:
– Nielegalny imigrant, ponieważ człowiek nie jest nielegalny, argumentują.
To nadużycie, bo stwierdzenie „nielegalny imigrant” nie oznacza, że człowiek sam w sobie jest nielegalny, tylko że w sposób bezprawny przekroczył granicę. Co prawda konwencja gwarantuje uchodźcom prawo do wjazdu bez dokumentów, ale nie każda taka osoba jest uchodźcą. Mamy też wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który pozwala państwu wydalać osoby nielegalnie przekraczające granicę bez rozpatrywania ich wniosków zaraz po złapaniu. ETPC uzasadnia: „Postawili siebie samych w sytuacji niezgodnej z prawem, usiłując jako część dużej grupy przekroczyć granicę z Hiszpanią w miejscu niedozwolonym, wykorzystując przy tym przewagę liczebną i używając siły”.
– Fala imigracyjna – ponieważ przedstawienie tego w ten sposób jest jakoby odczłowieczaniem imigrantów.
Prezentującym taki pogląd widocznie zależy na tym, żeby pozbawić język możliwości przedstawienia takiego zjawiska jako potencjalnego zagrożenia. Nie ma wątpliwości, że sytuacja imigrantów i uchodźców jest trudna, ale zjawisko masowej, nielegalnej migracji jest także zagrożeniem dla stabilności państw i nie ma powodu, żeby nie używać do tego celu języka opisowego, który w żaden sposób nie narusza dobrego imienia poszczególnych imigrantów, ani nie neguje ich trudnej sytuacji.