Po co Polsce Turcja w Unii?

1 lipca Polska obejmie Prezydencję w Unii Europejskiej. Zdaniem premiera Donalda Tuska Polska powinna popierać Turcję, a Prezydencja Polski będzie szansą na przyspieszenie negocjacji unijnych tego kraju.

Premier Polski Donal Tusk z wizytą w Ankarze grudzień 2010 (ADEM ALTAN/AFP/Getty Images)

Mimo, że władze polskie popierają członkostwo Turcji, to duża część Polaków, jak też i większość Europejczyków, jest mu przeciwna. Ta strona na naszym portalu jest więc głosem w dyskusji, bo należy zadać pytania: dlaczego popieramy akcesję Turcji skazaną na porażkę, jakie z tego mamy odnieść korzyści i do czego Polska jeszcze się zobowiązuje, żeby budować dobre relacje z Turcją?

Premier Donald Tusk w ostatnich swoich wypowiedziach nie uzasadniał tego poparcia, można więc jedynie odnieść się do debaty publicznej toczonej wcześniej. Wśród licznych argumentów, które wymieniają zwolennicy Turcji w Unii Europejskiej, niektóre mają dla polskich obywateli znaczenie szczególne. Oto najważniejsze z nich:

Energetyczne uniezależnienie od Rosji, poprzez budowę i zabezpieczenie rurociągów z Bliskiego Wschodu i Morza Kaspijskiego przez Turcję.

Turcja sama, podobnie jak Polska, nie jest dysponentem bogatych złóż surowców energetycznych. Jest krajem tranzytowym, żeby więc zarobić musi zadbać o odbiorców, a jedynym liczącym się partnerem dla Turcji jako odbiorca jest Unia Europejska. Nie ma zbyt wielu innych możliwości sprzedaży tych surowców.
Warto również zwrócić uwagę, że taki kraj jak Niemcy, potrzebujący surowców nie mniej niż nasz, otwarcie deklaruje sprzeciw wobec pełnego członkostwa Turcji, a jednocześnie niemiecki (a nie polski) koncern jest jednym z sześciu udziałowców rurociągu Nabucco.

Rozszerzenie UE o Turcję otworzy drogę do członkostwa Ukrainie, dzięki czemu wzrośnie bezpieczeństwo strategiczne Polski.

Argument być może zasadny w okresie, kiedy zaraz po przyjęciu 10 nowych członków w 2004 roku, zwolenników rozszerzania Unii rozsadzał optymizm. Dzisiaj na tle kryzysu gospodarczego i spodziewanych wysokich kosztów przyjęcia Turcji (niektórzy sceptycy uważają, że większych niż przyjęcie owej dziesiątki państw) jest on nie na miejscu. Jeżeli Polska uważa, że stabilizacja naszego wschodniego partnera i połączenie go z zachodnimi strukturami są istotne, powinna zabiegać o wprowadzenie lansowanej przez Niemcy propozycji „uprzywilejowanego partnerstwa” i objęcie nim obydwu krajów. Argumentowanie, że UE w obecnej sytuacji może się rozszerzyć o dwa ogromne oraz strukturalnie nierozwinięte kraje, jest pozbawione realizmu.

Argument historyczny: pamięć o tym, że Turcja nie uznała rozbiorów Polski, polityka historyczna.

Wygłaszanie takich opinii jest zwykłą kurtuazją. Oczywiście powinniśmy być wdzięczni za takie poparcie, ale opieranie obecnej polityki na historycznych animozjach i przyjaźniach jest zdaje się przez rządzącą Platformę Obywatelską krytykowane. Poza tym, jeżeli już szukamy oparcia w takiej argumentacji, warto poznać dobrze historię. Sojusznikiem Turcji byliśmy nie dzięki łączącym nas więzom, a raczej przeciwko wspólnemu wrogowi, Rosji. Jednak XVIII wiek widział różne sojusze, między innymi Turcja zawarła sojusz z Prusami przeciwko Rosji, co nie powstrzymało jednak tych dwóch ostatnich od rozbioru Polski. Turcja zawarła też korzystny dla Rosji pokój w Jassach 1792 roku, który pozwolił carycy Katarzynie skupić się na Polsce i wesprzeć pół roku później Targowicę stutysięczną armią rosyjską. Zatem, może podobnie jak ówczesna Turcja, na ciepłych deklaracjach i drobnych gestach powinniśmy zakończyć.

Wzrost obrotu gospodarczego z Turcją

Być może premier liczy na rozwój stosunków gospodarczych pomiędzy oboma krajami. Brakuje nam jednak konkretów, żeby ocenić tę decyzję i liczymy, że nie będzie to sytuacja podobna jak z mitycznym katarskim inwestorem. Należy też pamiętać, że jak do tej pory największym odbiorcą polskiego eksportu są Niemcy (25%), a one sprzeciwiają się członkostwu Turcji.

Argument solidarnościowy: Polska, nowy członek Unii, sama czerpiąca z niej korzyści, nie powinna innym blokować drogi.

Solidarność to słowo odmieniane przez wszystkie już zdawałoby się przypadki. Gdyby Unia Europejska była organizacją jedynie pomocową, zachowywanie się jak ktoś, kto otrzymał pomoc i teraz blokuje drogę innym, mogłoby być oceniane krytycznie. To jednak nie ta sytuacja, ponieważ weszliśmy do Unii jako pełnoprawny partner, czego świadectwem jest chociażby objęcie wkrótce przez nas kraj Prezydencji. Należałoby więc pomyśleć o solidarności przede wszystkim wobec tych państw, które najmocniej finansują unijny projekt, jak Francja czy Niemcy. I zaakceptować argument, że kraje te nie mogą, bądź nie chcą w najbliższej przyszłości kolejnych rozszerzeń.
* * *
Niewiele się jednak mówi o tym, jakie korzyści utraci w unijnym budżecie Polska po wejściu Turcji do UE i objęciu jej wspólną polityką rolną. Co na to koalicyjny partner PSL i jego wyborca? W świetle tworzenia wspólnej polityki zagranicznej UE, czy Unia będzie również popierać nuklearny Iran i prowadzić prowokacyjne działania przeciwko Izraelowi, tak jak robi to Turcja? Albo zaakceptuje faktyczną okupację przez Turcję części terytorium jednego ze swych członków, Cypru?

Czy Niemcy, które obecnie mają ogromny problem z integracją tureckich imigrantów – co przyznała sama Angela Merkel – nie są wystarczająco odstraszającym przykładem tego, co może wydarzać się w Europie, kiedy będzie miała nieszczelne granice z Syrią, Iranem i Irakiem? Wszyscy też wiemy, że Turcja rozpoczynając negocjacje nie spełniała i dalej nie spełnia kryteriów kopenhaskich, miedzy innymi wobec mniejszości religijnych. Czy wobec tego deklaracje ministra Sikorskiego o pomocy UE dla chrześcijan są czczą retoryką?

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Widmo terroryzmu wisi nad olimpiadą

Francja: „islamizacja” czy „islamofobia” ?

Niemcy: narasta zagrożenie islamskim terroryzmem