“Imigrantów nie chcą przyjąć nawet państwa, z których pochodzą. Według Engstroema, mimo że w normalnych warunkach sprawami deportacji zajmuje się 200 policjantów, to w wielu przypadkach proces ten utrudnia sprzeciw państw, z których pochodzą imigranci.
Swoich obywateli nie przyjmują Somalia, Erytrea, Liban, Maroko oraz Liban. Podobne kłopoty Szwecja ma w kontaktach z władzami Afganistanu, Iraku, a także Iranu.
– Istnieje ryzyko, że sprawa o wydalenie przedawni się, a wtedy taka osoba może złożyć kolejny wniosek o azyl – powiedział Engstroem” – kolejny cytat z GW.
Tutaj akurat fakty się zgadzają (oprócz istnienia, wg. „Gazety”, dwóch Libanów). Jako czytelniczka chciałabym jednak dowiedzieć się, dlaczego te kraje imigrantów nie przyjmują z powrotem. Otóż w 90% przypadków azylanci nie chcieli lub nie potrafili potwierdzić swojej tożsamości, a przy napływie 100 tys. imigrantów rocznie brakuje środków na werifikację danych. Osoby, które mieszkają w ośrodkach dla uchodźców, mimo że dostały decyzję o wydaleniu, czują się bezpiecznie, wiedząc, że wydalenie im nie grozi, bo nie jest znana ich tożsamość, a w wielu wypadkach nawet kraj ich pochodzenia.
Uważny czytelnik zwróci być może uwagę na liczbę 200 policjantów oddelegowanych do wydalenia kilkudziesięciu tysięcy nielegalnych imigrantów. Powiedzmy, że tym policjantom uda się ustalić tożsamość tych imigrantów, znaleźć ich i ulokować w ośrodkach detencyjnych, które dysponują 200-300 miejscami na całą Szwecję, a następnie załatwić wszelkie formalności związane z ich wydaleniem, łącznie z akceptem z kraju ich pochodzenia.
Aby ich wydalić należy wyczarterować samolot, którym ze względu bezpieczeństwa będzie leciało 50 uchodźców i tyle samo policjantów, kilku pracowników socjalnych, tłumaczy, lekarz, pielęgniarka. Jeden policjant, wziąwszy pod uwagę 40-godzinny tydzień pracy, nadgodziny oraz fakt, że po wylądowaniu trzeba załatwić wszelkie formalności, jest w stanie tygodniowo wydalić 2-3 osoby. I teraz prosta zagadka matematyczna. Ile czasu zajmie 200 policjantom wydalenie 20 tys. imigrantów? W Szwecji nigdy takich pytań nie zadawano. Jest na to za późno. Ważne jednak, żeby Polacy zadawali jak najwięcej tego rodzaju pytań, zamiast uczestniczyć w tym samym konkursie na najlepszego najszlachetniejszego, najbardziej humanitarnego, jak to przez wiele lat robili Szwedzi.
„Gazeta”: “Szwedzka polityka migracyjna uważana jest za liberalną – aż 77 proc. wniosków o azyl rozpatrywanych jest pozytywnie. Uchodźcy w Niemczech otrzymują prawo pobytu jedynie w 42 proc. przypadków.”
Dodajmy do tego jedną z najwyższych na świecie norm zasiłku socjalnego, wypłacanego raczej bezwarunkowo i otrzymujemy odpowiedź, dlaczego dziesiątki tysięcy ludzi co roku decyduje się na pozostawienie całego swojego dobytku, zapożyczenie się i narażenie życia, żeby odbyć podróż przez pół kontynetu do kraju, który nie kusi ani przyjemnym klimatem, atrakcyjnym rynkiem pracy ani serdecznością mieszkańców.
Ludzie ci często potocznie określani są jako uchodźcy, co jest pojęciem mylnym. Uchodźca to osoba, której przyznano status uchodźcy według Konwecji Genewskiej w pierwszym bezpiecznym kraju po przekroczeniu granicy państwa, w którym jest prześladowana. Pozostałe osoby to imigranci. A osoby, które przekroczyły osiem granic w drodze do kraju przeznaczenia, w tym wypadku Szwecji, to głównie imigranci ekonomiczni.
„GW”: “We wtorek szwedzki rząd poinformował o zaostrzeniu przepisów migracyjnych. Uchodźcom przyznawany będzie jedynie tymczasowy pobyt, ograniczone zostanie prawo do łączenia rodzin imigrantów”.
Jednak zaostrzenia te mają charakter tylko symboliczny. Pobyt stały czy tymczasowy nie ma żadnego znaczenia, dopóki Szwecja nie radzi sobie z wydalaniem cudzoziemców, którym wygasło pozwolenie na pobyt, a nic nie wskazuje na to, że zacznie sobie radzić. Ograniczenie prawa do łączenia rodzin doprowadzi jedynie do zwiększenia liczby dzieci, które będą z narażeniem życia zabierane w podróż do kraju, któremu nadal się wydaje, że jest rogiem obfitości.
Dotychczasowe zaostrzenia przepisów imigracyjnych miały jedynie marginalne znaczenie. Na przykład wprowadzone w 2010 roku prawo o obowiązku utrzymania przez osobę sprowadzającą swojego partnera/partnerkę do Szwecji miało tyle wyjątków, że w praktyce obejmowało mniej niż 1% osób. Według szwedzkiego naukowca zajmującego się kwestią migracji na Uniwersytecie w Goeteborgu, Joakima Ruista, obecne zaostrzenie przepisów może dotyczyć zaledwie około 5% osób, które otrzymały azyl.
Gdzieś na początku artykułu „Gazeta” kusi: “Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas.” Droga „Gazeto”, nie, nie chcę wiedzieć szybciej, chcę wiedzieć rzetelniej. Od jednego z najpoczytniejszych dzienników w Polsce wymagam rzetelności i przyzwoitości dziennikarskiej, szczególnie, jeśli chodzi o relacje dotyczące migracji. Dzisiaj, kiedy losy naszego kraju i Europy zależą od mądrych decyzji polityków w kwestii migracji, ważne jest, żeby te decyzje opierały się na faktach, a nie na pobożnych życzeniach.
——————————————————–
Autorka mieszka od 34 lat w Szwecji, od 12 lat pracuje w Agencji Migracyjnej.