Michał Hola
Strach przed zablokowaniem Kanału Sueskiego jest fetyszem Zachodu. Rosja broniąc polityki energetycznego status quo, w grze o wszystko może wykorzystać błąd Amerykanów i przejąć Egipt.
Strzelaniny, porwania i ataki bombowe stały się codzienną rutyną półwyspu Synaj. Rebelia islamistów rozprzestrzenia się z nowego źródła na pozostałe rejony Egiptu. Bezpieczeństwo całego regionu będzie zagrożone gdy organizacje terrorystyczne realizując plan budowy globalnego Kalifatu rozniecą powstanie w ostatnim łączniku Afryki i Bliskiego Wschodu.
Od obalenia Prezydenta Hosni Mubaraka stale pogarsza się sytuacja ekonomiczna Egiptu. Powtarzające się protesty, wybuchy przemocy i narastająca ilość aktów terroru budzą niepokój inwestorów – co w konsekwencji powoduje spadek liczby inwestycji bezpośrednich.
Zmniejszają się również wpływy z turystyki. W wyniku sierpniowych zamieszek liczba zagranicznych gości spadła o ponad 84 procent. W samym Szarm el-Sheik obłożenie wyniosło poniżej 35 procent a blisko jedna trzecia hoteli znajdujących się po drugiej stronie Morza Czerwonego jest już zamknięta.
Kanał Sueski
Zagrożony jest również trzeci z istotnych ekonomicznych filarów Egiptu – kanał Sueski – który przynosi dochody w wysokości blisko 5 miliardów rocznie.
Bojownicy mówią wprost, że są „zobowiązani do ataków na tę arterię handlową dla państwa niewiernych”. Bojownicy wiedzą, że skuteczna i silna obrona na wszystkich 163 kilometrach długości Kanału Sueskiego obecnie nie jest możliwa a prędzej czy później terroryści osiągną sukces.
W ostatnich miesiącach terroryści przygotowali i przeprowadzili kilka prób zamachów przeciwko transportom poruszającym się Kanałem Sueskim. Dotychczasowe ataki przy użyciu granatników przeciwpancernych były faktycznie nieskuteczne, lecz egipska armia udaremniła również kilka znacznie lepiej przygotowywanych ataków z użyciem broni i materiałów mogących powodować ogromne szkody. Nagłe wstrzymanie drożności sueskiego szlaku może mieć poważne ekonomiczne skutki dla Egiptu i handlu międzynarodowego.
Dla kogo Kanał Sueski jest ważny?
Wojciech Jakóbik z Instytutu Jagiellońskiego – Ocenia się, że stałe zatrzymanie transportu na tym szlaku wiązałoby się z poważnymi wyzwaniami dla biznesu i centrów produkcyjnych w Europie. Transportowce musiałyby korzystać z trasy przez Przylądek Dobrej Nadziei w RPA. Przez to wydajność pracy w Europie mogłaby spaść nawet o 17 procent.
Firmy świadczące usługi transportowe musiałyby użyć dwunastu statków, aby zapewnić przepustowość na poziomie znanym z Kanału Sueskiego, który zapewnia obecnie dziesięć okrętów. W ramach transportu między Europą i Azją musiałoby przybyć na ten cel 48 statków. Średnia trasa z Europy do Azji wydłużyłaby się o tydzień a z powrotem o 8,5 dnia. Przez to koszty wzrosłyby nawet o 77 procent, co oznacza wzrost kosztów o 210 dolarów na standardowym kontenerze (teu) a w konsekwencji około 8 mln dolarów więcej za każdą podróż.
Środkiem zaradczym mogłoby być podniesienie prędkości okrętów transportowych, które podróżując szybciej, byłyby w stanie uzupełnić lukę spowodowaną zamknięciem Kanału Sueskiego. To jednak również wiązałoby się z dodatkowymi kosztami liczonymi przez przewoźników. Sprawiłoby to, że transport na krótszych trasach, np. z Bliskiego Wschodu na Morze Śródziemne stałyby się droższe, bo infrastruktura musiałaby zostać przystosowana do nowej sytuacji, w której statki wpływają do basenu śródziemnomorskiego z Zachodu, a nie z Wschodu.
Strach przed zablokowaniem Kanału Sueskiego jest fetyszem Zachodu, dla którego realne znaczenie szlaku sueskiego spada. Jeżeli dojdzie do blokady kanału to Europejczycy i Amerykanie znajdą sposób na poradzenie sobie bez niego.
Zamknięcie kanału spowodowałoby przekierowanie tranzytu afrykańskiej ropy naftowej z Azji do Europy. W okresie demokratyzacji dostępu do węglowodorów spowodowanej tzw. łupkową rewolucją Azjaci znaleźli by jednak szybko nowych dostawców, a zatem kryzys naftowy nie zagroziłby również i ich części świata.
Należy się spodziewać, że znaczenie Suezu będzie nadal malało a ewentualne niepokoje w Egipcie będą mniej ryzykowne o tyle, że nie spowodują już globalnego kryzysu surowcowego.
Sytuacja ma się gorzej, jeśli chodzi o petro-state i gas-state jak Rosja czy Katar. Tym krajom będzie zależało na utrzymaniu drożności tego szlaku, ponieważ konsekwencje jego zamknięcia będą dotkliwe dla ich polityki energetycznej względem krajów zachodnich.
Zatrzymanie transportu węglowodorów przez Suez oznaczałoby zwiększenie podaży surowców tego typu w Azji. To z kolei osłabiłoby szanse Rosji na zwiększenie eksportu ropy i LNG na tym kierunku, co jest elementem jej strategii energetycznej. W ten sposób ugruntowałoby zależność Rosjan od eksportu do Europy. Zalew surowca obniżyłby ceny i osłabił pozycję OPEC w stosunku do nowych dostawców, np. Stanów Zjednoczonych. Dodatkowo wypchnąłby starych dostawców LNG jak Katar z Europy. Nie leży to w interesie państw energetycznego status quo. Dlatego z punktu widzenia energetyki zablokowanie Kanału byłoby dla nich szkodliwe i można byłoby się spodziewać ich działań mających na celu przywrócenie tranzytu na tym kierunku.
Rosja zamiast Ameryki
Wraz z niepewną przyszłością wojskowej i finansowej pomocy Stanów Zjednoczonych, władze Egiptu muszą pozyskać nowego strategicznego partnera w dziedzinie bezpieczeństwa. Chociaż współpraca z Izraelem znacznie się pogłębia to nadal nie uzyskała należycie silnego wymiaru.
Władze Egiptu przyznają, że trwają rozmowy z Rosją, które mają na celu wypełnienie niedostatku bezpieczeństwa związanego z ograniczeniem amerykańskiej wojskowej i finansowej pomocy. To będzie jeden z istotnych elementów rozmów podczas rozpoczynającej się dzisiaj w Egipcie dwudniowej wizyt rosyjskich ministrów obrony narodowej i spraw zagranicznych. Szczegóły egipskich potrzeb, ewentualnego zwiększenia współpracy wojskowej oraz możliwość zakupu rosyjskiego uzbrojenia miały być elementem rozmów podczas wizyty w Egipcie generała Wieczasława Kondraszowa, do której doszło pod koniec października.
Egipska lista życzeń
Chociaż oficjalnie mówi się, że Egiptu nie stać na zakup nowoczesnej rosyjskiej broni, to możliwe, że w jej współfinansowaniu pomoże jeden z krajów Zatoki Perskiej. Na wysokich pozycjach egipskiej listy zakupowej mają znajdować się myśliwce MiG-29 m2, systemy obrony krótkiego i średniego zasięgu Buk M2, Tor M2 oraz Pancys-S1. Przedmiotem rozmów mogły być również międzykontynentalne pociski balistyczne Topol – chociaż jest to raczej kontrowersyjna teza.
Współpraca ma iść jeszcze dalej. Według niepotwierdzonych informacji Rosjanie rozważają również możliwość umieszczenia w Egipcie bazy rosyjskiej marynarki wojennej, będącej alternatywą dla obiektu w Tartusie. Na silnych pozycjach możliwych lokalizacji mają znajdować się Aleksandria oraz Port Said, znajdujący się w północnej części Kanału Sueskiego.
Chociaż egipska armia odnotowuje w ostatnim czasie sukcesy w walce z islamskimi bojownikami z Synaju, to są to jedynie działania doraźne. Egipt musi rozszerzać współpracę z sąsiadami, jak Izrael, ale również powinien zabezpieczyć wsparcie ze strony globalnego mocarstwa w dziedzinie bezpieczeństwa. Z powodu własnego błędu, niestety mogą to nie być Amerykanie… Bez ustabilizowania bezpieczeństwa Synaju i Doliny Nilu, nie można mówić o realnych szansach na ożywienie gospodarcze i stabilność polityczną – transport przez Kanał Sueski jest ryzykowny – a bez silnego wsparcia militarnego, osłabiony politycznie i ekonomicznie Egipt, może nie oprzeć się przed globalnym Kalifatem, budowanym przez terrorystów.
Artykuł ukazał się na: MadMagazine
Michał Hola – Doradca ds. bezpieczeństwa, specjalista działań “tracking and targeting”, były dziennikarz DziennikZbrojny.pl, obecnie MadMagazine.