Wzgórze Świątynne jako symbol muzułmańskiego fanatyzmu

Petra Marquard-Bigman

*****

W ostatnich tygodniach było wiele doniesień ostrzegających o coraz większych napięciach i możliwej przemocy na Wzgórzu Świątynnym. Nawet jeśli czytasz tylko nagłówki, sytuacja wygląda dość złowieszczo, jak pokazuje wybór z „Al Monitor”, „Sky News” i „Washington Post”:

Israeli Restrictions at Al-Aqsa Mosque Could Spark Violence [Izraelskie restrykcje przy meczecie Al-Aksa mogą wywołać przemoc]: Izrael narzuca ostrzejsze restrykcje na muzułmanów palestyńskich, którzy chcą dostępu do meczetu Al-Aksa, pozwalając równocześnie na więcej wizyt żydowskich, co nie respektuje zwyczajów islamskich”.

Sacred Shrines Become 'Ticking Time Bomb [Uświęcone sanktuaria stają się ‘tykającą bombą zegarową’]: Naczelny duchowny jednego z najświętszych meczetów świata mówi Sky News, że modlitwy żydowskie mogą wywołać wojnę regionalną”.

Jewish activists want to pray on Jerusalem’s Temple Mount, raising alarm in Muslim world.[Aktywiści żydowscy chcą modlić się na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, co budzi alarm w świecie muzułmańskim]”

Te nagłówki mówią nam także, kogo należy winić za tę potencjalnie wybuchową sytuację: Żydów, którzy chcą odwiedzić Wzgórze Świątynne i być może nawet się tam modlić. No cóż, kto może wyobrazić sobie większy skandal niż Żydzi chcący odwiedzić, a być może nawet modlić się na historycznym miejscu Świątyń Żydowskich? I kto kwestionowałby święte prawo wyznawców „religii pokoju” do zareagowania na taką zniewagę groźbą fali przemocy? W końcu muzułmanie są przyzwyczajeni do utrzymywania swoich najświętszych miejsc bez dostępu dla „niewiernych”. To prawda, że sfrustrowani dziennikarze, którym nie udaje się dostać do Mekki i Medyny mogą wskazywać, że „Nie musisz być katolikiem, żeby odwiedzić Watykan. Nie musisz być Żydem, żeby pójść do Ściany Płaczu… Nie musisz być buddystą, żeby słuchać wystąpień Dalajlamy” – ale nie ma żadnej oczywistej przyczyny, by oczekiwać podobnej otwartości od islamu. Istotnie, jak mimochodem zauważył dziennikarz “Guardiana”: “miliard muzułmanów na całym świecie dostanie szału”, jeśli Żydzi otrzymają pozwolenie na swobodne wejście na Wzgórze Świątynne i modlenie się tam. I, oczywiście, według „Guardiana” i wielu innych, to Żydzi są ekstremistami.

Jednak ten sposób informowania i komentarzy nie jest tak jednostronny jak może się wydawać, ponieważ odzwierciedla, niestety, również pogląd władz izraelskich. Jak wyjaśnia niedawne doniesienie w “Jerusalem Post” o pełnych przemocy atakach muzułmanów:

“Chociaż [izraelski] Sąd Najwyższy utrzymał w mocy prawo do żydowskich modlitw na Wzgórzu Świątynnym – które jest nadzorowane przez muzułmański religijny zarząd powierniczy Wakf – sąd pozwolił także policji na niedopuszczanie do każdej formy oddawania czci religijnej, jeśli uważa ona, że taka działalność wywoła ‘naruszenie porządku publicznego’. […] Rzecznik policji, Szmuel Ben-Ruby, zapytany, co doprowadziło do wyraźnego nasilenia przemocy, powiedział, że Arabowie są coraz bardziej rozsierdzeni przez religijnych Żydów, którzy modlą się tam nielegalnie w akcie obywatelskiego nieposłuszeństwa. ‘Arabom nie podoba się, że Żydzi przychodzą tam modlić się, a ekstremistyczna grupa Żydów przychodzi tam, żeby ich prowokować’ – powiedział”.

Innymi słowy, Sąd Najwyższy Izraela przyznał, że Żydzi mają prawo modlić się na Wzgórzu Świątynnym, ale dał muzułmanom prawo weta: jeśli im się to nie podoba i jeśli zaczynają używać przemocy, to wygrywają i Żydzi, którzy korzystają ze swojego rzekomego prawa zostają oskarżenie o prowokacyjny „akt nieposłuszeństwa obywatelskiego”. W praktyce znaczy to, że saudyjska polityka traktowania „niewiernych” jak psów, których nie wolno wpuszczać na muzułmańską ziemię świętą, jest aż nazbyt często wprowadzana w życie na Wzgórzu Świątynnym.

euro

Choć jestem niereligijna i nie mam zbyt wiele sympatii dla programu politycznego co bardziej znanych aktywistów, którzy domagają się większego dostępu do Wzgórza Świątynnego, nie całkiem zgadzam się z wnioskiem przedstawionym w niedawnym artykule Aviego Issacharoffa, że “czasami wydaje się, że radykalne grupy żydowskie i muzułmańskie wykuły nieświęty sojusz, żeby pchać do świętej wojny”.

Jak podkreśla większość doniesień o tym, co dzieje się na Wzgórzu Świątynnym, jest to prawdopodobnie najbardziej wybuchowe miejsce na świecie – ale jest tak wybuchowe, ponieważ cały świat traktuje jako oczywistość, że jest całkowicie akceptowalne, iż “miliard muzułmanów na całym świecie dostanie szału”, jeśli będą musieli uznać fakt, że przede wszystkim Żydzi, ale także chrześcijanie, mają historyczne związki z Wzgórzem Świątynnym i że twierdzenie o wyłącznie muzułmańskim panowaniu nad tym miejscem jest absurdalnym anachronizmem zakorzenionym w gloryfikacji islamskiego imperializmu i supremacji.

Jedną z bardzo niewielu osób wyznających islam, publicznie przyznających długą przedislamską historię Wzgórza Świątynnego i jego znaczenie, jest Qanta Ahmed, która kilka miesięcy temu opublikowała fascynujący, czteroczęściowy reportaż o swojej wizycie w tym miejscu. W ostatniej części reportażu pisze o swojej wizycie w meczecie Al-Aksa, gdzie jej muzułmański przewodnik pokazał jej olbrzymie starożytne kolumny i wyjaśnił: “To było wejście do Drugiej Świątyni Żydowskiej, która była tutaj przed Al-Aksą. Jak pani widzi, jest to zupełnie odmienne”.

Rozmyślając o tym, Qanta Ahmed pisze:

“W jakiś sposób, te wytrzymałe łuki, te masywne filary uniknęły nawet pełnej determinacji destrukcji Drugiej Świątyni przez Rzymian. Zanim to miejsce stało się nasze, był wyraźnie ich. Jesteśmy na pożyczonym gruncie”.

Już w melancholijnym nastroju z powodu zniszczeń i zaniedbań jakie widziała wszędzie w tym podobno trzecim najświętszym miejscu islamu – co zauważył także ostatnio inny muzułmanin odwiedzający ten meczet – Qanta Ahmed kończy reportaż posępnym wnioskiem:

Nigdzie podczas moich dawnych podróży (i niedoskonałej pamięci) anoksja islamu nie była tak ewidentna, jak w czasie spędzonym na łonie Najdalszego Meczetu [tj. Al-Aksy]. Tutaj staliśmy się Najdalszymi Muzułmanami. Odczuwam nasze odejście najbardziej dotkliwie w Jerozolimie, łagodnej biografce świata, romantycznym sercu wszelkiej wiary dla wszystkich Ludzi, z wszystkich Ksiąg. Jerozolima, drodzy muzułmanie, jest domem pozłacanej kopuły, która jest pustą skorupą, jest zaledwie blednącą łupiną bogactwa, które było tam kiedyś. Nie jest już nasza.

Kiedy usłyszymy choćby trochę podobne słowa od przywódców muzułmańskich, będziemy wiedzieć, że Bliski Wschód zdrowieje i pokój naprawdę jest możliwy.

Tymczasem już byłoby dużym krokiem we właściwym kierunku, gdyby dziennikarze i komentatorzy zawahali się nieco zanim nonszalancko poinformują – i dyskretnie usprawiedliwią – groźby przemocy muzułmańskiej. Jak na ironię niedawny raport o “islamofobii” Organizacji Współpracy Islamskiej (OIC) poucza nas, że mówienie, iż “muzułmanie są skłonni do przemocy, włącznie z zemstą i odwetem” jest “islamofobiczne”. Następnym razem więc, kiedy reporter „Sky News” usłyszy Wielkiego Muftiego Jerozolimy, który grozi, że “wojna ogarnie cały region”, jeśli Żydzi zechcą modlić się na Wzgórzu Świątynnym, mógłby, być może, zapytać Wielkiego Muftiego, by wyjaśnił tę groźbę w świetle historycznego związania Żydów z Wzgórzem Świątynnym oraz twierdzeniami, że islam jest „religią pokoju”. I może następny razem bloger – szczególnie, jeśli przypadkiem jest księdzem chrześcijańskim – pisząc o tym, z jaką łatwością “miliard muzułmanów wpadnie w szał”, mógłby zadać sobie pytanie, w jakiej sytuacji pisałby z równym zrozumieniem o groźbie miliarda chrześcijan na całym świecie, którzy wpadają w szał.

Jak długo media przedstawiają muzułmańską przemoc w imię islamu jako nieuniknioną reakcję na każdą postrzeganą prowokację i dają przywódcom muzułmańskim przyzwolenie na nieustanne grożenie taką przemocą, możemy uważać definicję ‘islamofobii” OIC wyłącznie za cyniczne narzędzie polityczne, które pozwala przywódcom muzułmańskim bezkarnie podżegać do przemocy – i możemy oczekiwać, że Wzgórze Świątynne pozostanie niebezpiecznym symbolem muzułmańskiego fanatyzmu.

Zdjęcie:  Sky News screenshot

Jerusalem Post, 12 grudnia 2013

Tłumaczenie Małgorzata Koraszewska

Tekst ukazał się na blogu ListyZNaszegoSadu http://www.listyznaszegosadu.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign