Szwedzka policja naliczyła 55 zdominowanych przez muzułmańskie gangi “zakazanych stref”, do których zakaz wstępu mają także sami policjanci.
Raport policji szwedzkiej opublikowany 24 października pokazuje 55 stref, do których lepiej jest się nie zapuszczać nie tylko zwykłym obywatelom, ale siłom porządkowym, tereny te bowiem znajdują się pod kontrolą gangów. To tak zwane „no-go areas”.
Funkcjonariusze policji często doświadczali tam bezpośrednich napaści, próbując interweniować w związku z atakami na innych przedstawicieli państwa: listonoszy, strażaków, ratowników pogotowia itp. Wozy straży pożarnej i pogotowia musiały czekać na eskortę policyjną, żeby móc dostać się do tych obszarów.
Mapa zakazanych stref pokrywa się z mapą 186 obszarów gęsto zaludnionych, głównie muzułmańskich gett, zamieszkałych przez osoby o niskim wykształceniu, gdzie panuje wysokie bezrobocie i kwitnie handel narkotykami.
W miejsce wycofujących się stróżów prawa wchodzi zorganizowana przestępczość, która zaczyna tam stanowić prawo w sposób przypominający „Ojca chrzestnego”. Oficjalne sądy i kary zastępowane są kodeksami panującymi w rodzimej kulturze dominującego na danym terenie gangu. Raport mówi także o „posterunkach granicznych” w niektórych z tych stref. Problem w tym, że nie są one prowadzone przez funkcjonariuszy, lecz przez rywalizujące gangi.
W odpowiedzi na pojawianie się “stref zakazanych” szwedzka policja nasila swoje miękkie podejście, oparte na dialogu i zrozumieniu. W trakcie zamieszek w 2013 roku w Sztokholmie, gdy spalono setki samochadów, policja trzymała się z daleka i wysyłała specjalnie przeszkolonych do dialogu funkcjonariuszy, którzy grillowali hot dogi halal z ludźmi wzniecającymi zamieszki, żeby tamci spróbowali zrozumieć, że wybrali błędny sposób postępowania.
Od nowego roku akademia policyjna wprowadzi więcej szkoleń z wrażliwości kulturowej, zagadnień gender i etyki.
AX na podst. Daily Caller