Pierwsze lokalne wybory odbędą się w Tunezji 6 maja, co ma być krokiem wzmacniającym kraj na drodze do demokracji. Temu chce przeszkodzić ISIS.
Państwo Islamskie w swojej propagandzie skierowanej do Tunezyjczyków wzywa do użycia przemocy przeciwko nadchodzącym wyborom. Liczy szczególnie na regiony wnętrza kraju, które często przez stolicę i regiony wybrzeża były zaniedbywane. To jest nadzieja terrorystów, że uda im się wygrać lokalne resentymenty, którym kres mają położyć właśnie wybory przybliżające władzę do ludzi.
Przede wszystkim propaganda dżihadystów zwraca się przeciwko partii wywodzącej się z ruchu islamistycznego Ennahda, która ich zdaniem będąc u władzy nie realizowała celów wprowadzenia szariatu, dała równy status kobietom i mężczyznom oraz nie wprowadziła kar za bluźnierstwo. Co interesujące po przegranych wyborach w 2016 Ennahda uznała, że nie jest już partią islamistyczną, a partią „muzułmańskiej demokracji” i oddzieliła dawa (prozelityzm) od polityki. Co prawda potrzebna jest jeszcze weryfikacja rzeczywistości tych deklaracji, ale to wystarcza, by ISIS próbowało zwrócić muzułmanów przeciwko dotychczas reprezentującej ich partii.
Władze obawiają się ataków na lokale wyborcze i zakłócenia procesu wyborczego, co może w regionach, które czują się gorzej traktowane doprowadzić do utracenia wiary w zdolność rządu do poprawienia ich sytuacji. Jeżeli to się nie uda i wybory lokalne okażą się sukcesem, przeniesie to część władzy do lokalnych struktur, co będzie mogło umocnić tunezyjską demokrację. (j)