Zakaz noszenia hidżabu nie narusza wolności

Terri Murray

Dla celów tej dyskusji zacznę od kilku początkowych przesłanek. Po pierwsze, zasady, których bronię, odnoszą się do wszelkich form religijnego „skromnego stroju”, który na biologicznie zdefiniowane grupy narzuca wspólnota lub rodzina.

Oznacza to, że możemy odłożyć na bok niekończące się dzielenie włosa na czworo dotyczące tego, czy zasady powinny mieć zastosowanie do hidżabu, burki czy nikabu. Po drugie, pytanie czy islam rzeczywiście wymaga noszenia chusty jest bez znaczenia, ponieważ interpretacje tego, co liczy się jako „prawdziwie muzułmańskie” są nieograniczone i nie mogą być rozwiązane w żaden inny sposób, niż na drodze konsensusu lub rozporządzenia.

Noszenie chust przez kobiety jest bezspornie muzułmańską praktyką kulturową, niezależnie od tego, czy jest ona naprawdę „islamska”. Mam nadzieję, że te zastrzeżenia będą wystarczające, aby zapobiec przekierowaniu przez krytyków dyskusji na marginalne kwestie nie związane z moimi argumentami.

Jakie są granice uprawnień, którymi społeczeństwo może legalnie posłużyć się w stosunku do poszczególnych kobiet, które chcą przestrzegać religijnych zasad dotyczących ubioru? Jak można zrównoważyć ich wolę przestrzegania religijnych zasad dotyczących ubioru z prawami innych kobiet, które pragną nie poddawać się presji wspólnoty wyznaniowej?

Nawet osoby, które ostro krytykują państwowy zakaz religijnego „skromnego” ubioru, przyznają bez wahania, że jest wiele muzułmanek, które noszą chustę wbrew swojej woli (z powodu dozwolonych prawnie, pół-prawnych, lub nielegalnych, ale ukrytych form presji rodziny i wspólnot).

Z perspektywy historycznej, liberałowie chronili i chronią zarówno wolność religii, jak i wolność tejże religii – to jest prawo ludzi do ubierania się tak, jak im się podoba. Wolność ubioru musi obejmować brak narzucania im, jak mają się ubierać przez władze religijne lub inne osoby we wspólnotach czy rodzinach.

Liberalizm nie wymaga od nas akceptowania podwójnych standardów, zgodnie z którymi mamy zakazać naszemu rządowi „narzucania ludziom, w co się mają ubierać”, jednocześnie dając konserwatywnym władzom religijnym wolną rękę w tym zakresie. Wiemy aż nadto dobrze ze świadectw liberalnych muzułmanów i byłych muzułmanów, którzy uwolnili się od nacisku rodziny i wspólnoty, jak trudną, a wręcz nawet niebezpieczną rzeczą może być zerwanie z tradycjami narzuconymi przez wspólnotę.

W słynnym eseju „O wolności” (1859), architekt politycznego liberalizmu, John Stuart Mill apelował o „jedną bardzo prostą zasadę mającą w pełni regulować stosunki między społeczeństwem a jednostką na drodze przymusu i kontroli”. Była to „zasada krzywdy”, która stanowiła bezdyskusyjną podstawę demokracji liberalnych przez ponad sto pięćdziesiąt lat.

Brzmi ona następująco: „Jedynym celem, dla którego władza może być legalnie sprawowana nad każdym członkiem cywilizowanej wspólnoty wbrew jego woli, jest zapobieganie krzywdy innych”.

Obrońcy muzułmańskiego stroju twierdzą jednakże, że jeśli muzułmanki nie mogą nosić stroju religijnego, niektóre z nich są narażone na (gorszy) los aresztu domowego przez kontrolujących je mężów lub członków rodziny. To ma być argument przeciwko zakazowi, jednak burzy on mit mówiący, że muzułmanki z rodzin konserwatywnych mają w ogóle jakąś niezależność.

Jest to raczej dowód na to, że muzułmanki są kontrolowane przez konserwatywne obyczaje islamskie. Wzmacnia to tylko postulat ochrony ze strony państwa wobec kobiet, które chcą oprzeć się naciskom rodziny lub wspólnoty religijnej. Noszenie chusty bowiem to tak naprawdę tylko czubek góry lodowej – wyraźnie pokazuje kontrolę społeczną nad kobietami, która w rzeczywistości sięga znacznie głębiej poza to, co jest widoczne dla opinii publicznej.

Zgodnie z modną lewicującą opinią, państwo wykazałoby się „ brakiem tolerancji”, narzucając ograniczenia na strój religijny (nieważne, że żaden kraj nie zakazuje go w pełni, a w innych krajach poza Francją obowiązują tylko częściowe zakazy). Zgodnie z francuskim prawem, każda kobieta, która wyjdzie z domu z zakrytą twarzą ryzykuje grzywnę, a w przypadku udowodnienia, że ktoś zmuszał kobietę do zakrycia twarzy, tej osobie również grozi grzywna. W Austrii, od października zeszłego roku, wszystkim, którzy łamią podobną zasadę grozi maksymalna kara grzywny w wysokości 150 euro.

W Wielkiej Brytanii, Liberalni Demokraci zadeklarowali w programie politycznym, że „zagwarantują swobodę stroju religijnego i kulturowego”, a były minister ds. dzieci, szkół i rodzin Ed Balls stwierdził, że mówienie ludziom, co mają nosić na ulicy jest „nie brytyjskie”.   Właśnie dlatego powinniśmy rozważyć w Wielkiej Brytanii wprowadzenie ograniczeń na noszenie hidżabu, nikabu i burki. Taka polityka zniosłaby istniejące ograniczenia dotyczące kobiecego ubioru. Patriarchalne zwyczaje religijne faktycznie narzucają kobietom, w co mogą a się ubierać i zabraniają im noszenia czegokolwiek innego.

Jedynym celem państwa byłoby więc obalenie istniejącej reguły, która to narzuca. W ramach takiej polityki, określony religijny strój dopasowany do płci nie byłby dozwolony, ale cokolwiek innego byłoby dopuszczalne – w tym na przykład długie suknie lub feministki w burkach ze sloganami typu „To strój seksistowski”.

Obecnie, z powodu pozasądowych kar, które nastąpiły w reakcji na podobne akcje, nie są dozwolone takie feministyczne formy wypowiedzi (niezależnie od tego, czy wypowiada je muzułmanin czy niemuzułmanin nawet w rzekomo „liberalnej” Europie Zachodniej). To pokazuje, jak daleko wolności liberalne zostały już naruszone przez faktycznie funkcjonujące kary i zastraszanie.

Krytyka noszenia chust przez muzułmanki nie wynika z ksenofobii czy nietolerancji wobec „inności”. Przeciwnie, wynika z bardzo spójnej, zdecydowanej obrony indywidualizmu. Prawo do ochrony swojej „inności” musi obejmować wolność do zerwania z „tożsamością” grupy lub „normami wspólnoty”. Wspólnoty wyznaniowe nie są jednorodne. Wielu muzułmanów twierdzi, że chusta nie jest nawet wymogiem islamskim. Wspólnoty nie składają się z identycznych jednostek, które jednomyślnie zgadzają się z tradycjami lub znaczeniem symboli „swojej własnej” wspólnoty. Tylko rasiści uważają, że ludzie właśnie w taki sposób są niezróżnicowanymi członkami jakiejś „kultury”.

Jednakże „przeciwstawianie się” swojej kulturze ma często wysoką cenę. Niedawno w Birmingham pewna muzułmanka w hidżabie przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy myślała, że może wykonać podszyty erotyzmem taniec w miejscu publicznym. Zachowanie to spotkało się z reakcjami pełnymi jadu i nienawiści, co wiarygodnie pokazało, że hidżab nie ma takiego znaczenia, jaki chce mu nadać nosząca go kobieta. Posiada natomiast jednolite znaczenie kulturowe, forsowane przez dominujących członków wspólnoty (czyli przez  tyranię większości).

Muzułmańscy teolodzy – od zmarłej Marokanki Fatimy Mernissi przez Khaleda Abou El Fadla z Kalifornijskiego Uniwersytetu w Los Angeles, Leilę Ahmed z Harvardu, Egipcjanina Zakiego Badawi, Irakijczyka Abdullaha al Judaiego po Pakistańczyka Javaida Ghamidiego – wyraźnie twierdzili, że muzułmanki kobiety nie muszą zasłaniać włosów.

Religijni konserwatyści głównego nurtu odpowiedzieli na krytykę noszenia chusty przez owych teologów głownie poprzez próby udowodnienia jej znaczenia praktycznego. John Shahryar udowadniał, że wiele osób podpisuje się pod stwierdzeniem, iż hidżab w pewien sposób chroni kobiety przed molestowaniem seksualnym i przemocą.

Ideolodzy islamscy, jak Jusuf al-Karadawi – powszechnie uznawany za duchowego przywódcę Bractwa Muzułmańskiego i sunnickiej myśli muzułmańskiej, a także ajatollah Sayyed Ali Khamenei – sprawujący najwyższą religijną i polityczną władzę w Iranie i jeden z głównych autorytetów orzecznictwa islamu szyickiego – zgadzają się z tym stwierdzeniem.

Wielu konserwatywnych muzułmańskich duchownych głównego nurtu i pseudosocjologów zgadza się z opinią Zakira Naika, który jawnie sugeruje, że kobiety, które nie noszą hidżabu, prowokują nękanie i przemoc na tle seksualnym. Fałszywie wiążą oni swobodę stroju  zachodnich kobiet z dużym natężeniem przemocy seksualnej, podczas gdy prawdziwa różnica wynika z niedoszacowania liczby aktów przemocy wobec kobiet w państwach o większości muzułmańskiej, gdzie (a) ofiary są stygmatyzowane, oraz (b) patriarchalne władze religijne nie są zainteresowane zbieraniem danych, gdyż jest to nie tyle „przestępstwo”, co „pomyłka” ze strony ofiary.

Prawo zachodnie zakłada, że dorośli mężczyźni są odpowiedzialni moralnie i w związku z tym są w stanie kontrolować swoją seksualność. Demokracje liberalne nie powinny więc zastępować swojego systemu prawnego deterministycznymi teoriami o tym, że dorośli mężczyźni nie są obdarzeni wolną wolą.

Sposobem ochrony kobiet przed agresywnymi samcami jest korzystanie z prawa do karania mężczyzn, którzy je napastują. Z drugiej strony, jeśli mężczyźni nie są w stanie kontrolować swoich działań, nie zasługują także na prawa nabywane przez inne osoby dorosłe, tj. do głosowania, piastowania urzędów publicznych, prowadzenia pojazdów, palenia, picia alkoholu, zakupu nieruchomości czy małżeństwa.

Francuzi, w tym wielu francuskich muzułmanów i byłych muzułmanów, potwierdzają istnienie nietolerancji religijnej i uważają ją za ważną. Jeśli przyznamy, że ubiór religijny jest niedobrowolnie przyjmowany przez grupę obywateli brytyjskich, wtedy państwo ma uzasadnienie, aby ingerować w tę praktykę, ponieważ celem takiej ingerencji byłoby zapobieganie szkodzeniu innym i ochrona zagrożonej wolności osobistej. (…)

Ta sama zasada odnosi się do analogicznych przypadków, takich jak to, czy wolność religijna powinna rozszerzyć się do umożliwienia danej religii składania dziewic w ofierze lub narzucać zakaz picia alkoholu lub spożywania wieprzowiny niewierzącym. Sądy w liberalnych państwach tradycyjnie orzekają przeciwko wyznawcom religii, gdy praktykowanie tejże religii znacznie przyczynia się do wyrządzenia szkody innym lub ogranicza ich wolność.

Podczas gdy państwowy zakaz publicznego noszenia chusty odmawia wolności tym muzułmankom, które decydują się przyjmować tę jedną formę symbolicznego wyrażania poglądów religijnych w niektórych miejscach publicznych, to jednak taka forma religijnej wolności wypowiedzi tych kobiet koliduje z wolnością innych muzułmanek, zdecydowanych, żeby nie uznawać stroju religijnego.

Nie ma nic kontrowersyjnego w ograniczaniu swobody wypowiedzi jednostek do takich zachowań, które nie odmawiają tej swobody innym. To samo dotyczy wszelkich innych form wyrażania się. Na przykład, nie można słuchać muzyki tak głośno, że inni nie mogą słuchać swojej. Nie można palić papierosów, jeśli w ten sposób zmusza się innych do biernego palenia. Nie można przekraczać ograniczenia prędkości, ponieważ naraża się życie tych, z którymi dzielimy drogę. Wolność jednej grupy nie może być tak dominująca i inwazyjna, że narusza wolność innych.

Noszenie chusty nie jest dziś tylko symbolem indywidualnego wyrazu, tak jak koszulka czy tatuaż. Jej pierwotne znaczenie teologiczne często sprawia, że ma dokładnie odwrotne znaczenie. Chusta kwestionuje osobistą ekspresję i autonomię płciową poszczególnych kobiet i zamiast tego definiuje je głównie w kategoriach ich biologicznej różnicy w stosunku do mężczyzn.

Jeśli jakakolwiek grupa mniej pogardzana niż kobiety miałaby obowiązek nosić skromny strój ze względu na różnice biologiczne wobec innej grupy, wówczas ewidentnie kłułoby to wszystkich w oczy. Skromny strój religijny wzmacnia jedynie formę seksualnego apartheidu, który przyczynia się do odrzucenia wielu innych praw kobiet. Na przykład: kiedy ostatni raz ktokolwiek widział kobietę w burce na rowerze?

Można powiedzieć, że chusta symbolizuje wiele rzeczy, jednak jest bez wątpienia znakiem religijnego dostosowania się i posłuszeństwa, ponieważ jej odrzuceniu często towarzyszą napiętnowanie lub kara.

Jeśli państwowa ingerencja w praktykę noszenia chust zapobiegnie krzywdzie tej grupy muzułmanek, które są do tego zmuszane, to będzie to wystarczające uzasadnienie ingerencji  państwa w tę właśnie praktykę.

Tłumaczenie Agaxs, na podst. https://clarionproject.org/ban-hijab-consistent-liberalism/

 

Terri Murray pracuje w Hampstead College of Fine Arts & Humanities. Pisze na temat edukacji, uczyła filozofii, krytycznego argumentowania i filmoznawstwa. Publikuje w „Philosophy Now” i „The New Humanist”.

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign