Jan Wójcik
Kiedy w TVN słyszy się, że problemy Molenbeek zaczęły się od wielkiego gestu króla Arabii Saudyjskiej po pożarze domów towarowych, za którym poszła budowa wahabickiego meczetu, można pomyśleć: nareszcie.
I to jest duży plus odcinka „Kobieta na krańcu świata” o brukselskiej wylęgarni terrorystów, nakręconego przez Martynę Wojciechowską. Zwrócenie uwagi na związek ideologii z terroryzmem.
Reportaż o tym nie wspomina, ale tu warto wspomnieć, że w Polsce wahabickie królestwo zastosowało podobny modus operandi. Najpierw szczodry gest, rozdzielenie bliźniaczek syjamskich, potem Order Uśmiechu, Order Orła Białego, Nagroda im. Lecha Wałęsy i wreszcie zasponsorowanie meczetu na warszawskiej Ochocie. Można mieć tylko nadzieję, że skutki nie będą podobnie opłakane.
Reportaż rzuca też światło na to, że radykalizacja muzułmanów nie odbywa się w strefach bezprawia, ale w normalnych, nieco biedniejszych dzielnicach i wcale status materialny nie musi być jej powodem.
Są jednak też minusy. Nie wiem, dlaczego obowiązkowym punktem wszystkich ekip z Polski robiących materiał o Molenbeek jest wizyta w siłowni Carlosa Pereza, który sprzedaje każdemu te same historie. Sprawę do bólu poprawnego politycznie reportażu „Gazety Wyborczej” omawiał już u nas Grzegorz Lindenberg. Islam w siłowni Carlosa jest przedstawiony jako taka religia, jak chrześcijaństwo, a tylko gdzieś tam w tle majaczy ten wahabizm.