Wystarczy iskra, by wybuchła tam wojna

Osetia Północna to samotna wyspa na Kaukazie Północnym. Jest jedyną republiką, w której nie dominuje islam. Większość ludzi wyznaje tam prawosławie. W kraju panuje jednak atmosfera strachu i żądzy zemsty. Siedem lat temu doszło tam do tragedii, która wstrząsnęła światem.

Zamachowcy weszli do szkoły w Biesłanie i uwięzili ponad 180 dzieci. To co wydarzyło się później, było koszmarem. Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski opisuje, jak dziś wygląda życie w tej części i Rosji. Jak twierdzą eksperci, wystarczy iskra, by w regionie wybuchła wojna.

– Wyrzuć tego papierosa! Wyrzucaj w tej chwili! – młody, agresywny mężczyzna pojawił się dość nieoczekiwanie. Musiał mnie zauważyć z okna pobliskiej knajpki. Stałam na bocznej i – jak mi się zdawało – wyludnionej uliczce. Pomna na ostrzeżenia znajomych, próbowałam nie rzucać się w oczy mieszkańców ze swoim nałogiem (tu kobiety nie palą, a nawet jeśli, robią to w głębokim ukryciu). A jednak zostałam namierzona. Gdybym ufała tutejszym policjantom, zapewne poskarżyłabym się na nadgorliwca. Kłopot w tym, że od miejscowych stróżów prawa lepiej trzymać się z daleka. Pokornie zgasiłam papierosa.

– On nie chciał cię obrazić – tłumaczył redaktor naczelny jednej z miejscowych gazet, któremu opowiedziałam o zdarzeniu. – Szanujemy kobiety i w ten sposób staramy się je chronić. Tradycja nakazuje, by mężczyzna roztoczył nad kobietą swe silne ramiona i ta powinna się w nich schować – dodał obrazowo dziennikarz. Witajcie na Kaukazie.

Biesłan

Osetia Północna jest jedyną północnokaukaską republiką, gdzie większość mieszkańców wyznaje prawosławie, a nie islam. Dlatego tutejsi nazywają swoje terytorium „wyspą”. Wyspa liczy nieco ponad 4 tys. km. kw., zamieszkuje ją niespełna 800 tys. osób. Zarabia się tu głównie na produkcji wódki – zarówno w legalnych gorzelniach, jak i wytwórniach produkujących na czarny rynek. Niskiej jakości alkohol, pochodzący z lewych źródeł, nazywa się w Rosji „osetyjskim spirytusem”.

Co roku zamach

Niewielka republika uchodzi za najspokojniejszą na rosyjskim Kaukazie. U nas zamachy terrorystyczne zdarzają się nie częściej niż raz na rok – twierdzi dziennikarka Tamara Bigajewa i zaraz dodaje: To, co mówię, w Polsce będzie pewnie brzmieć okropnie.

W porównaniu z targanym „pełzającą” wojną domową Dagestanem, gdzie nie ma tygodnia bez strzelanin, eksplozji i zamachów, w Osetii rzeczywiście życie płynie względnie normalnie. Jednak jesienią władze zwykle podwyższają stan zagrożenia terrorystycznego. W prasie i telewizji częściej niż zazwyczaj przypomina się obywatelom o koniecznej czujności.

Rok temu w stolicy Osetii, Władykaukazie, na centralnym rynku doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło kilkanaście osób, a ponad sto zostało rannych. W grudniu władze ogłosiły, że terrorystą-samobójcą był 24-letni Mahomed Malsagow, mieszkaniec sąsiedniej Inguszetii. W maju 2011 roku Federalna Służba Bezpieczeństwa aresztowała dwóch kolejnych Inguszów, podejrzewanych o organizację zamachu. Leżąca nieco dalej na wschodzie Republika Inguszetii jest w większości zamieszkana przez muzułmanów.

19 lat wcześniej między Osetią Północną a Inguszetią wybuchł konflikt zbrojny o podział granicznego terytorium. Świat niewiele wie na ten temat. Wojna w Czeczenii doczekała się kilkuset publikacji, naukowych i reporterskich. Tymczasem, choć działania zbrojne między Inguszami i Osetyjczykami były krótkotrwałe (interweniowała armia Federacji Rosyjskiej), skutki tej wojny oba narody odczuwają do dziś. Gdy spytać mieszkańców Władykaukazu, co sądzą o swych sąsiadach, co drugi odpowie, że to bezwzględni terroryści. Na dowód opowie o najstraszniejszej tragedii, która dotknęła ich republikę.
Strach przed sąsiadem

Będzie to opowieść o Biesłanie. Z Władykaukazu jedzie się tam pół godziny, dwadzieścia kilometrów dalej leżą już inguskie wioski. Świat usłyszał o tym średniej wielkości mieście 1 września 2004 roku. Wtedy terroryści napadli na pełną odświętnie ubranych uczniów i ich rodziców szkołę. Tragedia tysiąca zakładników trwała trzy dni i zakończyła się krwawym szturmem. W wyniku zamachu zginęło ponad trzysta osób, w tym 186 dzieci. Ta zbrodnia wciąż jest niezabliźnioną raną. Kiedy okazało się, że kilku terrorystów było Inguszami (a jak twierdzą mieszkańcy Biesłanu, to właśnie oni wykazywali się największym okrucieństwem względem ofiar), tylko cud sprawił, że nie doszło do krwawej zemsty. Jedni mówią, że pokój, zgodnie z kaukaską tradycją, wyprosiły u mężczyzn kobiety, drudzy, że rozwścieczonych ludzi zatrzymał prezydent Osetii Południowej, Eduard Kokojty.

Więcej na: wp.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign