– Kraje muzułmańskie powinny wypracować gwarancje wolności dla wszystkich, niezależnie od wyznawanej religii – podkreśla w rozmowie z KAI Samir Ismail, przewodniczący Ligi Muzułmańskiej w RP. Wyrażając ubolewanie, że islam bywa kojarzony z terroryzmem zapowiada, że wznoszony w Warszawie Ośrodek Kultury Muzułmańskiej będzie między innymi miejscem spotkań o charakterze międzyreligijnym. 26 stycznia Kościół katolicki w Polsce obchodzić będzie Dzień Islamu.
KAI: Czy Dzień Islamu obchodzony w Kościele katolickim już od 11 lat to, z Pana punktu widzenia, znaczące przedsięwzięcie?
– Tak. Bardzo miło wspominam ubiegłoroczne spotkanie, którego tematem było zwalczanie biedy i ubóstwa w świecie. Uważam, ze jeśli muzułmanie i chrześcijanie praktykują swoją religię, to mogą znaleźć rozwiązanie tego problemu. Bo w każdej z tych religii obecny jest element dobra bliźniego. Zarówno w Koranie jak i w Biblii znajdziemy wiele cytatów, które zachęcają ludzi do dokonywania dobrych czynów i ratowania ludzi od biedy i ubóstwa. Powiedziałem na spotkaniu przed rokiem, że liczę na dalszą współpracę i współdziałanie na rzecz realizowania takich pięknych wartości i ideałów, które obecne są w obydwu religiach.
KAI: W ubiegłym roku zapowiadał Pan, że – niejako na zasadzie wzajemności – w polskich meczetach obchodzony będzie Dzień Chrześcijaństwa. Kiedy możemy spodziewać się realizacji tego pomysłu?
– To jest związane z budową Ośrodka Kultury Muzułmańskiej w Warszawie, w skład którego wchodzi też sala modlitewna. Liczyliśmy, że budowa zakończy się w sierpniu ubiegłego roku, ale, niestety, sprawy trochę się przedłużyły. Mamy nadzieję, że ośrodek zostanie otwarty w ciągu kilku miesięcy. Wraz z jego otwarciem rozpoczniemy organizację Dnia Chrześcijaństwa.
KAI: Czy ta idea spodobała się polskim wyznawcom islamu?
– Otrzymałem kilka maili od muzułmanów, którzy byli tym zbulwersowani. Ale ja mam argumenty wywiedzione z nauczania Proroka Muhammada. Przecież Prorok gościł w swoim meczecie plemiona arabskich chrześcijan, którzy przyjechali do niego z miejscowości Nadżran (dziś na terenie Jemenu). I w meczecie właśnie rozmawiał z nimi na różne tematy dotyczące obydwu religii oraz tego, co w nich wspólne. Swoje argumenty wywiodłem więc z sunny Proroka a więc z muzułmańskiej tradycji. Żyjemy w kraju, gdzie chrześcijanie stanowią zdecydowaną większość, zaś my muzułmanie – kierując się obowiązkami religijnymi a nie racjami dyplomatycznymi – musimy z nimi współpracować. Dlatego nie dostrzegam niczego niewłaściwego w organizacji spotkania z chrześcijanami w meczecie.
KAI: Ale czy po takiej wypowiedzi Pańska pozycja jako przewodniczącego Ligi Muzułmańskiej w Polsce jednak nie osłabnie?
– Najważniejsze jest to, że robię to zgodnie z zasadami islamu. Mam nadzieję, że ci którzy są innego zdania, stopniowo zmienią swoje podejście, to znaczy: pogłębiając swoją wiedzę na temat Koranu, islamu i sunny czyli muzułmańskiej tradycji, uświadomią sobie, że moja inicjatywa nie jest sprzeczna z naszą wiarą.
Kiedyś zaatakowano mnie, że używam zwrotu „nasi bracia chrześcijanie”. Odpowiedziałem, że przecież w Koranie wysłannicy Boga zwracają się do niewiernych słowami „nasi bracia”. Poza tym są w Koranie wersety mówiące o tym, że wszyscy ludzie pochodzą od Adama, co stanowi argument na rzecz braterskiego traktowania innych ludzi, w tym wyznawców innych religii. Przypomnę, że w muzułmańskiej Medynie prorok Muhammad nawiązał relacje z tamtejszymi chrześcijanami i Żydami. Stworzył też konstytucję, która każdej z tych religii dała prawo obywatelstwa w Medynie. To był sygnał: wszyscy mamy takie same prawa i obowiązki, musimy współpracować dla dobra całej społeczności.
KAI: Dlaczego w takim razie, w realiach dzisiejszego świata idea ta nie może być stosowana. Myślę o sytuacji chrześcijan w krajach o większości muzułmańskiej? Nie chodzi nawet o zamachy terrorystyczne na kościoły ale prawo do swobodnego wyznawania swojej religii, co mają zagwarantowane muzułmanie w krajach szeroko rozumianego Zachodu.
– Urodziłem się i przez lata mieszkałem w Kuwejcie, w osiedlach zamieszkiwanych przez wielonarodową społeczność muzułmanów i chrześcijan. Nigdy nie dochodziło tam do ekscesów na tle religijnym. Myślę, że zdarzające się negatywne reakcje muzułmanów wobec nich mają swoje źródło w polityce, która, niestety, wykorzystuje religię w celu pogłębienia nienawiści. Reakcje te wywodzą się też z historii, z okupowania państw arabskich przez wojska zachodnie.
KAI: Niemniej realia dnia dzisiejszego wskazują na brak symetrii pomiędzy swobodami religijnymi dla muzułmanów na Zachodzie i dla chrześcijan w krajach islamskich, gdzie nie można publicznie się gromadzić, wznosić kościołów, czy rozważać Biblii. Ba, nawet na samo jej posiadanie grozi kara. Nie buduje to, niestety, klimatu zaufania do islamu…
– Mieszkałem w różnych krajach arabskich i nie dostrzegłem, by byli prześladowani. Wiele razy przebywałem w Jordanii, gdzie zresztą mieszka moja rodzina, i tam chrześcijanie mają dobrą pozycję, a ich relacje z muzułmanami są naprawdę dobre. Mój brat pracował w chrześcijańskim szpitalu.
KAI: A sytuacja Arabii Saudyjskiej, Omanie, Katarze, Zjednoczonych Emiratach Arabskich?
– W Arabii Saudyjskiej, w osiedlach zamieszkiwanych przez zachodnich robotników i inżynierów pracujących w firmach wydobywających ropę naftową – są kościoły. W Katarze ostatnio zbudowano wielką świątynię katolicką.
KAI: Ale przecież wie Pan doskonale, że generalnie w krajach islamskich trudno przyznawać się do chrześcijaństwa?
– Owszem, zdarzają się incydentalne przypadki niesprawiedliwego traktowania chrześcijan. Ale jednocześnie chcę zaznaczyć, że mniejszość chrześcijańska wciąż zamieszkuje kraje arabskie i muzułmańskie, gdzie byli zresztą jeszcze przed narodzeniem się islamu. Islam ich w żadnym wypadku nie odrzuci, absolutnie.
Ponadto w niektórych krajach muzułmańskich ustrój polityczny nie daje gwarancji wolności nie tylko chrześcijanom, ale wszystkim obywatelom. Jestem przekonany, że kraje arabskie i muzułmańskie powinny wypracować owe gwarancje wolności dla wszystkich, niezależnie od wyznawanej religii. Owszem, niektórzy muzułmanie traktują wolność jako zagrożenie dla religii. Absolutnie się z tym nie zgadzam, bo religie przyniosły ludzkości wolność.
KAI: No więc, czy jeśli chodzi o wolność wyznawania religii pomiędzy krajami muzułmańskimi i Zachodem panuje symetria?
– Przyznaję, jest asymetria.
KAI: Czy kraje arabskie i muzułmańskie powinny wprowadzić wolność religijną?
– Tak. Kiedy byłem ostatnio u rodziny w Jordanii, moje dzieci mówiły mi: tato, bardziej widzimy islam w Polsce niż tutaj; możemy w wolny sposób praktykować naszą religię. Zachód dał wyznawcom islamu uciekającym z krajów arabskich i muzułmańskich wolność, której im brakowało. Oni chcą przebywać np. w Polsce. Znany egipski teolog muzułmański Yousuf al-Qaradawi powiedział niedawno, że wolność człowieka jest ważna tak jak prawo szariatu i że wolność jest priorytetem.
KAI: Gdyby zapanowała taka wolność, to może doczekalibyśmy się także w krajach muzułmańskich Dnia Chrześcijaństwa?
– Być może. Ale chcę mówić szczerze, bez ozdobników. Otóż w niektórych krajach arabskich widać teraz dziwne zjawisko. Na przykład w rządzie muzułmańskiego kraju pojawia się jakiś chrześcijański minister. Cóż, z jednej strony to jest może i dobre, ale czuć w tym sztuczność. Oczywiście, islam tego nie zabrania: skoro ma kwalifikacje, to ministrem może być także chrześcijanin, ale mam wrażenie, że jest to robione na pokaz, a więc nie w uznaniu kompetencji ale z powodów politycznych czy dyplomatycznych.
KAI: Marzy mi się przeniesienie ducha międzyreligijnego szacunku – czego wyrazem jest np. obchodzony w Polsce Dzień Islamu – do Pakistanu, Afganistanu, Arabii Saudyjskiej, Iraku…
– Mam podobne nadzieje, ale, szczerze mówiąc, znając specyfikę tych krajów, to… Wie pan, mieszkałem w krajach muzułmańskich i sam miałem niekiedy problemy z odnalezieniem się w tamtejszej rzeczywistości. Cóż, aż do tej pory panuje w tych krajach prawo plemienne, które bywa niezwykle surowe, nawet dla współwyznawców ale spoza wspólnoty. Możesz wyznawać islam, mówić po arabsku, ale żeby być jednym z nich – to już nie. Potrzeba czasu i zrozumienia zasad samego islamu. Przecież kiedy religia ta zapanowała w części świata to głosiła, że nie ma różnic rasowych. Dlatego chciała je likwidować wiedząc, jak silna jest wśród Arabów tradycja plemienna. Tak, ja też marzę o nadejściu takiego dnia.