Wymowne milczenie Obamy na temat Egiptu

Jonathan S. Tobin

Być może egipski prezydent Mohamed Morsi wycofa się ze swoich starań przejęcia władzy dyktatorskiej. Lider Bractwa Muzułmańskiego zgodził się na ograniczony kompromis w kwestii swojego zwierzchnictwa nad sądami i pozwoli na kontrolowanie przez nie swoich dekretów.

Taki rozwój sytuacji jest dowodem na siłę protestów jakie przetoczyły się przez Egipt w odpowiedzi na próbę Morsiego zdobycia władzy, jaką dysponował Hosni Mubarak w czasach gdy rządził w Kairze. Ale nawet jeśli zakusy Morsiego zostały na chwilę ograniczone, to nie ulega wątpliwości, że jest on zdeterminowany do usunięcia wszelkiej konkurencji w drodze po władzę absolutną w kraju.

Patrząc obiektywnie, jest to porażka Obamy i jego administracji, która oficjalnie popierała Morsiego oraz Bractwo Muzułmańskie i dyskredytowała jego autorytarnego poprzednika. Stało się to szczególnie żenujące w zeszłym miesiącu, kiedy Obama wychwalał Morsiego za jego zaangażowanie w osiągnięcie porozumienia pomiędzy Hamasem a Izraelem, nie zważając na to, że to dzięki wspieraniu Hamasu przez Egipt ten konflikt był w ogóle możliwy.

O drodze, jaką zmierza ku dyktaturze Egipt, najwięcej mówi milczenie jego nowych kolegów w Białym Domu i Departamencie Stanu. Niedawno rzecznik Białego Domu Jay Carney podczas spotkania z prasą powstrzymywał się przed powiedzeniem czegokolwiek, co mogłoby być uznane za krytykę przejęcia władzy przez Morsiego czy przez Bractwo Muzułmańskie. Powiedział jedynie: „Mamy pewne obawy odnośnie decyzji i deklaracji, które padły 22 listopada”. Carney zaprzeczył także, że Obama czuje się „zdradzony” przez Morsiego i że wykorzystał pochwały z Waszyngtonu do próby poszerzenia swojej władzy.

Administracja amerykańska ustąpiła pola Morsiemu, a potem publicznie zbeształa i zastraszyła egipskich wojskowych, kiedy ci próbowali stanąć na drodze Bractwu i powstrzymać je przed przejęciem pełnej władzy. Niechęć Białego Domu do powiedzenia czegoś więcej wiele mówi o tym, jak Morsi jest obecnie postrzegany w Waszyngtonie.

Jednym z najciekawszych rozczarowań ubiegłego roku było to, w jaki sposób administracja amerykańska unikała jakiejkolwiek debaty na temat swojego stosunku do Morsiego i Bractwa Muzułmańskiego. Po części było to spowodowane niefortunną decyzją Michelle Bachmann i innych konserwatywnych członków Izby Reprezentantów, aby skupić się na kwestionowaniu lojalności Humy Abedin, która przez długi czas była doradcą Hillary Clinton oraz jest żoną byłego senatora Anthony’ego Weinera. Reakcja na rewelacje Bachmann była ponadpartyjna, a dyskusja zmieniła się z rzeczowej debaty na temat związków Waszyngtonu z nowym egipskim rządem w pytanie, czy Partia Republikańska próbuje poddać Abedin inkwizycji w stylu McCarthy’ego bazując na antyarabskich uprzedzeniach

Kiedy już Abedin została uznana za ofiarę uprzedzeń, krytyka zmiany w polityce Waszyngtonu została skutecznie wyciszona. A od kiedy Morsi jest przedstawiany jako główny rozjemca pomiędzy Hamasem a Izraelem wydaje się, że nowy reżim zyskał status, który można określić jako przyjacielski i jest to taki sam status, jaki ma w oczach Obamy islamski rząd Turcji.

Nieustępliwa walka Morsiego, aby sprawować rządy bez parlamentu, a teraz także bez sądów zdolnych go powstrzymać, sprawia, że sytuacja wygląda bardzo podobnie do tej, kiedy rządy obejmowali dyktatorzy wspierani przez Amerykę. Tylko że tym razem dyktator nie jest proamerykański, ale proislamski, sprzymierzony z terrorystami i zdeterminowany do tego, aby ograniczyć wpływy USA w regionie.

To powinien być moment, kiedy Obama zabiera głos i wypowiada się na rzecz sprawy, którą popierał przez ostatnie dwa lata: demokracji w świecie arabskim, a w szczególności w Egipcie, gdzie proamerykański lider został odsunięty od władzy poprzez rewolucję. Zamiast tego, z Białego Domu dobiega tylko cisza, która ostatecznie unieważnia wcześniejszą radość prezydenta z przyczyn Arabskiej Wiosny.

Egipscy wojskowi zastanawiają się teraz zapewne, czemu ich postępowanie było nie do zaakceptowania przez Obamę, ale cyniczne działania Morsiego są w porządku.

Amerykanie, którym leżą na sercu miliardy z kieszeni podatników, wysyłane do Egiptu w ramach pomocy, powinni sobie zadawać to samo pytanie.

Tłumaczenie Severus Snape

Źródło: http://www.commentarymagazine.com/2012/11/26/obamas-silence-on-egypt-speaks-volumes-mohamed-morsi-power/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign