Turcja zwalcza wirusa wolności w mediach społecznościowych

Rząd turecki wykorzystuje epidemię koronawirusa do ograniczenia swobody słowa.

W przygotowywanej ustawie o gospodarczych działaniach zwalczających skutki epidemii niespodziewanie znalazły się punkty dotyczące mediów społecznościowych.

Nowe przepisy przewidują, że każda platforma społecznościowa, posiadająca ponad milion użytkowników w Turcji, będzie musiała mieć w tym kraju swojego przedstawiciela, do którego sądy tureckie będą składać żądania usunięcia określonych treści albo zablokowania użytkowników. Platformy będą miały na to 72 godziny.

Jeśli się nie podporządkują, ich dostęp będzie ograniczony o 50%, a potem o 95% w ciągu miesiąca. Dane personalne przedstawiciela będą dostępne dla władz, a policja będzie mogła przeszukiwać jego biuro.

Jednocześnie przepisy zobowiązują platformy, aby dane personalne ich tureckich użytkowników przechowywane były na serwerach w kraju w taki sposób, aby władze mogły mieć do nich dostęp. Niepodporządkowanie się tym przepisom karane będzie grzywną do 740 tys. dolarów.

Opozycja turecka skrytykowała nowe przepisy, określając je jako próbę zidentyfikowania anonimowych krytyków władzy i kładące podstawy pod pełną dyktaturę, ponieważ media społecznościowe są jedną z niewielu pozostałych możliwości swobodnego wypowiadania się, gdy pozostałe media są poddane rządowej kontroli. Jednak w tureckim parlamencie rządząca AKP ma większość i przypuszczalnie uda jej się przepisy wprowadzić w życie.

W czasie epidemii koronawirusa władze tureckie zidentyfikowały 616 osób a 229 zatrzymały, oskarżając je o „rozpowszechnianie nieuzasadnionych i prowokacyjnych komentarzy w mediach społecznościowych na temat koronawirusa”.

W ciągu ostatnich 3 tygodni Departament Walki z Cyberprzestępstwami prowadził dochodzenia w sprawie 3576 kont w związku z „prowokacyjnymi treściami dotyczącymi koronawirusa”. Według tureckiego ministerstwa spraw wewnętrznych w postach „udostępniano nieprawdziwe obrazy i nagrania, stwierdzające, że konieczne i właściwe działania nie są podejmowane przez odpowiednie instytucje lub osoby publiczne, oraz że prawdziwe informacje ukrywane są przed opinią publiczną i w ten sposób starano się wzbudzić wśród publiczności mediów społecznościowych lęk, panikę i niepokój a także wskazywano publicznie winnych wśród odpowiedzialnych osób i instytucji”. (g)

Źródła: bianet.org, Human Rights Watch, ahvalnews.com

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Grzegorz Lindenberg

Socjolog, dr nauk społecznych, jeden z założycieli „Gazety Wyborczej”, twórca „Super Expressu” i dwóch firm internetowych. Pracował naukowo na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Harvarda i wykładał na Uniwersytecie w Bostonie. W latach '90 w zarządzie Fundacji im. Stefana Batorego. Autor m.in. „Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy”. (2018), "Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce" (2019).

Inne artykuły autora:

Uwolnić Iran z rąk terrorystów i morderców

Afganistan – przegrany sukces

Pakistan: rząd ustępuje islamistom