Wolność słowa w konflikcie z prorokiem

Publikujemy kolejny tekst z cyklu „Z archiwum Euroislamu”. Grzegorz Lindenberg przed pięciu laty pisał o zagrożeniach wolności słowa ze strony islamskiego ekstremizmu. Teraz dopisał do tekstu komentarz o tym, jak świat Zachodu sam sobie zakłada kaganiec.

* * *
Morderstwa w redakcji “Charlie Hebdo” nie są pierwszym atakiem islamistów na wolność słowa Zachodu. Właśnie minęło 25 lat od pierwszej takiej próby. Od tego się zaczęło. Ajatollah Chomeini, religijny przywódca Iranu, wydaje wyrok śmierci na brytyjskiego autora Salmana Rushdiego za książkę „Szatańskie wersety”. Przez kilka lat Rushdie żyje w ukryciu, pod ochroną policji, (opisuje to w znakomitej autobiografii „Joseph Anton”, dostępnej po polsku). Muzułmanie demonstrują w Wielkiej Brytanii i innych krajach Europy, domagając się śmierci Rushdiego. Japoński tłumacz „Szatańskich wersetów” zostaje zamordowany, włoski ciężko ranny. Rushdie przenosi się po kilku latach do Nowego Jorku.

Listopad 2004
Holenderski Marokańczyk morduje filmowca Theo van Gogha, który wraz z somalijską imigrantką i holenderską posłanką Ayaan Hirsi Ali nakręcił film „Poddanie. Część 1”, w którym wersy z Koranu narysowane są na nagich ciałach kobiet – żeby zaprotestować przeciwko traktowaniu kobiet przez muzułmanów. Pomimo otrzymanych gróźb van Gogh odmówił ochrony policyjnej, Hirsi Ali ją uzyskała, ale po kilku latach przeniosła się do Stanów Zjednoczonych.

Wrzesień 2005
Największy dotychczas konflikt w sprawie zachodniej wolności słowa. Duński dziennik „Jyllands-Posten” drukuje serię karykatur Mahometa. Demonstracje wybuchają dopiero po kilku miesiącach, ale za to są celowo organizowane w krajach europejskich i muzułmańskich. W krajach arabskich rozpowszechnia się, obok prawdziwych karykatur, także trzy fałszywki – żeby podgrzać nastroje.

W Pakistanie demonstrowało 12 tysięcy kobiet, domagając się między innymi powieszenia rysowników i wydawców gazet zamieszczających karykatury; w Nigerii spalono 11 kościołów. Ambasadorzy krajów islamskich żądają od władz duńskich ukarania gazety (czego rząd duński w demokratycznym kraju nie może zrobić, ale i tak Arabia Saudyjska odwołuje ambasadora z Danii). Są groźby śmierci pod adresem dziennikarzy, pismo i jego ekipa dostają ochronę policyjną. W geście solidarności niektóre pisma europejskie przedrukowują karykatury, m.in. robi to „Charlie Hebdo”.

Im silniej działać będzie poprawność polityczna, tym bardziej chroniony przed krytyką będzie fanatyczny islam w Europie

W grudniu 2010 policja zatrzymuje czterech terrorystów, którzy mieli zamiar napaść na redakcję „Jyllands-Posten” i zabić jak najwięcej osób, podrzynając im gardła. W dzień Nowego Roku 2010 do domu jednego z rysowników, Kurta Westergaarda, wdziera się uzbrojony w siekierę imigrant z Somalii. Westergaardowi, który schronił się w zbudowanym specjalnie na taką okazję „bezpiecznym pomieszczeniu”, nic się nie stało, napastnika pochwycono; skazany został na 9 lat więzienia, po czym ma zostać wydalony do Somalii.

Sierpień 2007
Po żądaniach Organizacji Państw Islamskich, żeby rząd Szwecji ukarał rysownika Larsa Vilksa, a także po licznych groźbach śmierci i ogłoszeniu przez Al Kaidę nagrody 150 tys. dolarów za jego głowę, Vilks dostaje ochronę policyjną. W 2009 aresztowano 10 osób (w tym trzy w USA), które przygotowywały zamach na niego. Kolejny zamach przygotowywany był dwa lata później; aresztowano wówczas trzy osoby, w tym niedoszłego zamachowca-samobójcę.

W czasie jednego z wystąpień publicznych w Sztokholmie Vilksa pobito (ale został wyprowadzony przez ochroniarzy).Vilks opublikował w lokalnej gazecie szwedzkiej rysunek psa z głową Mahometa. Prezentował też publicznie gejowski film irańskiego twórcy. Pomimo opublikowania rysunku Jezusa jako pedofila, nie zwracał się jednak o ochronę policyjną przed fanatykami z Opus Dei.

