Walczymy z islamskim totalitaryzmem

Allen West

Dzisiejsze założenia pola bitwy i operacji bojowych są zupełnie różne od tego, czego doświadczyłem w 1982 roku kiedy byłem młodym porucznikiem w armii USA. W tamtych czasach pole bitwy było o wiele prostsze.

Wtedy był Związek Radziecki po jednej stronie, a Stany Zjednoczone po drugiej. Znaliśmy ich taktykę i wyposażenie, a oni znali nasze. Obie strony nosiły mundury, a co jakiś czas podczas kontroli granic urządzaliśmy gry wojenne.

Te paradygmaty zupełnie zniknęły i zostały zastąpione przez asymetryczne pole bitwy, gdzie przeciwnik nie nosi munduru, nie ma jasno zdefiniowanego obywatelstwa oraz używa niekonwencjonalnej broni i taktyki. Jeśli Stany zamierzają odnieść sukces w ochronie swoich obywateli i interesów, muszą szybko zrozumieć nowe zasady i się do nich przystosować.

Ameryce może brakować odpowiedniego spojrzenia ze strategicznego punktu widzenia, ale nigdy nie przegramy na poziomie taktycznym, ponieważ Ameryka ma najlepszych żołnierzy, marynarzy, lotników, marines i straż graniczną jakich świat widział. Ale bez poprawnych, ze strategicznego i operacyjnego punktu widzenia, celów i zadań, znajdziemy się w pozycji przysłowiowego chomika biegającego w kółku. Nieważne, ile wysiłku włożymy w obracanie tym kółkiem i tak nie posuniemy się do przodu.

Na początek musimy poprawnie zdefiniować wroga. Jest naiwnością mówić, że prowadzimy wojnę z „terrorem”, ponieważ naród nie może prowadzić wojny przeciwko taktyce. Wyobraźcie sobie, że podczas drugiej wojny światowej Ameryka poszła na wojnę z „blitzkriegiem” albo z „kamikadze”.

Ponadto, nie możemy zawęzić definicji wroga do Al-Kaidy lub talibów. Jest to tak samo niedorzeczne jak powiedzenie, że wypowiedzieliśmy wojnę 12. Dywizji Pancernej SS albo 55. Regimentowi piechoty japońskiej podczas drugiej wojny światowej, lub 7 Armii Pancernej Gwardii podczas Zimnej Wojny.

Przed powstaniem Al-Kaidy grupą terrorystyczną, która zadawała największe straty USA, był Hezbollah. Obecnie Hezbollah stał się znaczącą siła bojową, aczkolwiek siłą bez państwa i mundurów – na tyle znaczącą, że dysponuje pociskami rakietowymi zdolnymi razić dowolne cele w Izraelu. Administracji Obamy nie udało się zidentyfikować Hezbollahu jako wroga. Na polu bitwy XXI wieku nie walczymy przeciwko pojedynczej organizacji, przywódcy czy narodowi. Walczymy z ideologią islamskiego totalitaryzmu, która manifestuje się na poziomie taktycznym jako terroryzm. Terroryzm, który nie zna kraju ani granic. Dopóki nie będziemy w stanie prawidłowo i otwarcie zidentyfikować naszego wroga, dopóty będziemy wysyłać nasze kobiety i mężczyzn, aby brali udział w ciężkich walkach bez jasnej wizji zwycięstwa.

Po zidentyfikowaniu wroga musimy mieć jasno określone cele strategiczne, aby prowadzić efektywną walkę. Uważam, że są cztery takie cele:

1. Nie uznawaj świętości wroga. Największym atutem naszych sił jest ich mobilność. Kiedy jest ona ograniczona przez koncentrację na odbudowie kraju lub okupacji terytorium, wtedy tracimy naszą największą przewagę, a co gorsza sami stajemy się celem. Ponieważ nasz wróg nie uznaje granic, musimy być gotowi do podjęcia walki bezpośrednio z nim.

2. Przetnij przepływ ludzi, materiałów i surowców. Musimy zakazać przepływu wrogich zasobów, aby zapobiec możliwości zaopatrywania oraz uzupełnienia szeregów wroga.

3. Wygraj wojnę informacyjną. Niestety wróg jest o wiele bardziej biegły w wykorzystaniu potęgi Internetu, mediów oraz w rozpowszechnianiu wizerunku. Ponadto obawiam się, że nasze media już widzą siebie jako ideologiczne skrzydło polityczne. Jeśli nie możemy w pełni korzystać z naszej własnej potęgi informacyjnej, wtedy przegramy strategiczną batalię albo nawet własny kraj.

4. Otocz wroga i ogranicz jego strefę wpływów. Musimy ograniczyć terytorium nieprzyjaciela, ale nie jesteśmy wystarczająco efektywni. Pozwalamy na wjazd, o ile nie gorąco witamy, wroga na terytorium USA. To co stało się z majorem Nidalem Hasanem, zamachowcem z Fort Wood, nie powinno się wydarzyć w tym kraju. Nie możemy udawać, że nie widzimy beczelnego wroga, który mówi nam dokładnie co zamierza zrobić i który chce przynieść wojnę pod nasze drzwi.

Musimy zrozumieć, że Afganistan i Irak nie są odrębnymi wojnami, ale polami walki tej samej operacji. Rozpoznanie i zdefiniowanie poprawnych strategicznie założeń i celów, które pozwolą nam odnieść sukces w tych i innych wojnach, zależy od naszych wybranych demokratycznie przywódców oraz wyższych wojskowych. Kiedy będziemy mieć poprawną strategię bezpieczeństwa narodowego, będziemy musieli skoncentrować się na narodowej strategii wojskowej oraz przygotować przemysł wojskowy na dostarczanie systemów uzbrojenia odpowiedniego do odniesienia zwycięstwa.

Musimy pamiętać o mądrych słowach napisanych przeszło 25 wieków temu przez Sun Tzu w „Sztuce Wojny”: „Znając swojego wroga, znając siebie, znając środowisko oraz znając niezliczone bitwy – zawsze zwyciężysz”. Jeśli nie rozumiemy tej prostej maksymy wtedy ciemne dni przed nami.

Dla dobra naszego narodu i wszystkich narodów, które chcą wolności dla swoich obywateli, musimy jasno określić pole bitwy XXI wieku i zapewnić sobie na nim zwycięstwo.(pj)

Allen West (republ.), emerytowany podpułkownik, obecnie zasiada w Komitecie Obrony Izby Reprezentantów USA (U.S. House Committee on Armed Services).

Tłumaczenie: SS

http://www.rollcall.com/issues/57_52/allen_west_united_states_must_unders tand_21st_century_combat-209937-1.html

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign