Turcja przed wyborami. Umacnia się laicka opozycja

Sondaże przed niedzielnymi wyborami do parlamentu zapowiadają, że laicka Partia Ludowo-Republikańska (CHP) może uzyskać 30 proc. głosów i przeszkodzić rządzącym w przeforsowaniu „bardziej islamskiej” konstytucji.

62-letni Kemal Kilicdaroglu, główny lider opozycyjnej CHP, nazywany przez Turków „Gandhim” ze względu na odrzucanie wszelkiej przemocy i zewnętrzne podobieństwo do wielkiego przywódcy Indii, zdołał przyciągnąć w czasie kampanii część ludności miast i młodzieży niezadowolonej ze swej sytuacji.

Rządząca Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) premiera Recepa Tayyipa Erdogana może liczyć na blisko 49 proc. głosów. Jednak nie wystarczy to do urzeczywistnienia jej planów polegających na samodzielnym przeforsowaniu w Wielkim Zgromadzeniu Narodowym projektu nowej konstytucji, która miałaby bardziej islamski charakter.

Premier Erdogan w przemówieniu wyborczym nie wspomniał o tym projekcie. Wzywając wyborców do głosowania na swą partię, przekonywał, że będą to głosy oddane „na stabilizację i dalszy rozwój Turcji”.

Plakaty wyborcze partii rządzącej zawierają zwięzłe hasło: „Dla gospodarki głosuj na AKP”.
Kemal Kilicdaroglu wypłynął jako polityk, gdy w 2009 r stoczył z umiarkowanie proislamskimi politykami Erdogana walkę o stanowisko burmistrza 18-milionowego Stambułu. Chociaż AKP dalej rządzi w tureckiej metropolii, Kilicdaroglu zjednał sobie w głosowaniu 40-procentowe poparcie.
Osiągnął to m.in. prostym i konkretnym językiem swych wypowiedzi zaadresowanych do miejskiej klasy średniej zainteresowanej liberalną polityką gospodarczą oraz integracją z Unią Europejską.

Dzisiaj, w ostatnim dniu kampanii, Kilicdaroglu pojechał do miejscowości Hopa w północno-wschodniej Turcji, aby odwiedzić grób Metina Lokjumcu, emerytowanego nauczyciela, zabitego w ubiegłym tygodniu podczas ataku policji na demonstrację przeciwników premiera Erdogana.
Lider CHP krytykował politykę gospodarczą władz za to, że rząd zapomniał o uboższych warstwach ludności, o wsi tureckiej i ochronie środowiska. Podkreślił, że wzrost gospodarczy tureckiej wsi jest równy zeru.

– Nasz cel, to zmiana, rozwój o ludzkim obliczu i społeczna sprawiedliwość – powiedział Kilicdaroglu.

Różni się on bardzo od swego poprzednika na czele CHP, nacjonalisty Deniza Baykala, ponieważ m.in. nie neguje ogólnego postępu gospodarczego w Turcji. Baykal przez lata kwestionował wszystkie osiągnięcia gospodarcze rządu Erdogana przybliżające obiektywnie Turcję do integracji z UE.

Baykal musiał odejść ze stanowiska przywódcy partii po ujawnieniu skandalu seksualnego, w który był zamieszany.

W wyborach z 2007 roku opozycyjna CHP straciła znaczną część poparcia i uzyskała zaledwie 21 proc głosów.

„Erdogan, który od 2002 r. czuje się pewnie u władzy, przyzwyczaił się do wydawania przyjęć w pałacu Dolmabahce, dawnej rezydencji sułtanów nad brzegiem Bosforu” – pisali w ostatnim dniu kampanii wyborczej specjalni wysłannicy wielkiego hiszpańskiego dziennika „El Pais” do Turcji.
„Premier – czytamy w ich korespondencji – opierał się dotąd naciskom armii i aparatu państwowego, ale obserwuje przed wyborami, jak liberalni wyborcy, którzy popierali jego reformy, są teraz coraz bardziej skłonni przy urnach odwrócić się do niego plecami, aby poprzeć nowego, wyważonego przywódcę, który nie straszy żadnymi wstrząsami i zmianami”.

Agencje światowe w przeddzień głosowania w Turcji podkreślają, że niewiadomy pozostaje wybór, jakiego dokona turecka młodzież. Prawie 60 proc. mieszkańców 74-milionowego kraju, to ludzie poniżej 30 roku życia. To połowa spośród 50 milionów wyborców.

Więcej na: onet.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign