Turcja podpisała Konwencję Stambulską, ale jej nie egzekwuje

Zamordowanie tureckiej studentki przez jej byłego chłopaka wywołało w Turcji demonstracje kobiet, domagających się aktywnych działań państwa dla ochrony ich zdrowia i życia.

W ubiegłym roku w Turcji zamordowanych zostało 430 kobiet, z tego ponad połowa przez mężów, narzeczonych, chłopaków, aktualnych lub byłych. W tym roku do końca czerwca zginęło 120 kobiet. Dla porównania – w liczącej dwa razy mniej mieszkańców Polsce ofiarą morderstwa pada ich rocznie 80.

Szczególnie trudny dla kobiet był okres zamknięcia w domach w kwietniu i maju, w czasie epidemii. Już jednak w marcu  o 80% wzrosła liczba zgłoszeń przemocy, jakie trafiły do Federation of Women Associations of Turkey. Maltretowane kobiety często nie były w stanie dodzwonić się ani na specjalną policyjną linię pomocy – była zablokowana z powodu zbyt dużej liczby dzwoniących – ani skorzystać ze specjalnej aplikacji KADES na smartfony, przy pomocy której kobiety wzywają policję w przypadku zagrożenia lub pobicia – bo serwery były przeciążone.

Poprzednia seria demonstracji kobiet odbyła się w Turcji zaledwie dwa tygodnie wcześniej, w weekend 11-12 lipca, gdy wybuchła sprawa Ozana Guvena, popularnego aktora tureckich seriali, którego narzeczona oskarżyła o pobicia i znęcanie się. Pomimo, że kobieta pokazała siniaki i podbite oko, została zaatakowana gwałtownie przez fanów przystojnego aktora.

Przemoc domowa, kończąca się prawie codziennie zamordowaniem kobiety, jest w Turcji zjawiskiem bardzo częstym. Od uruchomienia w marcu aplikacji KADES, która pozwala jednym przyciskiem wezwać pomoc, na policję trafiło ponad 36 tysięcy wezwań, średnio 38 dziennie. W czasie epidemii dodatkowym czynnikiem pogarszającym sytuację było zwolnienie z więzień ze względu na epidemię kilkudziesięciu tysięcy więźniów, z których część znalazła się tam za przemoc wobec kobiet.

W Turcji są 144 schroniska dla kobiet, ale jest to liczba niewystarczająca – nie wszystkie miasta liczące ponad 100 tys. mieszkańców mają schronisko, chociaż przepisy je do tego zobowiązują. Wiele schronisk zamiast dawać bezpieczne schronienie kobietom widzi swoją misję jako godzenie małżonków i dopuszcza mężów do kobiet tam mieszkających. Głośny był przypadek, gdy mąż zabił żonę po zabraniu jej ze schroniska.

Turcja jest sygnatariuszem Konwencji Stambulskiej, zobowiązującej państwa do wprowadzenia ustawodawstwa i innych działań chroniących kobiety przed przemocą. Kraj ten był pierwszym sygnatariuszem, który konwencję ratyfikował w 2012 roku, a następnie uchwalił Prawo nr 6284, które ma zapobiegać przemocy wobec kobiet.

Problem w tym, że prawo jest słabo egzekwowane: policja często nie prowadzi spraw przeciwko sprawcy przemocy, a wyroki dla sprawców są niskie. Głośna była niedawno sprawa mężczyzny, który zamordował swoją 10-letnią córkę zaraz po wyjściu z więzienia, gdzie odsiedział karę 5,5 miesiąca za poranienie żony nożem i dłutem. Kobiety biorące udział w demonstracjach o swoje prawa bywają bite i upokarzane przez policję, tak jak to się właśnie zdarzyło na demonstracji w Izmirze.

Co więcej, niektórzy tureccy politycy wzywają do wypowiedzenia Konwencji Stambulskiej. Ebru Asiltürk, rzeczniczka konserwatywnej religijnej partii Saadet napisała w maju w artykule w gazecie „Milli”, że „traktat to bomba, niszcząca tradycyjne wartości rodzinne”, która „zagraża finansowej i moralnej integralności rodziny”. Jej zdaniem konwencja narusza art. 41 tureckiej konstytucji, który gwarantuje ochronę i jedność rodziny. Dlatego wzywa Turcję do całkowitego porzucenia traktatu.

Podobne stanowisko zajął ostatnio polityk ważniejszy, bo wiceprzewodniczący rządzącej partii AKP Numan Kurtulmus , który 2 lipca w telewizyjnym wywiadzie stwierdził, że Konwencja jest „naprawdę zła”, jej podpisanie było błędem i wpływa ona na orientację seksualną „w sposób korzystny dla LGBT i osób z marginesu w tureckim społeczeństwie”. Zapowiedział, że rząd rozważy wycofanie się z konwencji.

Chociaż konserwatywne grupy tureckiego społeczeństwa naciskają na prezydenta Erdogana aby wypowiedział konwencję, prawdopodobnie do tego nie dojdzie. Erdogan na razie stwierdził, że sprawę rozważa.

Na szczęście dla Turczynek zwolenniczkami konwencji są dwie ważne osoby: żona Erdogana oraz jego córka, współprzewodnicząca konserwatywnej kobiecej organizacji KADEM. (gl)

Źródła: dw.com; al-monitor.com

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign