Włochy: presja migracyjna i polityczny konflikt

Piotr Ślusarczyk

Większość z nas zna Włochy jako atrakcyjne miejsce turystyczne, gdzie można wieść słodkie życie. Wino, pyszne jedzenie i zapierające dech w piersiach krajobrazy i zabytki. Jednak ten piękny kraj, jak również wiemy, od dłuższego czasu zmaga się z napływem masowej migracji.

Przybysze z Afryki po części wypełniają lukę ekonomiczną, po części również zasiedlają opuszczone lub wyludniające się przestrzenie. Gerard Baker, redaktor naczelny „Wall Street Journal”, nazwał dlatego Italię „pionierem upadku Zachodu” – tam bowiem obok kultury miejscowej wyrastają skupiska przybyszów, którzy nie znają ani języka włoskiego, ani nie mają zamiaru z kulturą miejscową się utożsamiać.

Dziennikarz Giulio Meotti podaje konkretne przypadki, wskazujące na postępującą dezintegrację społeczeństwa. Niektóre z nich są paradoksalne:

  • W Turynie w szkołach podstawowych są klasy, w których nie ma ani jednego włoskiego dziecka, zaś ogólna liczba obcokrajowców wynosi nawet 60%;
  • Marokański imigrant w Bolonii, mieszkający we Włoszech od trzydziestu lat, zabrał z przedszkola własne dziecko, ponieważ w wielokulturowym tyglu nie dostrzega szans na jego rozwój i integrację. „W przedszkolu istnieje poważny problem z integracją. (…) Władze lokalne muszą wiedzieć, że niemożliwa jest integracja, jeśli w grupach umieszcza się ponad dwadzieścioro zagranicznych dzieci” – wyjaśnia Mohamed, który nad Tybrem ukończył studia i uzyskał włoskie obywatelstwo;
  • Oficjalne analizy raportów na temat edukacji potwierdzają te obawy. Osiągnięcia szkolne zaczynają spadać, jeśli liczba obcokrajowców w klasie przekroczy 30 procent;

Ostatnia zmiana rządu i odejście Matteo Salviniego ze stanowiska wiecepremiera i szefa MSW doprowadziły do wzrostu imigracji z Afryki. Jest za wcześnie, żeby twierdzić, że mamy do czynienia z masową tendencją. Jednak można przypuścić, że po dwuletnim okresie spadku migracji zaczyna ona znowu rosnąć. Organizacje zajmujące się obsługą przybyszów nie radzą sobie ze skalą zjawiska. Dla mieszkańców południa kraju to właśnie migracja stanowi najważniejsze wyzwanie.

Biorąc pod uwagę eksplozję demograficzną w Afryce, prognozy Departamentu Demograficznego ONZ mówią, że do 2050 roku populacja Afryki Subsaharyjskiej się podwoi. Problem migracyjny będzie się zwiększał, a nie zmniejszał. Już dziś Włochy są na trzecim miejscu wśród państw europejskich z najwyższym odsetkiem obcokrajowców, zaś w ciągu 10 lat liczba imigrantów wzrosła tam o 419%. Wizję afrykanizacji Południowej Europy trudno uznać jedynie za polityczną fikcję.

Kościół Katolicki jest w sprawie migracji podzielony. Papież Franciszek oficjalnie ją wspiera, zaś kardynał Robert Sarah (Gwinea) dostrzega analogię z upadającym Rzymskim Imperium. „Jeśli Europa zniknie, wraz z nią znikną bezcenne wartości Starego Kontynentu, islamski świat całkowicie zmieni naszą kulturę, antropologię i moralność” – mówi duchowny.

Nie bez znaczenia jest zapaść demograficzna, w jakiej znaleźli się Włosi. Ćwierć miliona młodych ludzi opuściło swój kraj. Szacunki mówią, że do 2050 roku ubędzie 17% ludności. Mamy więc do czynienia z paradoksem – Włochy dostarczają innym państwom wykształconych, młodych ludzi i przyjmują na ich miejsce imigrantów.

Jak włoscy politycy reagują na tę zachodzącą na ich oczach diametralną zmianę? Otóż wielu z nich planuje zerwać z surową polityką migracyjną i uprościć nadawanie obywatelstwa imigrantom. Nieletni poniżej 12 roku życia ma zdobyć włoskie obywatelstwo po pięciu latach nauki. W praktyce działanie to jest legalizacją imigracji i nadaniem imigrantom pełni praw politycznych.

Poseł z Ruchu Pięciu Gwiazd, Nicola Morra, mówi wprost: „Od teraz do 2050 r. i 2060 r. będziemy musieli stawić czoła najważniejszemu problemowi epoki – od 50 do 60 milionów ludzi pojawi się w świecie śródziemnomorskim”. Laura Boldrini, była przewodnicząca włoskiego parlamentu znalazła rozwiązanie tej kwestii. Lewicowa polityk uważa, że styl życia imigrantów z czasem przejmą Włosi. Słowem, to nie imigranci mają integrować się z Włochami, ale Włosi z imigrantami.

Zadziwiająca to naiwność i samobójcza kulturowo ideologia. Zwłaszcza głoszona przez zdeklarowaną feministkę, która wspiera i masową imigrację, i kobiety, nie chcąc widzieć niebezpieczeństwa, jakie płynie dla równouprawnienia płci ze strony masowej migracji właśnie.

Oprac. na podstawie: https://www.gatestoneinstitute.org  (tamże odnośniki do źródeł informacji)

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign