Utopieni w utopii

Piotr Ślusarczyk 

Społeczeństwa europejskie płacą dziś wysoką cenę za próbę realizację utopijnej idei „kultury witającej wszystkich przybyszów”.

2

Państwo, które nie kontroluje swoich granic, jak uczy historia, liczyć się musi z najgorszymi scenariuszami. Jednakże politycy dalej próbują lawirować – walczyć z imigracją, jednocześnie ją wspierając.

Państwo z natury rzeczy jest instytucją przymusową. Przymusową w tym sensie, że rodząc się otrzymujemy jakieś obywatelstwo. Jedni rodzą się w rodzinie szwajcarskiego milionera, inni w rodzinie ubogiego krawca z… (wstawić dowolne miasto powiatowe o dużej stopie bezrobocia). Jest to zapewne jawna niesprawiedliwość. Niestety, zmiana tego stanu rzeczy nie wydaje się możliwa. Wizja świata, w którym dowolnie wybieramy sobie obywatelstwo i miejsce zamieszkania, choć pociągająca, pozostać musi w sferze utopii.

Elity europejskie przez lata tworzyły iluzję, zmierzającą do usunięcia de facto wszelkich granic. W Niemczech ukuto nawet termin Willkommenskultur. Słowo to w języku Goethego jest połączeniem słów serdecznie witać i kultura. Willkommenskultur jest więc dziś ideą witania wszystkich, którzy chcą osiedlić się w Europie. Przez lata próbowano ideę tę wprowadzać w życie. Dziś już jednak nie da się tego robić dłużej.

Okazuje się bowiem, że wraz z imigracją pojawił się problemy ekonomiczne, socjalne, a także kłopoty z zapewnieniem bezpieczeństwa. Informacje, że razem z imigrantami fanatycy z Państwa Islamskiego wysyłają terrorystów, nie budzą wątpliwości. Teraz już tylko technokrata może uważać, że Niemca można zastąpić przybyszem z Afryki i nic się nie zmieni. Ślepa wiara w inżynierię społeczną, marksistowski dogmat o tym, że byt kształtuje świadomość oraz utopia „wolnego wyboru paszportu” doprowadziła do tego, że rządy państw europejskich, które przez lata prowadziły opłakaną w skutkach politykę imigracyjną, dziś, kiedy koszty ekonomiczne i społeczne imigracji są zbyt duże, próbują przerzucać imigrantów z państwa do państwa. Co ciekawe, politycy w jednym zdaniu zapewniają o konieczności przyjmowania imigrantów, jednocześnie zapowiadając walkę z … nielegalną imigracją.

Schizofrenia polityków odbija się w szpaltach gazet i ekranach telewizorów. Na jednej stronie gazety można przeczytać apele o przyjmowanie imigrantów obok wiadomości o ludobójcach z Państwa Islamskiego, którzy – jak twierdzi doradca libijskiego rządu – kontrolują przemyt ludzi do Europy. Trzeba bowiem powiedzieć sobie jasno, że nie da się przyjmować nielegalnych imigrantów i jednocześnie z tą nielegalną imigracją walczyć. Przemyt ludzi istnieje dlatego, że uciekinierzy w efekcie osiągają swój cel.

Rzecz jasna los mieszkańców Afryki jest dramatyczny. Bez wątpienia należy im pomagać. Można to jednak robić bez konieczności ich relokacji. Za pieniądze wydane na imigranta w Europie można tam na miejscu utrzymać całe rodziny.

Poza tym, politycy europejscy powinni zrozumieć, że poza Europą są także inne kontynenty i państwa, które póki co nie wydały nawet jednego dolara na pomoc imigrantom, azylantom i uciekinierom. Jednak trzeba przy tym zwrócić honor niektórym krajom. Arabia Saudyjska wprawdzie nie przyjmuje imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, dba za to o ich rozwój duchowy, sponsorując meczety w europejskich miastach, mając nadzieję, że imigranci będą do nich uczęszczać, gdy tylko uda im się przepłynąć Morze Śródziemne. Wtedy wszyscy będą zadowoleni: społeczeństwa europejskie będą mogły żyć w poczuciu moralnej wyższości, imamowie będą mieli większą rzeszę wiernych, zaś przemytnicy ludzi zarobią pieniądze na działalność dżihadystyczną.

Politycy jednak zawczasu powinni przygotować oświadczenia, w których kategorycznie stwierdzą, że przemytnicy z Państwa Islamskiego nie mają nic wspólnego z dżihadem, dżihad z islamem, a dżihadyści z nielegalnymi imigrantami.

Wszystkim zaś zwolennikom idei „witającej kultury” proponuję wziąć sprawy w swoje ręce. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, żeby liczni redaktorzy, politycy czy działacze organizacji pozarządowych oddali przybyszom część swojej pensji oraz pokój we własnym mieszkaniu, apartamentowcu czy willi z ogrodem. Wtedy rozwiąże się problem radykalizmu, nierówności społecznych czy braku integracji. Jeżeli chcą brać odpowiedzialność za imigrantów, niechaj przynajmniej będzie ona osobista.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign