Stoimy na froncie wolności

Lars Hedegaard

W Dniu Wyzwolenia Danii, 4 maja, Lars Hedegaard, redaktor naczelny magazynu „Dispatch International”, aktywista antyislamistyczny, wygłosił przemówienie w Kopenhadze na cmentarzu Mindelunden, gdzie spoczywają patrioci z duńskiego ruchu oporu w latach 1940-45.

Cmentarz Mindelunden

Cmentarz Mindelunden

 

Na Stadsgraven, między Christianshavn i Amager znajduje się pomnik 76 kobiet i mężczyzn z kopenhaskiej dzielnicy Amager, którzy oddali swoje życie w walce z okupacją niemiecką podczas II wojny światowej. Pomnik zdobi inskrypcja poety Otto Gelsteda:

„Wędrowcze, który zatrzymujesz się w tym miejscu
pamiętaj o tych,
którzy oddali życie za wolność i prawo
i nasz wspólny dom
i kiedy znowu pośpieszysz do swojej codziennej pracy
pamiętaj wtedy,
że nadal stoisz na froncie wolności”

Otto Gelsted był komunistą i może wydawać się dziwne, że mówił o naszym wspólnym domu.

Ale był czas, kiedy Duńczycy niemal bez względu na swoje przekonania polityczne byli pewni, że mają ze sobą coś wspólnego – coś, co warto chronić i zachować. To było tak ważne, że tysiące ludzi było gotowych ryzykować życie, by bronić niezbywalnego daru, jakim jest Dania, i wolności, bez której wszystko traci znaczenie.

Dziś niewielu mówi o Danii jako o naszym wspólnym domu, a nawet mniej liczni są w stanie wyobrazić siebie na froncie wolności. Dziwi to bardzo wrogów wolności, którzy przybyli do naszego kraju i zyskali potężnych sprzymierzeńców wśród naszych elit rządzących. Z pewnością nie zabraknie im determinacji. Wiedzą, czego chcą – zastąpić nasze, stworzone przez człowieka prawa i porządek demokratyczny, które są wynikiem tysiącletniej historii, prawem, które według nich zostało nadane przez boga, a zatem nie można go zmienić.

Jest to bóg, który mówi, że cały świat należy do niego i że obowiązkiem każdego wierzącego jest prowadzić świętą wojnę, dopóki nie zostanie ani jeden człowiek, który nie przyjął jego tyranii. Prorok tego boga stworzył ideologię, która pozostawiła ślad krwi na przestrzeni 1400 lat historii. W porównaniu z nią, nazizm i komunizm wydają się drobnymi falami na powierzchni dziejów. Kilkadziesiąt lat temu ideologia ta – i projekt podboju, który jest z nią tożsamy – znalazła punkt zaczepienia w naszym kraju. I również u nas odniesie takie same skutki, jak w każdym innym miejscu, gdzie się rozprzestrzeniła. Nie ma powodu ich wyliczać. Każdy, kto ma oczy, zauważy je lub o nich przeczyta.

Niemniej jednak słyszymy, że ta ideologia podboju nas wzbogaca, a tego nigdy za wiele. W związku z tym nasi polityczni i duchowi przywódcy dbają, aby wpływy islamu rosły z dnia na dzień i przepychają się, żeby spełnić każde żądanie wyznawców proroka. Jednocześnie nasi przywódcy oskarżają każdego, kto nie chce się temu podporządkować, że jest rasistą i faszystą.

Spróbujmy – każdy z nas, my, zwykli ludzie – odwrócić się od partii politycznych, polityków, autorytetów intelektualnych, dziennikarzy i księży, którzy starają się zniszczyć nasz kraj. Na razie nie jesteśmy w sytuacji naszych towarzyszy działających w ruchu antynazistowskiego oporu. Nadal możemy mówić, co myślimy. Nie musimy głosować na partie, które otwierają drzwi złu i tym samym przekazują swoich rodaków w ręce obcych ciemiężycieli. Możemy przestać kupować gazety, które sprzedają nam kłamstwa i propagandę. A jeśli nasz ksiądz agituje dla ideologii, mimo że obiecał się jej sprzeciwiać, możemy pójść do innego kościoła. Możemy nie dawać pieniędzy na budowę koszar oraz centrów dowodzenia i kontroli naszych nieprzyjaciół.

Mindelunden, 4 maja 2014

Mindelunden, 4 maja 2014

Niektórzy z nas stracą życie, ponieważ nie chcemy się poddać. Tak musi być. Musimy być realistami. A jeśli jesteśmy realistami, zdajemy sobie sprawę, że musimy w końcu umrzeć bez względu na to, jak zdecydowaliśmy się przeżywać nasze życie. I zdajemy sobie sprawę, że jeśli będziemy milczeć w obliczu najgorszego zła kiedykolwiek wymyślonego przez człowieka, to i tak będziemy już martwi. Trzeba mieć odwagę, aby przeciwstawić się wrogom naszego kraju i ich duńskim kolaborantom i pomocnikom. Jednak musimy wziąć pod uwagę, jak wiele odwagi będzie trzeba za dziesięć czy dwadzieścia lat, kiedy wrogowie będą liczniejsi i wzmocnią swoją pozycję. Zastanówmy się, jakiej odwagi zażądamy od naszych dzieci, kiedy będą postawione pod ścianą i będą musiały wybierać między wolnością a posłuszeństwem.

Jeśli nie zaczniemy działać teraz, gdy wciąż mamy możliwość walki o naszą wolność i porządek konstytucyjny metodami pokojowymi i demokratycznymi, co nasi potomkowie będą o nas myśleć? Na pewno nie postawią pomników ku naszej chwale. Będziemy mieć pomniki hańby: „Tu spoczywają żałosne resztki pokolenia, które przegrało w walce ze złem. Niech pamięć o nich będzie przeklęta!”. Jak dotąd mało wskazuje na to, że zdaliśmy sobie sprawę, przeciwko czemu występujemy, a jeszcze mniej na to, że większość jest gotowa zaakceptować konsekwencje takich przemyśleń.

Ludzie myślą, że mogą oswoić bestię grzecznie się do niej zwracając. Myślą, że mogą uratować swoją skórę pochylając głowę, śpiewając pieśń pochwalną wielokulturowości, pokazując posłuszeństwo barbarzyńcom – i wydając swoich rodaków na prześladowania. Może to działać przez pewien czas – aż do dnia, kiedy zdamy sobie sprawę, że duński lew został zastrzelony, a jego skóra sprzedana i że nigdy nie dostaniemy z powrotem naszego kraju ani naszej wolności. Spójrzmy na to, co wydarzyło się tam, gdzie ideologia proroka zyskała przewagę. I zadajmy sobie oczywiste pytanie: Co sprawia, że jesteśmy przekonani, że tutaj będzie inaczej?

Rzecznicy i bojownicy złej ideologii nie mają żadnej wątpliwości, że wykonują polecenia Allaha i za uciskanie nas dostaną swoją nagrodę w raju. Śmieją się w kułak z naszej głupoty i tchórzliwych prób zadowolenia ich. Ale oczywiście też się cieszą, że Duńczycy tylko im ułatwiają przejęcie władzy.

Naszą sytuację można najlepiej porównać do tej opisanej przez Williama ButleraYeatsa w słynnym poemacie napisanym w 1919 roku, zaraz po I wojnie światowej:

„Najlepsi tracą wszelką wiarę, a w najgorszych
Kipi żarliwa i porywcza moc.” (tłum. Stanisław Barańczak)
Wyznawcom Proroka z pewnością nie brakuje pasji i wytrwałego dążenia do celu. Co z nami? Czy my nie jesteśmy przekonani, że jest coś, o co warto walczyć bez względu na konsekwencje dla nas samych?
To jest pytanie, które wszyscy musimy sobie zadać.
Zebraliśmy się tutaj, otoczeni ciałami tych, którzy żywili przekonania na tyle silne, że ryzykowali swoje życie w walce o wolność Danii.
Zachowajmy minutę ciszy – za nich i za nas.

Agaxs na podst.: www.andrewbostom.org

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign