„Sadam zzieleniałby z zazdrości” tymi słowami Daily Mail opisuje wart 500 milionów funtów pałac prezydenta Turcji Recepa Tayiipa Erdogana.
Po nieudanym puczu elity polityczne mówiły o uratowaniu demokracji w Turcji, jednak siedziba prezydenta przypomina bardziej bogactwa zgromadzone przez bliskowschodnich dyktatorów, niż rezydencję urzędującego reprezentanta demokratycznego kraju.
Pokazując bogactwo siedziby prezydenckiej na zdjęciach, gazeta nie omieszka wspomnieć o zakupoholizmie Pierwszej Damy, wymieniając incydenty z zamknięciem brukselskiego centrum handlowego specjalnie dla niej czy z wydaniem 37 tysięcy funtów na warszawskim bazarze na Kole. Emine Erdogan, prowadząc „skromne i niepozorne życie” muzułmanki pije herbatę w cenie 1 500 funtów za kilogram z pozłacanych filiżanek po 250 funtów za sztukę.
Według „Forbesa” Erdogan jest jednym z najlepiej zarabiających polityków na świecie. Posiada zespół piłkarski, restauracje, a także własną markę wódki. Kontrastuje to z życiem obywateli państwa, gdzie 2/3 dzieci według unijnych standardów żyje w ubóstwie.
Niestety na krytykę wystawnego życia pary prezydenckiej przez Turków nie ma co liczyć, ponieważ sprawa skończyłaby się zapewne sądem i uwięzieniem.