Trzeba rozmontować islamistyczną indoktrynację

Ayaan Hirsi Ali w wywiadzie dla australijskiej stacji ABC komentuje sytuację na Zachodzie po ataku na „Charlie Hebdo”.

1

Jane Hutcheon: Tak jak redaktor naczelny tygodnika satyrycznego „Charlie Hebdo” Stephane Charbonnier, mieszkająca obecnie w Nowym Jorku aktywistka Ayaan Hirsi Ali jest na czarnej liście Al-Kaidy. Zdaniem Hirsi Ali najwyższy czas, by Zachód przyznał, że istnieje powiązanie między radykalnym islamem a terroryzmem. Jej zdaniem po ostatnich atakach media muszą zachować wolność słowa i sumienia.

Ayaan Hirsi Ali urodziła się w rodzinie muzułmanów w Somalii. Została politykiem, aktywistką i pisarką w Holandii, gdzie jej przyjaciel Theo van Gogh został brutalnie zamordowany ponad dziesięć lat temu za film przedstawiający pozycję kobiety w islamie.

Ayaan Hirsi Ali łączy się z nami z Nowego Jorku. Witamy w studio. Jak ostatnie ataki z Paryża wpisują się w pani teorię o nasileniu islamskich morderstw na świecie?

Ayaan Hirsi Ali: Po pierwsze, czuję się jak płyta, która się zacięła, bo od trzynastu lat powtarzam w kółko to samo. Polityczny islam, inspirowany Koranem i prorokiem Mohametem rozszerza swój zasięg na cały świat. Nie chodzi tu tylko o ten czy tamten kontynent, kraj czy okolicę, ale o cały świat i musimy w końcu spojrzeć prawdzie w oczy.

– Kiedy mówi pani o przyznaniu, że istnieje związek między przemocą a radykalnym islamem, jak pani zdaniem miałoby to wyglądać?

– Islam jest nie tylko religią, ma też polityczne oblicze i to ono jest najważniejsze. Po pierwsze, musimy przetrawić tą niełatwą informację, która nie jest jednak nowa dla mieszkańców Sydney. Kiedy już ją przetrawimy, musimy przyznać, że mamy przewagę militarną i finansową, jednak oni wygrywają z nami dzięki autocenzurze, którą sami sobie narzuciliśmy. Mężczyźni i kobiety, którzy kochają śmierć i ją wybierają, pokonują na ideowym polu walki nas-ludzi, którzy kochają życie.

– Czy uważa pani, że każdy muzułmanin ma skłonności do przemocy?

– Uważam, że każdy muzułmanin musi uświadomić sobie schizofrenię w islamie. Jeśli uważasz, że twoim przewodnikiem moralnym jest Mohamet, musisz pogodzić się z faktem, że miał on łagodną stronę, ale był też watażką, wojownikiem, ścinał głowy, brał ludzi w niewolę. W XXI wieku są ludzie, którzy mówią, że Mahomet jest dla nich pokojowym wzorem, ale część będzie wzorować się na jego złych czynach, i musimy być tego świadomi.

– Po atakach terrorystycznych w Paryżu we Francji dokonano licznych ataków na meczety. Czy nie jest to przykład demonizowania wszystkich muzułmanów?

– Nie chodzi tu o demonizowanie wszystkich muzułmanów, ale o wyrażenie gniewu. Wielu chce przez to powiedzieć muzułmanom „dość”. Trzeba przyznać, że osoby, które zaatakowały meczety upewniły się wcześniej, że nikogo tam nie będzie i dzięki temu nie było żadnych ofiar. Nie pochwalam ataków na meczety ani odpowiadania przemocą na przemoc, ale uważam, że im dłużej będziemy czekać z przyznaniem, że istnieje związek między islamem a ostatnimi wydarzeniami, tym więcej osób zginie. Ile jeszcze ataków terrorystycznych potrzeba, ile jeszcze osób odda życie zanim Zachód w końcu to przyzna i zwalczy?

– Od czasu WTC Zachód wydał fortunę na bezpieczeństwo, walczyliśmy na wojnach, ale problem nadal nie został rozwiązany. Jakie praktyczne kroki powinny podjąć rządy krajów zachodu, w tym Francji i Australii?

– Musimy przyznać, że istnieje infrastruktura indoktrynacji młodych serc i umysłów, które są podatne na wpływy; nie tylko młodych mężczyzn, ale też i kobiet. Musimy przyznać, że pozwoliliśmy by ta infrastruktura zakorzeniła się i rozkwitła na Zachodzie. Musimy pogodzić się z faktem, że ta sytuacja ma miejsce od dawna i że musimy ją zmienić. Musimy rozmontować strukturę tej indoktrynacji i zastąpić ją zaszczepieniem młodym ludziom ideologii życia, miłości, tolerancji.

– Media solidaryzują się z „Charlie Hebdo”. Czy uważa pani, ze w ciągu ostatnich lat media poddawały się autocenzurze i czy będą to robić w przyszłości?

– Tak, media nadal poddają się autocenzurze na przykład nie publikując rysunków przedstawiających Mahometa. Media nie oddały „Charlie Hebdo” należnych honorów, a w końcu satyrycy Charliego podjęli ryzyko i stanęli w obronie kluczowych wartości zachodniej cywilizacji. A teraz media ich zawiodły, publikując co najwyżej karykatury terrorystów ale nie proroka Mohameta.

– Jaki jest wpływ chaosu w Syrii na bieżące wydarzenia w Sydney i Paryżu?

– Idee islamistów, pomysł, że rzucą świat na kolana terrorem, przekonanie, że szariat jest jedynym słusznym sposobem na życie, są dużo starsze niż to, co się dzieje w Syrii czy Iraku.

– Pani nazwisko jest na liście celów Al-Kaidy, z której skreślono już nazwisko redaktora naczelnego „Charlie Hebdo”. Jak wygląda pani życie codzienne?

– Jestem w szoku, bo islamiści publikują zdjęcia mężczyzn, których planują zamordować, ale nie pokazują zdjęć kobiet. Prorok nauczał, że obrazy kobiet są zwodnicze (…) Czego boją się islamiści, co powstrzymuje ich przed umieszczeniem mojego zdjęcia, skoro mogli upublicznić moje nazwisko? Jeśli w 2015 roku zadajemy sobie te pytania, można sobie tylko wyobrazić ile czasu zmarnowaliśmy na zrozumienie tej ideologii. Wiemy czego chcą, spisali to, nigdy nie trzymają swoich planów w tajemnicy. To my mamy mętlik w głowie, ale musimy jak najszybciej odnaleźć się w tej sytuacji.

Tłumaczenie GB, na podstawie www.abc.net.au

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign