24 marca rząd brytyjski przedstawił nową strategię przeciwdziałania terroryzmowi, mającą udoskonalić poprzednią wersję, która zdaje się nie przyniosła zamierzonych efektów. Mimo tego, że Wielka Brytania według źródeł rządowych pozostaje w stanie podwyższonego zagrożenia, to działania prewencyjne proponowane przez polityków pozostają wciąż dalece niedoskonałe.
Z oficjalnego oświadczenia rządowego dowiadujemy się między innymi o zagrożeniu użycia tak zwanej brudnej bomby, a także bomby atomowej i chemicznej. Groźba użycia tego typu broni w Wielkiej Brytanii utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie i zdaniem pani minister spraw wewnętrznych Jacqui Smith, w głównej mierze pochodzi ze strony al-Kaidy i ugrupowań jej pokrewnych. Zagrożenie atakiem jest bardzo prawdopodobne i może on zostać przeprowadzony bez ostrzeżenia w każdym momencie – powiedziała do członków parlamentu pani minister. Jest to groźba tym bardziej realna, że znacznie wzrosła łatwość zdobycia środków potrzebnych do produkcji brudnej bomby, która może zanieczyścić środowisko lub wywołać panikę.
Wydaje się, że istnieje powszechna zgoda co do fiaska poprzedniego planu, który proponował takie rozwiązania jak między innymi wspieranie umiarkowanych ugrupowań islamskich w celu prewencji wobec działań radykalnych. Kompromitacją można nazwać współpracę z Muzułmańską Radą Wielkiej Brytanii, która została zerwana przez Hazel Blears, minister do spraw społeczności. Nastąpiło to po tym, gdy okazało się, że wysoko postawiona osoba z rady została obwiniona o popieranie aktów agresji wymierzonych przeciwko zagranicznym statkom, usiłującym zapobiec dostawom broni w Strefę Gazy. Obie panie minister wraz z członkiniami Partii Pracy, którym nie podobają się poglądy islamistów dotyczących płci, są przedstawicielkami polityki „twardej ręki”. Jednak trudno dopatrywać się zwartej linii politycznej rządu, bo obok takich stanowczych głosów słychać także i te bardziej zachowawcze, jak byłego ministra spraw zagranicznych a obecnego ministra sprawiedliwości Jacka Strawa, który proponuje utrzymanie obecnego status quo. Na szczęście postawa, którą reperezentowały władze w latach 80’ i 90’, kiedy pozostawiało się islamistów w spokoju dopóty, dopóki nie planowali zamachów, odeszła do lamusa.
Śmiało propagowaną ideą rządu – o ile nie pobożnym życzeniem – jest niepoleganie tylko i wyłącznie na jednostkach wyspecjalizowanych, ale włączenie w działania prewencyjne także zwykłych obywateli. Ma się to odbyć poprzez szkolenia pracowników hoteli, zapobieganie antydemokratycznym głosom ekstremistycznym w społecznościach, wspieranie prodemokratycznych głosów islamskich, utrudnianie dostępu do informacji internetowych zachęcających do ataków i wreszcie zwiększenie nakładów na policję i służby bezpieczeństwa.
Brzmi to jak hasła starannie przygotowanej kampanii politycznej, z pobrzmiewającymi w tle słowami Tony’ego Blaira, który po zamachach 11 lipca 2005 powiedział, że trzeba się skonfrontować nie tylko z metodami, ale i z ideologią. Wszystko zmierza w tym kierunku, przynajmniej według zapewnień rządu. Jak donosi poważne źródło rządowe, przywódcy muzułmańscy, którzy będą nawoływać do separacji, zostaną odizolowani i publicznie odrzuceni nawet jeśli ich słowa nie naruszałyby prawa. Maajid Nawaz, były członek ugrupowania muzułmańskiego Hizbu ut-Tahrir, w wywiadzie dla BBC powiedział: Zauważam, że nie powinniśmy skupiać się tylko i wyłącznie na powstrzymywaniu tych, którzy aktywnie zagrażają cywilom, ale że powinniśmy użyć mowy i umysłu, aby powstrzymać również tych, którzy propagują filozofię terroru.
Tyle deklaracji. Weryfikację przyniesie jutro. Mimo trafionych inicjatyw, takich jak wzrost nakładów finansowych na policję i służby bezpieczeństwa (z 2,5 miliarda funtów w roku ubiegłym do 3,5 miliardów w roku 2011), wzmożenia i lepszej koordynacji współpracy z partnerskimi służbami w Afganistanie i Pakistanie – skąd zdaje się pochodzić lwia część ekstremistów islamskich – zdarzają się i takie, jak trzygodzinne szkolenia dla około 60 000 pracowników hoteli i sklepów na wypadek ataków. Skomentował to, jak się wydaje trafnie, Chris Grayling, minister spraw wewnętrznych w „gabinecie cieni”: Nie pojmuję jak możemy skutecznie wyszkolić tych ludzi w czasie o połowę krótszym od tego, jaki jest potrzebny na naukę jazdy na rowerze.
Oprac.: XC