Większość Niemców przeciwko przyjmowaniu nieletnich uchodźców

Obecnie w Niemczech debata na temat otwarcia granic koncentruje się na nieletnich pozbawionych opieki, którzy koczują przy granicy z Turcją. Zieloni i niektóre władze lokalne naciskają na przyjmowanie ich do kraju. Większość Niemców mówi jednak – nie.

51 procent nie zgadza się na przyjmowanie nieletnich imigrantów z Grecji do Niemiec. Za jest 39%, a 10% nie ma zdania  – jak wynika z sondażu Instytutu Badania Opinii Publicznej Civey dla „Augsburger Allgemeine”. Badanie pokazuje wyraźne różnice między zwolennikami poszczególnych partii w kwestii otwarcia granic. Wyborcy CDU iak i bliźniaczej CSU odrzucają zdecydowaną większością głosów (71%) pomysł sprowadzania dzieci uchodźców do Niemiec. Sprzeciw jest jeszcze większy wśród zwolenników FDP – Wolnej Partii Demokratycznej (75%) oraz AfD – Alternatywy dla Niemiec (96%). Największym poparciem kampania pomocowa cieszy się wśród wyborców Zielonych (67 %) i zwolenników SPD – Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (59 %).

Władze lokalne chcą przyjmować

Siedem dużych niemieckich miast żąda, aby rząd federalny podjął kroki w celu przyjęcia dzieci z greckich obozów dla uchodźców. „Należy natychmiast pomóc przede wszystkim dzieciom, których rodzice w wielu przypadkach już nie żyją i które przebywają samotnie w obozach dla uchodźców” – oświadczyli burmistrzowie Kolonii, Dusseldorfu, Poczdamu, Hannoweru, Freiburga, Rottenburga am Neckar i Frankfurtu nad Odrą. Apel ten poparł także minister spraw wewnętrznych Dolnej Saksonii Boris Pistorius. Inicjatywa była odpowiedzią na decyzję niemieckiego parlamentu, który nie zgodził się na sprowadzenie do Niemiec pięciu tysięcy osób wymagających szczególnej ochrony, w tym małoletnich bez opieki.

Chętnie otworzyliby granice…cudze

Wniosek złożony przez Zielonych został odrzucony 495 głosami, jedynie 117 deputowanych głosowało za proponowanym rozwiązaniem. 48 posłów chrześcijańskiej demokracji po głosowaniu wydało oświadczenie, w którym wyrażają przejęcie „dramatyczną sytuacją w greckich ośrodkach” i postulują rozwiązanie problemu dzieci, przebywających na granicy turecko-greckiej, na poziomie Unii Europejskiej lub ewentualnie stworzenie „koalicji chętnych” państw, które chciałyby przyjąć do siebie nieletnich.

Sygnatariusze oświadczenia głosowali mimo wszystko przeciw przyjęciu uchodźców, motywując swoją decyzję tym, że wniosek obciążał tylko Niemcy i nie było w nim mowy o innych krajach Unii. Pomysł relokacji cieszy się nad Renem cały czas wysokim poparciem. Jak pokazały badania WRD (regionalna stacja publiczna), 57 procent Niemców chętnie otworzyłoby granicę grecko-turecką, pod warunkiem rozdzielenia uchodźców do innych krajów Unii Europejskiej. 41 procent nie zgadza się na takie rozwiązanie.

Wysyłają zachęty dla imigrantów

Jeden z polityków CDU, Armin Schuster, ostro skrytykował ofertę krajów związkowych, wyrażających gotowość przyjmowania nieletnich uchodźców. „Ta informacja nie pozostaje w Niemczech, ale trąbi się o niej na całym świecie i ponownie wysyła się fałszywe sygnały” – powiedział w wywiadzie dla „Rheinische Post”. Zdaniem deputowanego, doświadczenie kryzysu migracyjnego pokazało, że inne kraje Unii Europejskiej oskarżyły Niemcy w 2015 roku o „zwiększenie napływu uchodźców poprzez rozmaite zachęty” i z tego powodu odmówili przyjęcia na siebie obciążeń wynikających z sytuacji kryzysowej.

„Nadal opracowujemy ramy integracji w związku ze skutkami tamtego czasu, ale mamy uporządkowany system przyjmowania uchodźców: rząd federalny decyduje i rozdziela ich między landy, a te między gminy. Nie możemy tego wyrzucić i uruchomić tego samego mechanizmu, co wówczas” – powiedział Schuster. „Nie widzę poparcia większości parlamentarnej ani społecznej dla ciągłego przemarszu przez Niemcy” – dodał.

Wielkie serce, ograniczone możliwości

Przeciwko przyjmowaniu uchodźców z greckich wysp opowiedział się premier Saksonii Michael Kretschmer. „Nasze serce jest wielkie, ale nasze możliwości są ograniczone”, powiedział polityk CDU. Jako „naganne” określił wykorzystywanie sytuacji ludzi do celów politycznych. Zwrócił też uwagę na to, że politycy uciekają od sedna problemu, czyli od tego, jak zakończyć wojnę domową w Syrii: „Jaki jest europejski wkład w stabilizację tego kraju? Jest to pytanie nieprzyjemne, ale właściwe” – oświadczył Kretschmer.

Społeczeństwo ma prawo czuć się oszukane

Powyższe dane bez wątpienia świadczą o zmianie nastrojów w społeczeństwie niemieckim. Jesienią 2015 roku statystyki wyglądały zupełnie inaczej. Podkreślić trzeba, że pytanie dotyczyło dzieci pozbawionych opieki. Bez żadnych wątpliwości mamy więc do czynienia z tymi, którym pomoc humanitarna się należy. Z drugiej strony pewne jest, że wrażliwość niemieckiego społeczeństwa była wielokrotnie nadwerężana i traktowana instrumentalnie. Co jakiś czas pojawiały się na przykład  informacje o tym, że przybywający do Europy nieletni to w rzeczywistości dorośli mężczyźni.

We wrześniu 2019 roku media informowały o bardzo dużej skali oszustw: „Eksperci medycyny sądowej zbadali na zlecenie niemieckich sądów i urzędów ds. młodzieży ok. 600 uchodźców, którzy jako niepełnoletni, bez opiekunów, przyjechali do Niemiec i ubiegali się o azyl. Okazało się, że 40 % rzekomo nieletnich, to osoby dorosłe – podał Polsat. Lekarze niechętnie przeprowadzali podobne badania. Nazywali je „nieetycznymi” i „niewiarygodnymi”. Wobec tego władze nie dysponowały przez długi czas rzetelnym narzędziem weryfikacji wieku przybyszów. Z czasem rosło więc przekonanie, że pomoc trafia nie do tych osób, do których powinna. „Dobrzy ludzie” poczuli się wykorzystani. Naiwność zderzyła się z cynizmem. Z tego punktu widzenia sceptycyzm niemieckiego społeczeństwa wobec kolejnej humanitarnej akcji wydaje się zrozumiały.

Zawiedli politycy, działacze i dziennikarze

Jeśli władze w odpowiednim momencie wprowadziłyby odpowiednie procedury, pozwalające oddzielić imigrantów od uchodźców oraz osoby dorosłe od dzieci, dziś zapewne statystyki te wyglądałyby inaczej. Jednak mszczą się teraz błędy popełnione w 2015 roku. Politycy, którzy pozwalali mieszać kategorię imigranta z kategorią uchodźcy oraz przymykali oko na tych, którzy udawali osoby niedorosłe, w istocie działali przeciwko uchodźcom i dzieciom pozostawionym bez opieki.

Efekt tej krótkowzrocznej i opartej na fałszywych przesłankach polityki sprawia teraz, że granice Europy zamykają się przed tymi, którzy tej pomocy potrzebują. Zresztą zrobiono bardzo dużo, żeby zatrzeć granicę między nielegalnym imigrantem a człowiekiem prześladowanym, który ucieka przed wojną: aktywiści proimigracyjni rzucali bałamutne hasła w rodzaju „Żaden człowiek nie jest nielegalny”, a dziennikarze zamiennie używali słów imigrant i uchodźca. Skutki wrzucania wszystkich do jednego worka właśnie się ujawniły – skoro jakoby nie istnieje różnica między uchodźcą a imigrantem, to wszystkich potraktujemy tak samo; tym razem zamykając granice.

Piotr Ślusarczyk

Źródła: www.augsburger-allgemeine.dewww.welt.dewww.polsatnews.pl

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign