Walijski wymiar sprawiedliwości nie potrafi pomagać ofiarom tak zwanej „honorowej” przemocy. Policja i oskarżyciele nie rozumieją, na czym polega „kultura wstydu.”
Taka jest opinia Shahien Taj, prezeski Henna Foundation, muzułmańskiej fundacji charytatywnej działającej w Cardiff. Zdaniem Taj wymiar sprawiedliwości źle działa w obszarach nadużyć wobec dzieci, przemocy na tle seksualnym i w rodzinie. Ofiary nie otrzymują odpowiedniej pomocy, trudno jednak orzec czy wina leży po stronie policji, czy prokuratury. Pani Taj posługuje się następującym porównaniem, by opisać niedopasowanie działań do sytuacji: „To tak, jakby dowiedzieć się, że masz raka; wiesz, że jest na to lekarstwo, ale zamiast właściwego środka dają ci coś na kaszel”.
Główny inspektor walijskiej policji Roger Whitcombe zapewnia, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jego zdaniem w pomoc ofiarom „honorowej” przemocy wkłada się wiele wysiłku, a niedawno wprowadzono zmiany w programach pomocy, które staną się jeszcze skuteczniejsze.
Shahien Taj
Taj, która wielokrotnie zeznawała przed sądem w charakterze eksperta w podobnych sprawach, zarówno na terenie Walii jak i Anglii, wyjaśnia, że wyznające islam ofiary rzadko szukają pomocy u władz. Wynika to ze złożonej „kultury wstydu”, w jakiej funkcjonują. Muzułmanie wywierają presję na członków rodziny i znajomych, żeby powstrzymywali się od ewentualnych oskarżeń. Wynika to z obawy, że cała rodzina czy wspólnota okryje się hańbą, kiedy przypadek przemocy zostanie upubliczniony.
Taj dodaje, że nawet w tych sprawach, które trafiają do sądu, często nie zapada wyrok, ponieważ ofiara zastraszona przez swoją społeczność wycofuje oskarżenie. „Kultura wstydu jest bardzo złożona, dlatego tak ważne jest, żeby każdy przypadek analizowany był całościowo w szerszym kontekście społecznym”, podkreśla.(p)
Tłumaczenie: GB
Udostępnij na
