Rodziny 800 ofiar zamachów z 11 września 2001 złożyły w sądzie federalnym na Manhattanie pozew przeciwko rządowi Arabii Saudyjskiej, któremu zarzucają pomaganie ówczesnym zamachowcom z Al Kaidy.
15 z 19 zamachowców było Saudyjczykami, trzech pracowało wcześniej dla saudyjskiego rządu. Nie wiadomo, jakiego odszkodowania od Arabii Saudyjskiej będą się domagać rodziny, ale będą to na pewno kwoty idące w miliardy dolarów.
W pozwie wykorzystane zostały materiały ze śledztwa, prowadzone przez FBI po zamachach. Zgodnie z nimi urzędnicy saudyjskiej ambasady pomagali dwóm zamachowcom w znalezieniu mieszkań w USA, kursów angielskiego, otrzymaniu kart kredytowych i gotówki – pomagali wtopić się w społeczeństwo amerykańskie w okresie rozpoczynającym się półtora roku przed zamachami.
Głównemu zamachowcowi, mieszkającemu w Niemczech Mohamedowi Attcie, pomagał urzędnik tamtejszej saudyjskiej ambasady. Noc przed zamachem w hotelu w Wirginii spędził z kilkoma zamachowcami inny urzędnik z saudyjskiej ambasady w Waszyngtonie.
W pozwie zarzuca się również rządowi saudyjskiemu, że za jego wiedzą i zgodą fundacje saudyjskie przekazywały pieniądze Al-Kaidzie, że pieniądze te w znacznej części były rządowe i że rząd próbował ukryć swoje powiązania z tymi fundacjami.
Pozew stał się możliwy piętnaście lat po zamachach, ponieważ dopiero w zeszłym roku Kongres uchwalił ustawę JASTA, pozwalającą obywatelom amerykańskim pozywać rządy krajów wspierających terroryzm. Zgodnie ze zwyczajami międzynarodowymi obywatele nie mogą pozywać rządów innych krajów. Kongres przegłosował tę ustawę mimo sprzeciwu prezydenta Obamy i sprzeciwu Arabii Saudyjskiej, która groziła wyprzedażą setek miliardów dolarów obligacji amerykańskiego rządu, co mogłoby załamać rynek i spowodować trudności finansowania amerykańskiego deficytu budżetowego tymi obligacjami.
GL na podstawie aol.com