Listopad 2011
Biura satyrycznego magazynu „Charlie Hebdo” zostają doszczętnie zniszczone przez bombę i pożar, na szczęście nie ma ofiar w ludziach. Tygodnik opublikował właśnie numer specjalny numer pt. „Charia /czyt. szaria/ Hebdo”, w którym Mahomet jest redaktorem prowadzącym. To wtedy, zapytany czy się nie boi, redaktor Stéphane Charbonnier (zabity w zamachu w 2015) powiedział, że woli umrzeć stojąc niż żyć na kolanach. Charbonnier był na liście wrogów do zabicia opublikowanej prze Al Kaidę. Znajdują się na niej nadal redaktorzy z duńskiej „Jyllands-Posten” i Vilks.

Wrzesień 2012
Umieszczenie przez Amerykanina w Internecie filmiku o Mahomecie, „Innocence of Muslims” (raczej bardzo kiepskiego), który nie zdobywa masowej publiczności. Zdobywa jednak niesamowity rozgłos w krajach muzułmańskich; odbywają się gwałtowne demonstracje przeciwko ambasadom USA na świecie, a jedna z nich, w Libii, kończy się śmiercią ambasadora amerykańskiego i trzech innych Amerykanów. Prawdopodobnie w przypadku Libii filmik był tylko pretekstem do zorganizowania demonstracji, która została wykorzystana do przeprowadzenia zaplanowanego wcześniej zamachu terrorystycznego.

Styczeń 2015
Zamach na redakcję „Charlie Hebdo”, osiem osób z redakcji, w tym czterech rysowników, zostaje zabitych.

* * *
Do tego dodajmy jeszcze niektóre wydarzenia z krajów islamskich, gdzie uprawianie dziennikarstwa albo pisanie książek wcale nie jest zajęciem bezpiecznym:

W 19994 w swojej ulubionej kawiarni w Kairze zaatakowany został egipski pisarz, laureat Nobla, Nadżib Mahfuz. Chociaż miał 83 lata, wyszedł z życiem z ciężkich obrażeń. Nie mieli tyle szczęścia dwaj dziennikarze: Farag Fouda, egipski publicysta, zabity został w 1992 za artykuły krytyczne wobec fundamentalistów islamskich, natomiast redaktor Mohammed Taha Mohammed Ahmed z sudańskiej gazety został porwany i zamordowany za artykuł o Mahomecie w 2006.

Jakie były efekty tych mniej lub bardziej krwawych wydarzeń?

Wrzesień 2006
Opera berlińska rezygnuje z wystawienia opery Mozarta „Idomeneo”, ponieważ w jednej ze scen przedstawione są odcięte głowy Posejdona, Buddy, Jezusa i Mahometa. Żadnych gróźb opera nie otrzymywała.

Lipiec 2007
Rysunki Vilksa zostają usunięte z wystawy przez prowincjonalną szwedzką galerię „z powodów bezpieczeństwa”. Kilka innych galerii, w tym jedna duża i znana, w której Vilks często ma wykłady, również z tych samych powodów nie zgadza się pokazać rysunków. Lars Vilks znajduje gazetę, która się decyduje zamieścić jeden rysunek jako ilustrację artykułu wstępnego o cenzurze.

Sierpień 2009
Prestiżowe amerykańskie wydawnictwo akademickie, Yale University Press, żąda od autorki książki “The Cartoons That Shook the World” („Rysunki, które wstrząsnęły światem”) usunięcia nie tylko 12 rysunków z „Jyllands-Posten”, którym książka jest poświęcona, ale również wszystkich innych ilustracji, na których przedstawiony jest Mahomet. Jak powiedziała przedstawicielka wydawnictwa, „rysunki te dostępne są w internecie i z łatwością można je opisać słowami, więc publikowanie ich jest zbyteczne”. Żadnych gróźb wydawnictwo nie otrzymywało.

Styczeń 2010
Wielkie nowojorskie Metropolitan Museum of Art decyduje się w galerii sztuki islamskiej nie pokazywać trzech wczesnoislamskich wizerunków Mahometa (bo islam nie miał oryginalnie wyraźnego zakazu przedstawiania proroka). Żadnych gróźb muzeum nie otrzymywało.

Kwiecień 2010
Amerykański kanał „Comedy Central” decyduje się ocenzurować jeden z odcinków „South Park”, po otrzymaniu gróźb od radykalnej organizacji muzułmańskiej (jej trzech przywódców zostało później wsadzonych do więzienia, ale działalność ograniczała się do organizowania krzykliwych demonstracji). Głos „Mahometa” w filmie zastąpiono blipami, a jego postać wypikselowano.

Styczeń 2015
Agencja AP, brytyjski „The Telegraph”, amerykański „New York Times”, sieć ABC News, CBS News – to tylko część mediów, które zdecydowały, że pokażą okładki z „Charlie Hebdo” w postaci wypikselowanej. CNN postanowiło nie pokazywać ich wcale.
———-
W Polsce, w roku 2005, kiedy „Rzeczpospolita” zamieściła dwie karykatury, za które grożono śmiercią redaktorom „Jyllands-Posten”, polskie władze potępiły ten gest solidarności. Premier Marcinkiewicz i minister spraw zagranicznych Meller przeprosili muzułmanów za obrazę uczuć religijnych.
————————————–
Aktualny komentarz autora

W ciągu pięciu lat od napisania tego tekstu nie było na Zachodzie nowych przypadków islamistycznych zamachów na redakcje czy pisarzy, nie było masowych demonstracji fanatyków domagających się wycofania książki czy filmu.

Nie wynika to niestety z tego, że europejscy muzułmanie zaakceptowali fakt, iż wolność słowa panująca w Europie oznacza, że mogą pojawiać się publicznie treści, które muzułmanie mogą uznać za obraźliwe, kpiące, bluźniercze. Piętnaście lat po publikacji karykatur Mahometa W Danii, 76% tamtejszych muzułmanów uważa, że krytykowanie islamu powinno być nielegalne (Duńczyków zgadza się z tym zaledwie 18%). Nie znalazłem danych z innych krajów Zachodniej Europy, ale nie przypuszczam, żeby opinie innych muzułmańskich imigrantów i ich potomków różniły się specjalnie od duńskich.

Powodem tego, że nie było kolejnych zamachów i masowych demonstracji, nie była rosnąca tolerancja muzułmańskich społeczności, lecz ostrożność zachodnich artystów i dziennikarzy. Ostrożność, którą można nazwać autocenzurą.

Zamordowanie Theo van Gogha i zamach na redakcję „Charlie Hebdo” jasno pokazały dziennikarzom i artystom, że za napisanie, narysowanie czy sfilmowanie czegoś, co nie podoba się muzułmańskim fanatykom, można zostać zabitym. Więc takie treści po prostu przestano publikować. I póki zagrożenie śmiertelnymi zamachami nie zniknie, raczej nie będą się pojawiać.

Kultura Zachodu w trosce o życie twórców nałożyła sobie kaganiec. Nadal oczywiście ukazują się krytyczne wobec islamu artykuły prasowe czy naukowe i pewnie będą się ukazywać, póki muzułmanie nie zaczną odgrywać znaczącej roli w polityce poszczególnych krajów – to sytuacja, którą opisał znakomicie Michel Houellebecq w powieści „Uległość”.

Wystarczy, żeby wsparcie partii islamistycznej niezbędne było do utworzenia rządu albo wybrania prezydenta; taka partia może nawet dysponować zaledwie kilkoma procentami głosów. Na szczęście dla europejskich wolności, nie ma takiej na razie nigdzie w Europie.

Na rzecz autocenzury w liberalnych demokracjach działa dzisiaj nie tylko obawa przed utratą życia. Od kilku co najmniej lat ideologia politycznej poprawności głosi, że nie wolno naruszać dobrego samopoczucia grup mniejszościowych i uciskanych: kobiet, homoseksualistów, imigrantów, muzułmanów i tak dalej. Wolno krytykować i wyśmiewać się z chrześcijaństwa i białych mężczyzn. Nie ma tu żadnego znaczenia, czy krytyka jest zasadna czy nie, czy wyśmiewanie zachęca do nienawiści czy po prostu jest kpiną z fanatyzmu, obłudy i uprzedzeń osób i grup mniejszościowych (bo te grupy z definicji są „wcieleniem mądrości i tolerancji”). Nikogo z grup nieuprzywilejowanych nie wolno urażać; publicznie należy mieć do nich wyłącznie stosunek pozytywny, a nawet bałwochwalczy.

Z takiej atmosfery znakomicie korzystają europejscy islamiści. „Islamofobia” to według nich każda krytyka każdego aspektu kultury czy religii muzułmańskiej i każdego zachowania muzułmanów, to każda wypowiedź i działanie, które może jakiegoś muzułmanina albo całą społeczność urazić. Do muzułmanów, ich działań, ich kultury i religii, publiczny stosunek ma być wyłącznie pozytywny.

Im silniej działać będzie poprawność polityczna, domagająca się takiego, wyłącznie pozytywnego, stosunku do różnych „dyskryminowanych” czy „mniejszościowych” grup, tym bardziej chroniony przed krytyką będzie fanatyczny islam w Europie.

Dzisiaj nie ma na przykład książek czy filmów kpiących z transseksualistów, gejów i feministek nie dlatego, że autorom grozi śmierć fizyczna, lecz dlatego, że grozi im śmierć społeczna: zaszczucie w mediach społecznościowych, zerwane kontrakty, brak środków do życia. Dlatego, nawet gdyby zniknęło zagrożenie śmiercią, twórcy nadal nie będą krytykować islamu – bo pozostanie zagrożenie oskarżeniem o „islamofobię”.

Przyszłość naszej liberalnej demokracji, której wolność słowa jest podstawą, nie rysuje się specjalnie optymistycznie.

Grzegorz Lindenberg, sierpień 2020

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign