W Indonezji rośnie w siłę saudyjski salafizm

W niewielu krajach skuteczność saudyjskich wysików prozelickich jest widoczna tak wyraźnie, jak w Indonezji.

To najliczniejsze muzułmańskie państwo na świecie w ciągu zaledwie kilku dekad zmieniło swój wizerunek wielokulturowej krainy w kraj w coraz większym stopniu przeniknięty przez nietolerancyjny islam. Nawet w Polsce, do niedawna, w wypowiedziach elit dyplomatycznych podkreślano ten wizerunek tolerancji, który był już wtedy nieprawdziwy.

Demonstracja saudyjskiej siły

Demonstracja skuteczności saudyjskich działań prowadzących do rozpowszechnienia fundamentalistycznej wersji islamu miała miejsce w listopadzie 2016 roku w Dżakarcie, przypomina w eseju w „The Guardian” Krithika Varagur, amerykańska dziennikarka i autorka książki „The Call: Inside the Global Saudi Religious Project”. Wtedy do stolicy kraju samolotami, samochodami i na piechotę ściągnęły tłumy islamistów z Frontu Islamskich Obrońców (FPI), żeby, jak to powiedział ich przywódca Rizieq Shihab „zaprowadzić prawo”.

Była to największa islamska demonstracja w historii Indonezji, która doprowadziła ostatecznie do upadku chrześcijańskiego gubernatora Ahoka. Przegrał nie tylko wybory, ale został skazany na dwa lata więzienia za bluźnierstwo, bo polemizował z cytowanymi przez islamistów zapisami Koranu, według których chrześcijanin nie może rządzić muzułmanami.

Chociaż islam do Indonezji przybył już w XIII wieku wraz z arabskimi kupcami, przez wiele lat pozostawała ona krajem wielu kultur, gdzie lokalne animistyczne wierzenia mieszały się z buddyzmem, hinduizmem czy chrześcijaństwem. Po odzyskaniu niepodległości założycielską ideologią kraju stała się Pancasila, „pięć zasad”, z których jedną była równość wszystkich religii.

Dzisiaj Indonezja budzi się z kolorowego snu, w kraju narastającej nietolerancji, a wszystko za sprawą Dawa, wezwania do islamu, prowadzonego od lat przez saudyjski rząd, kaznodziejów, organizacje religijne i edukacyjne.

Dawa, czyli ekspansja

Dawa, prozelityzm w islamie, nawracanie niewiernych, pozornie brzmi jak koncepcja podobna do działalności innych religii. Profesor Bassam Tibi, muzułmanin i twórca koncepcji „euroislamu”, uważa jednak ją za zagrożenie dla koegzystencji islamu z innymi wiarami i systemami społecznymi. W jego wizji islam będzie mógł współistnieć w Europie, jeżeli wyzbędzie się dżihadu, prawa szariatu oraz właśnie dawa.

Z dawa związane są dwa problematyczne elementy. Po pierwsze jest to droga jednokierunkowa – łatwiej wejść do islamu niż z niego wyjść. Apostazja w tradycyjnych pismach, uzasadnianych przez muzułmańskich teologów nawet w Polsce, zagrożona jest karą śmierci.

Po drugie, część muzułmańskich uczonych uważa, że przeszkody na drodze dawa można usunąć zbrojnie. Takie stanowisko prezentował jeden z demiurgów ruchu Bractwa Muzułmańskiego, Sajjid Kutb.

„Nie taką Indonezję pamiętam”

I chociaż zapewne znajdziemy w świecie współczesnym muzułmańskich kaznodziejów, którzy będą bronić interpretacji dawa jako formy przedstawiania swojej religii, to niestety w przypadku Indonezji saudyjska dawa poskutkowała wezwaniami do przemocy. Tłum zgromadzony w Dżakarcie domagał się śmierci Ahoka.

Nie on jeden stał się obiektem przemocy ze strony nietolerancyjnych fundamentalistów. W Indonezji zwrócili się także przeciwko protestantom, a nawet  muzułmanom, takim jak szyici czy wyznawcy Ahmadijja. Jak przypomina Varagur, w 2011 roku podczas wizyty w Indonezji prezydent Barack Obama powiedział, że nie taką Indonezję pamiętał z dzieciństwa. Z powodu działań Arabii Saudyjskiej zakorzeniła się w niej „bardziej fundamentalistyczna i nietolerancyjna interpretacja” islamu.

Dwa lata później badania Pew Research Center pokazały, że 72% indonezyjskich muzułmanów jest za wprowadzeniem szariatu jako prawa państwowego.

W Indonezji mówi się o tym jak o zjawisku arabizacji, ale istotą nie jest przenoszenie arabskiej kultury, lecz fundamentalistycznej, skrajnie rygorystycznej wersji islamu. Można więc tutaj mówić o wahhabizacji, bądź salafityzacji. Działania te nie odnoszą się tylko do wspomnianej wcześniej nietolerancji czy wręcz stosowania przemocy, lecz także do coraz bardziej konserwatywnych postaw.

Przykładem są chociażby stowarzyszenia zwolenniczek nikabu i jazdy konnej w tym ubiorze, który to strój, jak mówią kobiety go propagujące, staje się coraz popularniejszy.  Z takim modelem zmiany społecznej mieliśmy do czynienia w Egipcie, skąd wielu mężczyzn wyjeżdżało do pracy w Arabii Saudyjskiej i wracało stamtąd przywożąc nowe zwyczaje i „odświeżoną” wiarę religijną.

Myliłby się ten, kto oskarżałby o to wszystko tylko rodzinę królewską Saudów, chociaż to prawda, że aktywność saudyjska rozpoczęła się w 1967 roku, od wizyty króla Faisala i ustanowienia Indonezyjskiej Rady Szerzenia Islamu, która stała się głównym narzędziem finansowania wahhabizacji islamu na archipelagu.

Działania na rzecz salafityzacji Indonezji są jednak wielowarstwowe i włączone są w nie uniwersytety, ministerstwo spraw islamskich, globalne organizacje charytatywne powiązane z państwem, na przykład Światowa Liga Muzułmańska (Muslim World League), działania humanitarne, a także pojedynczy biznesmeni.

Przykładem takiej sztandarowej inwestycji jest uniwersytet Lucia w Dżakarcie, wybudowany i do dzisiaj subsydiowany przez Arabię Saudyjską. Ukończył go także lider Frontu Islamskich Obrońców, Shihab, którego następnym krokiem były studia w Rijadzie.

Większość niechętna ekstremizmowi

Indonezja próbuje walczyć z tym fenomenem. W 2018 roku rząd zdelegalizował Hizb ut-Tahrir w kraju, pod zarzutem sprzeczności z Pancasila. Ta panislamistyczna organizacja islamska dąży do ustanowienia kalifatu na całym świecie. Jednak fundamentaliści to nie tylko liczący 7 milionów członków FPI i Hizb ut-Tahrir.

To także Indonezyjska Rada Szerzenia Islamu, reprezentująca Światową Ligę Muzułmańską, uprawiająca dawa w wersji salafickiej, zachęcająca ludzi do nietolerancji. To również islamistyczno – nacjonalistyczna Partia Prosperującej Sprawiedliwości z 8% miejsc w parlamencie. Od 2006 roku także Muhammadiya, druga największa islamska organizacja, skupiająca 29 milionów muzułmanów, skręciła w stronę konserwatywnego islamu.

Organizacje te nie zdobyły większości serc i umysłów muzułmańskiej ludności Indonezji. Ciągle największą jest Nahdlatul Ulama, sunnicka organizacja skupiająca 40 milionów członków (największa na świecie organizacja muzułmańska). Założona została jeszcze w 1932 roku, jako odpowiedź na saudyjski wahhabizm, a jej obecny przywódca Yahya Cholil Staquf wzywa do konfrontacji z rozpowszechnionym przekonaniem, że ekstremizm i terroryzm nie są powiązane z islamem.

Jan Wójcik

Źródła: www.pewforum.orgwww.theguardian.com

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign