Jan Wójcik
Pałeczka Prezydencji Unii Europejskiej przekazana Danii, czas podsumować deklarację, która przez ubiegły rok zajmowała czytelników naszego magazynu. Czy Polska Prezydencja, zgodnie z zapowiedziami, poczyniła postępy na gruncie negocjacji akcesyjnych Turcji?
Kiedy Polska miała rozpocząć Prezydencję, negocjacje już znajdowały się w impasie i przekonywano, że jeżeli wkrótce nie zostaną otwarte nowe rozdziały lub zakończone rozdziały będące w toku uzgodnień, uzgodnienia staną w martwym punkcie. Rozdziałem, który postanowili otworzyć Polacy, była energetyka. Tak jednak się nie stało. Nie zniesiono także wiz dla obywateli tureckich przybywających na teren Unii Europejskiej. Przyczyną tego miała być negatywna postawa Berlina i Paryża, zdecydowanych zwolenników „uprzywilejowanego partnerstwa” Turcji zamiast pełnego członkostwa.
Nie tylko konkrety, ale również deklaracje z biegiem czasu traciły na ostrości. „Jestem przekonany, że polska Prezydencja nada mocniejsze tempo, jeśli chodzi o negocjacje i rozmowy pomiędzy Unią Europejską a Turcją” – mówił w grudniu ubiegłego roku premier Donald Tusk na Polsko-Tureckim Forum Przedsiębiorców.
Pół roku później prezydent Bronisław Komorowski podczas wizyty w Warszawie prezydenta Turcji dyplomatycznie tłumaczył, że Polska popiera unijne aspiracje ale „dzisiaj wszyscy wiedzą, że nie jest to najlepszy okres dla poszerzania Unii”. Dodawał, że powodzenie negocjacji zależy także od samego zainteresowanego kraju. ponieważ „trzeba zarówno reform wewnątrz Turcji, ale też przekonywania całej Unii do poszerzenia Wspólnoty”.
Miłe byłoby uczucie, że nasze, Euroislamu, starania, listy, publikacje w jakikolwiek sposób wywarły wpływ na rządzących i rzeczywista zmiana podejścia jest rezultatem ich przemyślanej postawy a nie objawem bezsilności naszego kraju. Niestety, bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja.
Splot różnych wydarzeń powoduje, że coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, iż Turcja nigdy nie zostanie członkiem Unii Europejskiej. Kryzys polityczno-finansowy jaki trawi obecnie Unię na pewno przyczynia się do większego sceptycyzmu jeżeli chodzi o kolejne rozszerzenia. Co więcej, sama trwałość projektu unijnego jest kwestionowana. Z drugiej strony rewolucje Arabskiej Wiosny powodują, że Turcja realizując politykę neo-osmańską sama zwraca się w innym niż europejski kierunku. Kraje powoli opanowywane przez partie islamistyczne postrzegają Turcję jako przykład, tymczasem w Europie to Turcja musi dostosować się do pewnego wzorca. Napięcie rosnące na Bliskim Wschodzie, czy to w relacjach Izrael-Cypr-Turcja, czy Iran-Izrael-Stany Zjednoczone, a także konflikt szyicko-sunnicki, również odstraszają od przyjmowania Turcji w szeregi państw unijnych.
Na portalu euroislam.pl w trakcie ostatniego półrocza pojawiła się duża liczba wiadomości, które w ten czy inny sposób pokazywały jak daleko jest Turcji do Unii. Podobnie jak w poprzednich latach, powtarzały się wiadomości o dyskryminacji mniejszości etnicznych i religijnych, przemocy wobec kobiet – włączając w to nierozwiązany problem zabójstw honorowych – oraz postępującej islamizacji kraju pod rządami AKP, która trzeci raz z rzędu wygrała wybory.
Na pierwszy plan wybijała się informacja o skali ograniczania wolności prasy. W 2011 roku Turcja wysunęła się na czoło krajów, w których najwięcej dziennikarzy znajdowało się w więzieniu bądź w areszcie. Doprowadziło to do wielu słownych utarczek między tureckimi przedstawicielami a krytykującymi Turcję Radą Europy czy Parlamentem Europejskim.
Innym odkryciem tego roku była konstatacja, że „anatolijski tygrys” gospodarczy jest z papieru. Dynamiczne wzrosty gospodarcze Turcji nie są generowane przez pozytywny bilans w obrocie zagranicznym, ale przez wzrost zadłużenia konsumpcyjnego. Doprowadziło to do poważnego deficytu w obrocie bieżącym oraz spadku notowań tureckiej liry. Przewidywania ekonomistów na rok 2012 nie są dla tego kraju najlepsze i ewentualna fala kryzysu oraz ucieczka krótkoterminowego kapitału inwestycyjnego może doprowadzić do kryzysu, jakiego doznały w latach 90 państwa latynoamerykańskie.
Nasiliły się też walki z Kurdami. Pojawiły się oskarżenia o stosowanie przez Turcję zabronionych konwencjami broni w celu zwalczania kurdyjskich bojowników. Dochodziło też do tragicznych ataków na wioski cywilów w północnym Iraku.
Narasta też konflikt z Izraelem. Turcja, pomimo raportu ONZ uznającego prawowitość blokady morskiej Strefy Gazy ustanowionej przez Izrael, w dalszym ciągu oskarża go o morderstwo swoich obywateli, a także deklaruje przełamanie blokady, co ma jej zyskać sympatyków wśród islamistów w krajach arabskich. Do problemów politycznych dołączyły istotne gospodarcze aspiracje obydwu krajów do korzystania z odkrytych złóż paliw kopalnych w szelfie pomiędzy Cyprem a Izraelem. Turcja, posługując się kartą nieuznawanego przez żadne inne państwo poza nią samą Cypru Północnego, próbuje zabezpieczyć jego prawa do tych złóż grożąc prowadzeniem wydobycia pod asystą okrętów wojennych. Doprowadziło to do ujawnienia przez Grecję i Izrael podpisania przez te kraje paktu defensywnego na wypadek zagrożenia ze strony Turcji.
I tu czas wspomnieć o roli kraju, który może w przyszłości zupełnie wykoleić negocjacje akcesyjne Turcji. Cypr, bowiem o nim mowa, obejmie prezydencję już w połowie bieżącego roku. Turcja, de facto okupująca północną część wyspy zapowiada, że nie będzie utrzymywać wtedy z Radą Europejską żadnych stosunków. Zabezpiecza się jednak, że pomimo tego będzie prowadzić rozmowy z Komisją Europejską. Europejscy parlamentarzyści i urzędnicy zdają się nie akceptować podrywania autorytetu unijnych instytucji.
Na razie jednak prezydencję rozpoczyna Dania, która nie stawia sobie żadnych ambitnych celów i prawdopodobnie do czasu objęcia przewodnictwa przez Cypr niewiele się w kwestii tureckiej zmieni, a to nie są najlepsze rokowania dla sukcesu negocjacji.