Antyterrorystyczne manipulacje statystyczne

Jan Wójcik

Zamach Breivika brutalnie obudził tych, którzy nieświadomi byli, że agresywna ideologia multikulturalizmu i nasilające się działania islamistów spotkają się z reakcją skrajnej prawicy. Teraz jednak media idą dalej „Prawicowy ekstremizm w Europie groźniejszy od terroryzmu”, zatytułowała informację PAP „Gazeta Wyborcza”.

Treść artykułu wyjaśnia dziwne na pierwszy rzut oka pomieszanie pojęć i próbę porównania zagrożenia ze strony ideologii (skrajna prawica) z zagrożeniem ze strony metod działania (terroryzm). „W Europie groźniejsi od islamistów są prawicowi ekstremiści”, stwierdził naczelny Newsweeka Fareed Zakaria. Co takiego zmieniło – w tak krótkim czasie – postrzeganie naszego kontynentu, poza szokiem w reakcji na zamachy z Oslo? Zakaria powołuje się na dwa rodzaje danych statystycznych. Pierwszy z nich to przywoływane również przez Pankowskiego w rozmowie z Żakowskim statystyki Europolu pokazujące, że znacznie więcej dokonano zamachów terrorystycznych o motywacji prawicowej niż islamistycznych.

To jest nieprawda! Sam Europol podaje, że ataków terrorystycznych motywowanych skrajnie prawicową ideologią w 2010 roku nie było. Publicyści wyciągają pochopne wnioski z analiz Europolu i lekką ręką ataki separatystyczne w długotrwałych i wieloletnich konfliktach (Irlandia Północna, kraj Basków) zaliczają do ataków prawicowych, by poprzeć swoją tezę o wzroście zagrożenia tym rodzajem ekstremizmu. Czy zatem autorzy zaliczyliby PPS Piłsudskiego do skrajnej prawicy? I co z teorią o wzroście ekstremizmu, skoro konflikty w tych obszarach trwają od dekad?

Ataki terrorystyczne w Europie 2010, źródło Europol TE-SAT 2011

Ataki terrorystyczne w Europie 2010, źródło Europol TE-SAT 2011

Co więcej, jeżeli założymy, że państwa Europy Zachodniej stanowią obszar rządów prawa, gdzie nie aresztuje się z reguły ludzi bezpodstawnie, to obraz będzie odwrotny. Aresztowań osób podejrzanych o islamski terroryzm było 179, co znacznie przewyższa liczbę aresztowań wobec skrajnej prawicy, równą 1. Co ciekawe, aresztowano też – dla porównania 34 skrajnych lewicowców.

I jak to mówią Anglicy, last but not least – rzecznik Europolu Svenn Kragh Pedersen po zamachach w Norwegii informował prasę, że mimo wszystko nie należy bagatelizować zagrożenia islamskim terroryzmem. Dodawał, że taki rodzaj przemocy jak akt terrorystyczny wobec masy ludzi nie należy do typowego modus operandi neonazistów, którzy raczej posługują się porwaniami czy podpaleniami.

Drugą swoją liczbową manipulacje Zakaria opiera na procencie muzułmańskiej populacji w Europie, który wynosi 3% w skali całego kontynentu. Dlaczego najpierw rozmawiamy o skali przestępstw w samej tylko Europie Zachodniej, a już liczbę muzułmanów odnosimy do całej Europy? Przede wszystkim, „The Daily Telegrach” podaje inną średnią dla Unii Europejskiej (jeżeli mamy mówić o spójnym obszarze) – 5%, za to w najliczniejszych krajach Europy Zachodniej liczebnośc muzułmanów wygląda inaczej: Francja: 10%, Wielka Brytania: 4%), Niemcy; 4-5%.

Natomiast przewidywania są różne: jedni, jak Zakaria, twierdzą, że populacja muzułmanów wzrośnie do 8% populacji europejskiej i na tym się zatrzyma, inni, jak „The Telegrach” odają na 2050 rok prognozę 20%. Trudno zweryfikować dzisiaj te prognozy, jednak Zakaria opiera swoje przewidywania wyłącznie na spadającej dzietności wśród kolejnych pokoleń imigrantów, natomiast zupełnie pomija kolejne nawoływania europejskich ministrów pracy i polityki socjalnej o zwiększenie imigracji. Pomija też wzrost nielegalnej imigracji spowodowanej Arabską Wiosną – a kłopoty z nią związane mogą szybko się nie skończyć, skoro nikt z racjonalnie myślących analityków nie oczekuje szybkiej poprawy sytuacji gospodarczej w regionie, a polityczna także pozostaje niewyjaśniona.

Istotnym błędem popełnianym przez Zakarię i to nie po raz pierwszy, jest również odnoszenie problemu tylko do zamachów dokonywanych przez skrajne ugrupowania posługujące się przemocą. Zakaria nie porusza w ogóle kwestii islamizmu nie posługującego się przemocą, którego dążenia są jednak antydemokratyczne; podobnie zresztą rzecz ma się z zagrożeniem po stronie skrajnej prawicy. Nie dalej jak rok temu Zakaria bronił imama Feisala Abdula Raufa, który przewodził inicjatywie budowy meczetu przy Ground Zero w Nowym Jorku. W jego obronie oddał nawet nagrodę przyznaną mu przed laty przez żydowską organizację Anti Defamtaion League, która była krytyczna wobec islamskiego projektu w Ground Zero.  Rauf, któremu wyciągano związki z organizacjami podejrzanymi o finansowanie terroryzmu, brak jednoznacznej krytyki Hamasu czy inne wypowiedzi dyskredytujące go jako osobę umiarkowaną, dla Zakarii pozostał reformatorem.

Negowanie wzrostu zagrożenia ze strony skrajnej prawicy w dobie kryzysu zarówno ekonomicznego, jak i politycznego i społecznego, byłoby naiwnością. Niemniej jednak nie należy go wyolbrzymiać, dodatkowo jeszcze deprecjonując zagrożenie ze strony islamizmu. Redaktor naczelny Newsweeka nie tylko w tym celu nagina dane statystyczne, ale także w ogóle zdaje się nie dostrzegać problemu w rozwoju ruchów niedemokratycznych, które – chociaż nie posługują się przemocą – za ideał obierają jednak państwo oparte na prawie szariatu.(p)

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Widmo terroryzmu wisi nad olimpiadą

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem