To na barkach gmin spoczywa obowiązek zapewnienia azylantom warunków do życia – zakwaterowania i wyżywienia. Jednak sam system azylowy jest dysfunkcyjny. Lokalni włodarze wiedzą o tym najlepiej.
Gdy gmina informuje swoich mieszkańców o utworzeniu domu dla uchodźców, zazwyczaj w ciągu kilku dni powstaje protest. Akceptacja dla zakwaterowania osób ubiegających się o azyl i uchodźców wojennych w Niemczech maleje.
Protesty nierzadko organizują prawicowi ekstremiści. Niewykluczona jest także inspiracja Kremla. Często zdarza się jednak i tak, że lokalna społeczność rzeczywiście działa spontanicznie, okazując swój sprzeciw. Obywatele zadają niewygodne pytania: jak może powieść się integracja, jeśli w dzielnicy liczącej 120 mieszkańców buduje się schronisko dla 100 imigrantów.
Ze względu na brak kadr gminy od dawna nie są w stanie zadbać o integrację nowo przybyłych uchodźców. Działalność urzędników ogranicza się jedynie do przyjmowania dokumentów. Otwartość na migrantów z Bliskiego Wschodu spowodowała, że uchodźcy ukraińscy – kobiety i dzieci – mają problem z zakwaterowaniem. Brakuje i lokali, i wolontariuszy.
Badenia-Wirtembergia przyjęła więcej uchodźców w 2022 r. niż Francja. W ubiegłym roku liczba wniosków o azyl wzrosła o prawie 30%, podczas gdy w tym samym czasie trzeba było przyjąć milion uchodźców wojennych z Ukrainy. Sama Badenia-Wirtembergia przyjęła w 2022 r. 178 tys. uchodźców.
Gminy, które poradziły sobie z falą imigrantów w 2015 r., są teraz ofiarami dysfunkcyjnego europejskiego i niemieckiego systemu azylowego, ponieważ muszą szukać mieszkania dla dużej liczby osób, wspierać integrację i oferować świadczenia socjalne także tym, którzy nie mają szans na to, by w Niemczech pozostać.