Uprzedzenia wobec uprzedzonych

Piotr Ślusarczyk

Dr hab. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami przy Wydziale Psychologii UW udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym twierdzi, że negatywnemu wizerunkowi islamu winne są media, zaś sami muzułmanie padają ofiarą uprzedzeń.

image001

Jak wobec tego traktować homofobię, antysemityzm i nietolerancję religijną, kwitnące w społecznościach muzułmańskich? Jak oceniać antywolnościowy, antydemokratyczny i niehumanitarny szariat, dopuszczający kamienowanie kobiet oraz zabijanie innowierców? Czy należy o tym milczeć?

Uczony w jednym szeregu stawia niechęć wobec: Romów, gejów, muzułmanów i Żydów. Zastanawia mnie, dlaczego badacz uprzedzeń ani słowem nie wspomina o stosunku muzułmanów do innych mniejszości.

Islam jest jedną z religii najbardziej negatywnie nastawionych wobec osób homoseksualnych. Parę dni temu TVN24 informował o tym, że tureckiemu gejowi, po tym, jak wyprawił ze swoim partnerem wesele, brat, chcąc bronić honoru rodziny, groził śmiercią. Jego partner zaś nie może bezpiecznie kontynuować studiów. Postawa taka nie spotkała się nad Bosforem ze zbyt dużym sprzeciwem. Jedna z największych tureckich gazet, opisując zdarzenie, nazwała homoseksualizm zboczeniem. W Europie niektórzy muzułmańscy duchowni wyzywają do zabijania gejów, zaś w krajach z porządkiem szariackim za akt homoseksualny można skazać człowieka na śmierć.

Muzułmańskie mniejszości na Starym Kontynencie jednoczenie przyczyniają się do wzrostu antysemityzmu. Członkowie polskiej Ligi Muzułmańskiej powołują się na autorytet Jusufa al-Karadawiego, który otwarcie mówił, że holocaust był biczem bożym na Żydów.

Na facebookowym profilu strony „Islam po polsku” można przeczytać wiele antysemickich wpisów. Oto próbka antyżydowskiej retoryki: „Większość antyislamskich stron (…) jest tworzona przez żydów, tak jak i fakt, że to oni są właścicielami większości mediów na świecie. Tak jak za czasów Proroka (…) ich arogancja i nienawiść do wszystkich poza ich własnym narodem, prowadzi do fałszu i manipulacji innymi”. Dodajmy, że Mahomet dokonał masowego morderstwa ludności żydowskiej żyjącej w jego czasach w Mekce.

Michał Bilewicz twierdzi także, że na muzułmanów patrzy się przez pryzmat Państwa Islamskiego, które, jego zdaniem, ma „niewiele wspólnego z islamem”. Tymczasem ta najpotężniejsza organizacja terrorystyczna świata odwołuje się do islamskiej koncepcji dżihadu. Idea ta ma swoje zakorzenienie w koranicznych wersetach miecza. W dwudziestym wieku rozwijał ją między innymi założyciel Bractwa Muzułmańskiego Said Kutb.

Dziś radykalne treści rozpowszechnianie są w wielu meczetach, a niektórzy europejscy imamowie jawnie deklarują poparcie dla ludobójców z ISIS. Kiedy piszę te słowa, media podają informację o tym, że ekstremiści ścieli głowę Peterowi Kissingowi, działaczowi organizacji humanitarnej. Czy tę wstrząsającą zbrodnię należy przemilczeć? Czy rzeczywiście dzienniki telewizyjne informują o tym widzów, ponieważ, tu cytat z uczonego, „nic nie sprzedaje się tak dobrze jak antymuzłmańska sensacja”?

Pan doktor sugeruje, że krytyka islamu ma wymiar komercyjny i wynika z cynicznej chęci zysku. Pamiętajmy jednak, że znamy przypadki tych, którzy za swój sprzeciw wobec islamu, zapłacili życiem. Ostatnio grożono przewodniczącemu Wolnościowej Partii Austrii.

O problematycznych kwestiach związanych z działalnością muzułmanów w Europie dr Bilewicz nie wspomina nawet w jednym zdaniu. Karmi za to czytelników dawką taniego freudyzmu, mówiąc, że uprzedzenia (jak rozumiem, także te wobec islamu) mają swoje źródło we wczesnym dzieciństwie. Zapomina jednak o tym, że dotychczas jedynie na Bliskim Wschodzie można było zobaczyć dzieci deklarujące chęć zostania „świętym męczennikiem”, a teraz paroletni chłopcy wymachują flagami Państwa Islamskiego w Australii. To przecież palestyńskim dzieciom parę lat temu Hamas serwował bajki o myszce – dzihadystce, wołającej: „Śmierć Izraelowi”.

Jak wynika z słów psychologa, narodem szczególnie niechętnym muzułmanom pozostają Szwajcarzy. W wywiadzie czytamy: „Zaś sam strach przed muzułmanami nieustannie podsycany jest też przez bardzo sugestywne obrazy z prowadzonych na Zachodzie kampanii przeciwko islamowi. Takich jak ta w Szwajcarii, gdzie na plakatach porównywano minarety meczetów do rakiet balistycznych”. To wcale nie Szwajcarzy pierwsi wymyślili skojarzenie muzułmańskiej świątyni ze sferą militarną. To Recep Erdogan, dziś premier Turcji, w 1997 roku mówił: „Meczety są naszymi koszarami. Minarety są naszymi bagnetami. Kopuły są naszymi hełmami. Wierni są naszymi żołnierzami. (…) Nikt nie zdoła uciszyć wołania na modlitwę. Położymy kres rasizmowi w Turcji. Nigdy nas nie zdławią. Nawet gdy otworzą się niebiosa i ziemia, nawet gdy zaleją nas wody i wulkany, nigdy nie zawrócimy z naszej drogi. Moim oparciem jest islam. Gdybym nie mógł o nim mówić, po cóż miałbym żyć?”.

Bilewicz, jak sądzę, ma dość dużo wspólnego z Erdoganem. Obaj walczą z rasizmem. Obaj także głoszą tezy naukowo niepodważalne. Bilewicz o złej telewizji i dobrych muzułmanach, a Erdogan o tym, że to muzułmanie, a nie Kolumb, odkryli Amerykę.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign