Wrogi reżim się chwieje, Izraela to nie cieszy

Syryjskiemu reżimowi nie udało się stłumić protestów w ich pierwszej fazie, więc dziś staje w obliczu rewolty, która poważnie zagraża jego istnieniu. Upadek dyktatury Asadów miałby geopolityczne skutki dużo większe, niż zmiana reżimu np. w Libii. Paradoksalnie, na zmianie władzy w Damaszku nie zależy ani Iranowi, ani Izraelowi. Choć jeden jest sprzymierzeńcem, a drugi wrogiem Syrii.

Ostatnie krwawe wydarzenia w Syrii oznaczają, że przekroczono już granicę, za którą reżim Asada ma do czynienia już nie z gwałtownymi zamieszkami w paru miastach, ale rebelią rozszerzającą się na kolejne regiony kraju.

Zachodnie źródła wywiadowcze oceniają, że – w różnym stopniu – społeczna rewolta objęła już 6-7 mln Syryjczyków (ludność całego kraju liczy 26 mln) i jedną trzecią obszaru państwa.
Ajatollahowie już skreślili Asada?

Sytuacja w SyriiZ powagi sytuacji zdają sobie sprawę dwaj główni sojusznicy Damaszku w regionie: Turcja i Iran.
Źródła w Ankarze twierdzą nieoficjalnie, że premier Tayyip Erdogan nakłania Asada, żeby zamiast krwawego tłumienia zamieszek, wybrał drogę rozmów z opozycją, bo Turcy są przekonani, że dotychczasowa konfrontacyjna polityka syryjskich władz doprowadzi do ich upadku.

Zupełnie inne rady daje Iran. Ajatollahowie popierają najbardziej radykalne elementy reżimu w Damaszku – z bratem prezydenta Maherem Asadem na czele, głównym zwolennikiem siłowego tłumienia demonstracji. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Teheran na tyle poważnie traktuje sytuację w Syrii, że w pobliżu granicy z nią elitarny Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej utworzył tajną bazę operacyjną.
Ale, co ważniejsze, pojawiły się pogłoski, że Hezbollah zamierza przenieść do Libanu, przechowywaną obecnie w Syrii swoją broń rakietową (pociski Fatah-110, M-600 i mobilne baterie przeciwlotnicze SA-8). To chyba najmocniejszy sygnał, że Iran poważnie liczy się z możliwością upadku Asada.

Więcej na: tvn24.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign