Różne kultury nie są sobie równe

Allison Pearson

Przez lata przymykaliśmy oko na segregację panującą wśród muzułmańskich dzieci, ale teraz nadszedł czas, aby dać odpór propagatorom barbarzyństwa i ignorancji.

Pracując z dziećmi jako nauczycielka, wolontariuszka i jako rodzic nauczyłam się, że to czego dzieciaki najbardziej pragną, to dostosowanie się do otoczenia. Chęć niewyróżniania się na tle innych jest równie mocna jak, chęć dziewięciolatka do posiadania takiego samego piórnika jak jego rówieśnicy. Indywidualność, tak bardzo ceniona przez dorosłych, powoduje odrazę u naszych milusińskich, którzy pragną akceptacji tak samo mocno, jak konający na pustyni pragnie wody. „Dopasowanie się” jest wpisane w DNA każdego dziecka niezależnie od pochodzenia i koloru skóry. Kiedy odzywa się wewnętrzny dzwon ludzkiej ewolucji dzieci słyszą: „Przynależeć, przynależeć, przynależeć”.

Asymilacja dzieci ze społeczeństwem nie powinna być trudna. Zainteresowania młodzieży są wspólne: piłka nożna, wymiana naklejek z piłkarzami, Harry Potter, 97 odcinków serialu „Friends”, a szczególnie ten odcinek, w którym Rachel ma dziecko. Jakim cudem w takim razie znaleźliśmy się w sytuacji, gdzie tak wielu muzułmanów jest poza tym ogólnym trendem? Skąd ostatni skandal w Birmingham, gdzie w stosunku do pięciu szkół, w których większość uczniów to muzułmanie, musiano zastosować specjalne środki, ponieważ próbowano w nich wpajać zasady uznawane za odrażające w Europie?

Pozwólcie mi zacytować Myriam Francois-Cerrah, pisarkę i konwertytkę na islam, która ostatnio powiedziała dla Channel 4 News, że odrzuca wezwanie premiera i sekretarza edukacji Michaela Gove do tego, żeby szkoły promowały brytyjskie wartości: „Problemem jest to, że kiedy chcesz promować kulturę brytyjską, tym samym tworzysz hierarchię kultur. Co to oznacza dla uczniów w klasie, w której większość pochodzi spoza Wysp? Znaczy to, że Anglia ma nadrzędne wartości moralne, a kultura, z której one pochodzą jest zacofana… i nie może być stawiana na równi z naszą”.

Zabawne jest to, że twierdzimy dokładnie to samo. Dobrze powiedziane! Muzułmańska dziewczyna mieszkająca w Luton czy Bolton powinna dziękować swojej szczęśliwej gwieździe, że nie przyszło jej żyć w Sudanie czy Pakistanie, gdzie w zeszłym miesiącu Farzana Parveen została ukamienowana przez swoją rodzinę za to, że poślubiła mężczyznę bez ich aprobaty. Jej ojciec powiedział: „Zabiłem swoją córkę i tego nie żałuję, ponieważ obraziła naszą rodzinę biorąc ślub bez naszej zgody”.

Zdjęcie The Telegraph

Zdjęcie: „The Telegraph”

Czy brytyjska kultura jest wyższa niż ta pana Parveena? Mam taką nadzieję.

Wielkim kłamstwem, na którym opiera się multikulturalizm, jest głoszone przez FrancoisCerrah i jej podobnych twierdzenie, że wszystkie kultury są „tak samo wartościowe”. Cóż, najwyraźniej jednak nie są. Jedyną przyczyną, dla której zagniewani pakistańscy ojcowie rodzin nie ciskają cegłami w swoje wiarołomne córki w Birmingham Bull Ring (dzielnica Birmingham – przyp tłum) jest to, że Anglia posiada nieskorumpowaną policję, sprawne sądownictwo oraz silny system liberalnych wartości, które traktują kobiety na równi z mężczyznami, a nie jako obywateli trzeciej kategorii.

Jednak zamiast przeciwstawiać się barbarzyństwu i ciemnocie zbyt często odwracamy wzrok ze wstydu lub strachu. Ilu nauczycieli udawało, że nie zauważa faktu, iż 13-letnia muzułmańska dziewczynka znikała z klasy i była zabierana „do domu”, żeby zostać zmuszoną do małżeństwa, a jakakolwiek reakcja byłaby niemile widzianym dowodem na to, że pewne kultury są gorsze niż inne?

Ilu lekarzy w Bradford jest zaniepokojonych zawieraniem małżeństw wewnątrz rodziny przez muzułmanów, ale nigdy nie mówi o tym głośno? 75% pakistańskich małżeństw w tym mieście jest zawartych pomiędzy bliskimi krewnymi co powoduje iż dzieci rodzą się ślepe, głuche i kalekie. Kiedy w 2008 roku Phil Wollas, ówczesny minister z Partii Pracy, powiedział, że mniejszość pakistańska zawyża średnią kalekich dzieci, został skarcony przez Downing Street, które ustami Gordona Browna stwierdziło, że nie jest to temat, który powinien być komentowany przez ministra. Każdy kolejny rząd wrzucał ten temat do pudełka z napisem „zbyt trudne sprawy”.

To także było do przewidzenia. Latem 1981 pracowałam w szkole podstawowej w zachodnim Londynie, w czasie gdy wszystkie dzieci ekscytowały się ślubem księcia Karolem i Diany. Było to wielkie wydarzenie, jednoczące wszystkich poza jedną grupą uczniów, której nie pozwalano się dopasowywać do otoczenia. Muzułmańskie dziewczynki nie zakładały lekkich, przewiewnych strojów w upały. Zamiast tego ubierały się w ubrania z kołnierzykami oraz tunikami nakładami na spodnie, pod którymi nosiły rajstopy. Żaden nauczyciel nie odważył się zareagować na to jawne pogwałcenie szkolnego dress codu. W podobny sposób zostało zaakceptowane to, że muzułmanki nie mogą uczestniczyć w cotygodniowych zajęciach na basenie.

Kiedy planowaliśmy wycieczkę do Hampton Court, powiedzieliśmy dzieciom, że zobaczą tam łóżko Henryka VIII. W jakiś sposób słowo „łóżko” w połączeniu z wielce lubieżnym Henrykiem włączyło alarm u rodziców muzułmańskich dzieci, którzy nie pozwolili im jechać na tę wycieczkę. Ten irracjonalny bojkot nie doczekał się reakcji. Myślałam wtedy o tym, jak okropne i smutne jest to, że liberalni, biali nauczyciele nie bronili prawa muzułmańskich dzieci do pełnego uczestnictwa w życiu ich kraju.

Kiedy sama byłam jeszcze dzieckiem denerwowało mnie, tak samo jak denerwuje mnie teraz, prawie 30 lat później, to, że przez ostatnie dekady dobrzy ludzie nie zrobili niczego, żeby zapobiec toksycznej sytuacji przedstawionej ostatnio przez szefa szkolnych inspektorów. Muzyka i tańce zakazane w szkole podstawowej, ponieważ są nieislamskie. Muzułmańskie dzieci nie mogą studiować szekspirowskiej komedii „Wiele hałasu o nic”, ponieważ pokazana w niej jest miłość i małżeństwo. Kaznodzieja wierzący, że homoseksualiści powinni być kamieniowani, zaproszony na odczyt – w brytyjskiej szkole w brytyjskim mieście. Sześciolatki słuchające, że zachodnie kobiety są, za przeproszeniem, „białymi prostytutkami”.

Szef Ofsted, sir Michael Wilshaw, powiedział, że dogmatyczni islamiści chcieli wprowadzić „ciasną, opartą na wierze ideologię” do szkół w Birmingham. Jednak problem ten nie ogranicza się tylko do jednego miasta. Obecnie prowadzone są śledztwa w Bradford, Luton i wschodnim Londynie.

A nasi politycy wciąż nie chcą się zmierzyć z tym, co rozpętał multikulturalizm, a co jest największym wyzwaniem, z jakim przyszło się zmierzyć Wielkiej Brytanii w okresie pokoju. Nick Clegg powiedział, że „jest pewien wsparcia rodziców dla szerokiego planu nauczania”. Tak jakby. Obiecane kontrole wykonywane przez inspektorów i nie dające czasu szkołom na ogłupienie Ofsted (inspektoratu szkolnego – red.) poprzez zorganizowanie w ostatniej chwili zajęć religii przyszły zbyt późno i w zbyt małym natężeniu.

Sugestie, że wszystkie szkoły religijne powinny zostać zakazane dlatego, że muzułmanom nie można ufać, iż przygotują swoje dzieci do życia we współczesnym społeczeństwie, są oburzające. Czemu szkoły katolickie, żydowskie czy kościoła anglikańskiego miałyby być zamykane, pomimo że oferują dobre warunki kształcenia dla milionów dzieci? Dlaczego ludzie tolerancyjni mieliby być odpowiedzialni za tolerowanie tego, co jest nie do przyjęcia?

Kryzys w Birmingham skłonił mnie do przypomnienia sobie sprawy Raya Honeyforda, dyrektora szkoły w Bradford. Opublikował on artykuł krytykujący multikulturalizm mniej więcej w tym samym czasie, kiedy zastanawiałam się, czemu muzułmańskim dziewczynkom w zachodnim Londynie nie pozwala się na naukę pływania. Honeyford został potępiony jako rasista i zmuszony do odejścia na wcześniejszą emeryturę, ale teraz z perspektywy czasu widać, jak bardzo prorocze były jego słowa. Ostrzegał on przed „rosnącą liczbą Azjatów, których celem jest zachowanie na tyle, na ile to możliwe, w niezmienionej formie, wartości kulturalnych subkontynentu indyjskiego przy jednoczesnym korzystaniu z brytyjskich przywilejów socjalnych i politycznych”. Kwestionował przyzwolenie lokalnych władz na takie praktyki, jak zabieranie dzieci ze szkoły na całe miesiące do „domu” w Pakistanie, i motywowanie poglądem, że jest to „odpowiednie dla ich rdzennej kultury”.

Honeyford pisał: „Ci z nas, którzy pracowali w azjatyckich dzielnicach, byli oficjalnie zachęcani aby „świętować językową różnorodność” – na przykład przyklaskiwać językowemu pomieszaniu w rosnącej liczbie szkół, gdzie urodzone w Anglii azjatyckie dzieci zaczynały naukę angielskiego na lekcjach prowadzonych w urdu”.

Ray Honeyford zmarł w 2012 roku i nie zobaczył szkoły średniej w Leeds, gdzie każdy uczeń, wliczając w to garstkę białych, uczy się angielskiego jako języka obcego. Nie musiał tego widzieć. Wiedział, że to nastąpi i wiedział, ile to będzie kosztować ale, jego ostrzeżenia zostały zlekceważone i zamknięte w pudełku z napisem „zbyt trudne sprawy”.

Walka, którą teraz musimy stoczyć ma bardzo niewiele wspólnego z religią. Chodzi w niej o kontrolę, represje, mizoginizm i okrucieństwo. Walczymy o Kamaljit, czternastolatkę, którą kiedyś uczyłam i która kiedyś – gdy jako przykładna zwolenniczka multikulturalizmu, jaką wtedy byłam, czytałam klasie historię o wężach w Indiach – zbeształa mnie słowami: „Proszę pani, nie lubimy tych historii. Jesteśmy Anglikami i lubimy jazdę na łyżwach”.

Musimy dostarczyć muzułmańskim dzieciom tyle doświadczeń, ile to możliwe i wtedy poczują związek z brytyjskimi wartościami. Jeśli szkoła podstawowa w Devon, skrytykowana przez Ofsted za to, że jest nie dość multi-kulti (tak, naprawdę) mogła zorganizować poszerzającą horyzonty wycieczkę do podupadłej części śródmieścia, to z pewnością jest to odpowiedni czas aby Birmingham i Bradford wybrały się do Hereford i Hampshire. Jak śpiewano w musicalu Rodgersa i Hammersteina „South Pacific”:

Musisz się uczyć nienawiści i strachu

Musisz się uczyć rok po roku

Ta nauka musi się sączyć w twoje uszy

Musisz się nauczyć, zanim będzie za późno

Zanim będziesz miał lat sześć, siedem czy osiem

Musisz się uczyć nienawidzić tych, których nienawidzą twoi bliscy

Musisz się przykładnie uczyć

Ale jest inna, lepsza piosenka i dzieci się jej nauczą, jeśli tylko da im się szansę: „Przynależeć, przynależeć, przynależeć”.

Severus-Snape na podstawie http://www.telegraph.co.uk/education/educationnews/10892606/Trojan-Horse-debate-We-were-wrong-all-cultures-are-not-equal.html

Allison Pearson jest felietonistką i autorką wywiadów w „The Daily Telegraph”.

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign