Uznać Izrael – tak na początek

Pani Wioletta Wilk-Reguła napisała w naTemat tekst pod tytułem „Uwolnić Palestynę”. Już sam tytuł wydaje się dość dyskusyjny. Dlaczego? Bo jest to hasło terrorystycznego Hamasu, który – owszem – chce uwolnić Palestynę – ale od Żydów. A może autorka chce, by Palestynę uwolnić od terrorystycznego Hamasu, który zarządza Gazą? Chyba nie to ma na myśli, bo słowo Hamas w tekście nie pada.

Uwolnić Palestynę – jak rozumiem jest to wezwanie to stworzenia niepodległego państwa palestyńskiego, który to postulat jest zasadny. Sęk w tym, że już kilka razy powstanie Palestyny, a dokładniej palestyńskiego państwa było bardzo bliskie. Nie udawało się ze względu na palestyńskich przywódców, którzy za każdym razem ulegali presji radykałów, uważających, że na żaden kompromis z izraelskimi władzami iść nie można. I za każdym razem wysuwali dodatkowe postulaty, które nie mogły, nie mogą i nie będą spełnione, typu prawo powrotu Palestyńczyków na ziemie, które zamieszkiwane były przez arabską ludność. Nie były i nie będą spełnione, bo mowa jest o milionach ludzi, a to z kolei wiązałoby się z usunięciem z tych ziem Izraelczyków.

W drugiej kadencji Billa Clintona, gdy premierem był Ehud Barak na stole było już porozumienie pokojowe. Dlaczego zostało odrzucone, choć Izrael poszedł na szalenie dalekie ustępstwa, w tym na podział Jerozolimy? Cóż, Jaser Arafat odrzucił je, bo bał się, że zostanie zmieciony przez Hamas. Wolał zadbać o własne przywództwo niż o interesy swojego narodu. Dał przykład tchórzostwa i braku wyobraźni, zupełnie inaczej niż choćby prezydent Egiptu Sadat, który zawarł pokój z Izraelem, bo był gotów zapłacić za ten pokój każdą cenę. I zapłacił. Cenę własnego życia.

Więcej na: tomaszlis.natemat.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign