I znowu ta sama historia – źli Żydzi i dobrzy Palestyńczycy (oraz ludzie ich popierający).
Żydzi mają dosłownie wielowiekowe doświadczenie w odgrywaniu roli złego. Czy to przerabiający dzieci na macę, czy to roznoszący epidemię, mordercy Chrystusa; lichwiarze trzymający za gardło cały świat; żydokomunistyczna ośmiornica, aż po ciemiężców niewinnego narodu Palestyńskiego.
Palestyńczykom bycie dobrym, ofiarą, jakoś nie najlepiej jednak wychodzi. Wystarczy wspomnieć znaną historię Pallywood, gdzie żywi ludzie odgrywali rolę umierających, zastrzelonych przez izraelskie bestie. Obrazek umierającego chłopca w rękach ojca obiegł cały świat, podpalał nasze oburzenie i wzywał do stanięcia po stronie ofiary. I co z tego, że okazał się falsyfikatem, nieudolną podróbką. Co z tego, że francuska telewizja oskarżona o fałszerstwo przegrała proces. Demistyfikacja nie otrzymała nawet jednej setnej medialnej uwagi, co samo fałszerstwo, jednym słowem fałszerstwo króluje dalej. Być może dlatego, że jakaś część nas potrzebuje złego Żyda.
Teraz źli Żydzi są potępiani za atak na konwój, który jasno deklarował cel – „przełamać blokadę.” Jak się chce przełamać blokadę jakiegoś państwa to wyrusza się na wojnę, a nie z pomocą humanitarną. Ta mogła być dostarczona do portu Ashod pod kontrolą Izraela i stamtąd przetransportowana ciężarówkami. Niewinna prowokacja tak naprawdę jest aktem agresji, bezbronni wolontariusze okazują się atakować izraelskich komandosów bronią i koktajlami Mołotowa. Umierający syn na rękach ojca, wstaje otrzepuje spodnie i odchodzi. A my zostajemy z Żydem, tym samym od wieków, niezmiennie złym i winnym tego, że śmie się bronić.
Jan Wójcik