Turcja rośnie w siłę dzięki arabskiej rewolcie


Jedną z niespodziewanych konsekwencji niepokoju na Bliskim Wschodzie jest wzrost znaczenia Turcji w tym rejonie, który może uczynić z Ankary lokalną potęgę.

turkish_power

Na początku lutego lider Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie Ashraf Abdel Ghaffar powiedział w Stambule, że szuka azylu w Turcji, gdzie pozostanie dopóki, dzięki demonstracjom, Mubarak nie odejdzie z urzędu.

Ghaffar pochwalił Turcję, odnosząc się do roli politycznej jaką odegrała rządząca partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Powiedział także, że jego ruch rozważa przyjęcie AKP jako wzorca dla Egiptu po odejściu Mubaraka. Dwa dni później tureckie media zacytowały Abdela Ghaffar’a mówiącego, że pomiędzy Bractwem Muzułmańskim i AKP „możliwy jest dialog”.

Te wydarzenia oraz najnowsze wystąpienia AKP przeciwko Mubrakowi czynią z Anakary de facto obrońcę Bractwa Muzułmańskiego, potencjalnego dzierżyciela władzy w post-Mubarakowskim Kairze. Co ważniejsze, daje to Turcji dostęp do jak dotąd niewyobrażalnej władzy w stolicy Egiptu.

Dojście AKP do władzy w Turcji w 2002 roku rozpoczęło debatę, czy polityka zagraniczna partii skoncentrowana na Bliskim Wschodzie czyni z Turcji siłę polityczną mającą wpływ na państwa Bliskiego Wschodu. Do czasu powstań w Tunezji i Egipcie wydawało się, że tak nie jest. Przykładowo, linia polityki zagranicznej wyznaczona przez AKP, która broni Hamasu i irańskiego programu nuklearnego, nie spotkała się z uznaniem większości państw arabskich, których reżimy były zaniepokojone niestabilnością wynikającą z aktywności Hamasu i rosnącym wpływem Iranu na Bliskim Wschodzie.

Teraz, gdy Bractwo Muzułmańskie wyłania się jako główny gracz w egipskiej polityce, AKP jako adwokat tego ruchu znalazła sprzymierzeńca w Kairze. To samo dotyczy zresztą Tunisu, gdzie lokalne Bractwo Muzułmańskie wyszło z cienia po upadku tunezyjskiego dyktatora. Co więcej, jeśli niepokój w jakimkolwiek innym kraju arabskim miałby strącić z piedestału kolejne dyktatury a la Tunis, lub zmusić je do uznania opozycji w stylu egipskim, AKP zyskałaby dodatkowych sprzymierzeńców w jeszcze większej liczbie stolic świata arabskiego.

Arabska Zima 2011 stworzyła nowy krajobraz na Bliskim Wschodzie. Turecka AKP, która ustawiła się na pozycji obrońcy Bractwa Muzułmańskiego i powstań społecznych (Ankara głosiła największe wsparcie dla egipskich demonstrantów, wzywając do odejścia Mubaraka zanim zrobiło to jakiekolwiek inne państwo) pokazała, że jest regionalną siłą, z którą należy się liczyć.

Powinowactwo AKP z Bractwem Muzułmańskim wykracza poza obecnie udzielane poparcie polityczne. W poprzednich latach czołowi politycy AKP, włączając w to tureckiego premiera Erdogana, łamali swoje polityczne zęby na tureckich odmianach Bractwa Muzułmańskiego. Była wśród nich poprzedniczka AKP, islamistyczna Partia Dobrobytu (RP) w latach 90, a nawet bardziej radykalna, islamistyczna Partia Ocalenia Narodowego (MSP), funkcjonująca w latach 70. Bractwo Muzułmańskie, RP i MSP dzieliły te same cele polityczne, takie jak pragnienie, by ustanowić jako kompas moralny dla swoich społeczeństw ściśle określoną, konserwatywną wersję islamu. Podobnie zresztą wspólna dla nich była silna niechęć wobec świeckiej demokracji oraz Stanów Zjednoczonych. Takie polityczne kumoterstwo, przypominające socjalistyczne wiece Międzynarodówki Socjalistycznej z XX wieku, trwało dekady, łącząc członków partii AKP i Bractwa Muzułmańskiego, pozwalając przy tym na rozwój wzajemnie się wspierających przyjaźni politycznych i personalnych. Historia udziela teraz AKP władzy w arabskich stolicach na nowym, Bliskim Wschodzie.

Dla przykładu, niezależnie od tego czy egipski reżim upadnie czy nie (tekst ukazał się 16.02 – red.), egipskie Bractwo Muzułmańskie jest, ze względów chociażby praktycznych, siłą polityczną w tym kraju. Jest prawdopodobne, że weźmie udział w procesie transformacji w post-Mubarakowskim Egipcie i być może wejdzie do rządu. W tym procesie AKP będzie broniło Bractwa Muzułmańskiego, jako swojego sprzymierzeńca i będzie pragnęło zmaksymalizować jego rolę w egipskiej polityce. W zamian Bractwo Muzułmańskie będzie starało się wprowadzić swoją wizję polityki zagranicznej, którą dzieli z AKP, za pomocą wpływów w Kairze.

To jest faktyczny koniec tureckiej, trwającej wiele dekad polityki strategicznej izolacji od Bliskiego Wschodu. Świeckie partie, które rządziły Turcją do roku 2002, wolały koordynować z Zachodem swoją politykę na Bliskim Wschodzie. Po 2002 poplecznicy AKP argumentowali, że nowa polityka partii skoncentrowana na polityce bliskowschodniej mogłaby uczynić z Turcji regionalną siłę polityczną, zwłaszcza, że partia ta nie szukała porozumienia z Zachodem. Aż do Arabskiej Zimy to podejście nie przynosiło owoców. Nie tylko nie udawało się AKP wywierać wpływu na stolice świata arabskiego, ale także zrażało to tradycyjnych zachodnich partnerów Turcji, ponieważ ta często kruszyła kopie z Zachodem o kwestie bliskowschodnie. Innymi słowy, AKP ani nie miała swojego ciastka, ani nie mogła go zjeść.

Teraz AKP może przynajmniej zjeść swoje ciastko. Partia będzie nie tylko kontynuowała odmienną od Zachodu politykę w kwestiach takich na przykład, jak Sudan czy Hamas, ale będzie także odnosić korzyści z wrażliwości opinii publicznej i posiadać wystarczającą władzę, by wspierać taką politykę w Kairze i gdziekolwiek indziej. Po niemal dekadzie rozczarowań pod rządami AKP Turcja wyrasta na siłę polityczną, a wszystko dzięki Arabskiej Zimie 2011.(pj)

Soner Cagaptay
Tłum. BL
Źródło: http://www.washingtoninstitute.org/templateC06.php?CID=1578

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign